Dziś w nocy zmarł ksiądz Piotr Pawlukiewicz. Chyba nie ma w Polsce chrześcijanina, który by go nie kojarzył. Ja, jako ksiądz tej samej Archidiecezji, też go kojarzyłem. Ale trudno powiedzieć, że się dobrze znaliśmy. Uczył mnie homiletyki w Seminarium. Potem gdzieś się tu, czy indziej, widywaliśmy. Ale będę go szczególnie pamiętał z pewnego spotkania. Były imieniny u naszego wspólnego znajomego księdza. Pamiętam, jak on się wsłuchiwał w to, co inni mówią. Także ja – dopiero co wyświęcony ksiądz – się odezwałem. Nie pamiętam, na ile była to ważna wypowiedź. Ale on się wsłuchiwał, jakby słuchał najważniejszych słów na świecie. Do tego stopnia, że gdy ktoś inny trochę przeszkodził, poprosił o powtórzenie. To było dla mnie bardzo ważne doświadczenie. Skąd on czerpał tyle pomysłów na kazania? Od ludzi. Ich słuchał. I z ich życia dawał przykłady. Wspaniały przykład dobrego kapłana.
Ale taka pewna refleksja, może ciekawostka. Wczoraj moja znajoma pytała, czy nie mogę jej polecić jakichś dobrych rekolekcji w Internecie. Mówiła, że słucha ks. Pawlukiewicza. Dziś w nocy, nad ranem, obudziłem się z przekonaniem, że mam poprowadzić w Internecie jakieś rekolekcje. Dopiero co na blogu pisałem, że chyba nie będę jak inni księża głosić w Internecie. A tu nawet od razu pojawił się tytuł rekolekcji. I przekonanie, że tak trzeba zrobić. Nie wiem skąd te pomysły. To obudzenie w nocy oraz wstanie po chwili, by się modlić, trochę mnie zaskoczyły. Kiedy w ciągu dnia dowiedziałem się, że ks. Pawlukiewicz zmarł, stwierdziłem, że może to wszystko ma jakiś związek… Nie zamierzam się porównywać z tym wybitnym homiletą. Ale może przynajmniej warto wystartować w tej sztafecie głoszenia Ewangelii. Sztafecie, w której jednym z pierwszych uczących (a może pierwszym) był śp. ksiądz Piotr.
Dzięki Ci za wszystko dobry kapłanie. Wspieraj nas, gdy będziesz u tronu Ojca.