Czas mija…

Tak sobie uświadomiłem, że dziś mija 10 lat od pewnego dosyć istotnego wydarzenia w moim życiu. Wydarzenie to po części opisałem we wpisie Wyprawa. W sumie, to powinienem dodać jeszcze fragment wpisu Przyczyna wniebowzięcia Maryi. A mianowicie słowo, które zostało nade mną wypowiedziane, jako proroctwo dla mnie: Ale podnieś się i stań na nogi, bo ukazałem się tobie po to, aby ustanowić cię sługą i świadkiem tego, co zobaczyłeś, i tego, co ci objawię.  Obronię cię przed ludem i przed poganami, do których cię posyłam, abyś otworzył im oczy i odwrócił od ciemności do światła, od władzy szatana do Boga. Aby przez wiarę we Mnie otrzymali odpuszczenie grzechów i dziedzictwo ze świętymi” (Dz 26,16-18)

Zanim napiszę, kto mi przekazał te słowa, to wyjaśnię, że to były bardzo ważne słowa dla mnie, także w kontekście spraw opisywanych w poprzednim wpisie. Jeśli miałem przekonanie, że miałem doświadczenia, które należy uznać, jako mistyczne, słowa „ukazałem się tobie” oraz „co zobaczyłeś (…) i co ci objawię” były dla mnie potwierdzeniem, że jednak miałem naprawdę do czynienia z czymś niezwykłym. Gdy dodać do tego wezwanie do tego, że mam odwrócić ludzi od ciemności do światła i od władzy szatana do Boga, to uznawałem te słowa jako bardzo trafne i potrzebne dla mnie, gdy zbliżał się czas mojego przygotowania do bycia egzorcystą. Utwierdzały mnie tylko w tym, że Pan Bóg zaprasza mnie do czegoś szczególnego w kontekście walki z opętaniem, czy chorobami.

Mija czas, a ja mam wątpliwości, co z tym jest. Tym bardziej, że powyższe słowa proroctwa wypowiedział o. Daniel z Czatachowy, który obecnie (jeśli się nic nie zmieniło) działa w nieposłuszeństwie biskupowi. I chociaż wierzę, że to Boży człowiek, to jego aktualne poczynania zasiewają wątpliwość względem wszystkiego, co od niego usłyszałem.

Myślę jednak, że te słowa proroctwa były od Boga. Tylko należy je trochę inaczej interpretować. Ale o tym może za chwilę. Ale jeszcze podzielę się pewnymi refleksjami. Kilka dni temu zmarł ks. Zdzisław, który kiedyś był mocno zaangażowany w Rybnie. Był niemalże ojcem duchowym tego dzieła. Ja te 10 lat temu byłem mocno w te sprawy zaangażowany. Ba… za kilka tygodni minie także 10 lat od pewnej modlitwy, którą ks. Zdzisław nade mną prowadził. To była ważna modlitwa. Potem podobną modlitwę prowadziłem nad ilomaś ludźmi. I też chyba to pomogło. Śmierć ks. Zdzisława jest jakimś momentem powrotu myślami do tamtych wydarzeń. A być może zamknięciem pewnego etapu w życiu.

Gdy do tego doliczymy niedawną śmierć ks. Artura Godnarskiego, od którego chyba po raz pierwszy dowiedziałem się o nowej ewangelizacji – to chyba było 20 lat temu, a potem byłem na kilku Przystankach Jezus przez niego prowadzonych, to też pewna refleksja, że coś jakby się zamyka.

Nie wiem o co chodzi. Tych trzech księży, których wspominam w tym wpisie albo zakończyło ziemską pielgrzymkę, albo zamknęło przez swoje decyzje pewien etap kapłaństwa. Czy to wszystko przypadek? Nie wiem. Chociaż chodzi mi po głowie fragment z Ewangelii, gdy Jezus zaczął działać po uwięzieniu Jana Chrzciciela, a ważne wydarzenia były wręcz po śmierci Jezusa. Może właśnie musi się jakiś etap zakończyć, by inny mógł się zacząć.

Może właśnie to, że ostatnio pierwszy raz publicznie powiedziałem o swoich doświadczeniach sprzed 12 lat pokazuje, że rzeczywiście pewien etap się zakończył i trzeba zacząć nowy. Ale jaki? Zapewne nie powinienem się skupiać na szukaniu spektakularnych cudów. Widzę, że ileś razy pomagam ludziom odwrócić się od ciemności i od szatana do Boga przez spowiedź, rozmowę, czy homilię. A pomocą mogą być świadectwa pewnych cudów, wręcz spektakularnych, których byłem świadkiem. I może o to chodzi. Św. Ojciec Pio był wręcz mocarzem, jeśli chodzi o zwycięskie boje z szatanem, a zasadniczo nie odprawiał egzorcyzmów. Głównym jego orężem był konfesjonał i ogólnie sakramenty.

Może to i moja droga. Nie trzeba szukać nie wiadomo czego: nadzwyczajnych modlitw, cudów, czy proroctw. Robić swoje. Tzn. najlepiej, jak się da, wypełniać posługę kapłańską. Dzień po dniu. I tak, jak dzisiejszy dzień (2 lutego) ma w nazwie, swoje życie złożyć na ofiarę Panu. Nie jak ja chcę, ale jak On. Ale przede mną jeszcze długa droga do przemiany życia. Dobrze, że przynajmniej refleksje już są.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.