A myśmy się spodziewali…

Ten wpis miałem umieścić już kilka tygodni temu, dokładniej to 31 maja br., ale jakoś zupełnie to nie wyszło. Mam jakiś średni czas. Za dużo się nakłada na raz. I chyba nic mi się nie chce. Tracę czas na to, co niepotrzebne. Gdzieś uciekam przed tym, co może nie jest moim obowiązkiem, ale powinienem jednak zrobić.

31 maja, gdy miałem napisać ten tekst, była rocznica moich święceń kapłańskich. W tym roku już 18. Można by żartobliwie powiedzieć, że wreszcie stałem się dojrzałym księdzem. Tego dnia, o godzinie w której 18 lat temu odbywały się święcenia, byłem na Adoracji Najświętszego Sakramentu. Niewątpliwe, w takim momencie, trudno o to, by nie mieć żadnych refleksji, podsumowań minionych lat. I uświadomiłem sobie taką rzecz: Na obrazku prymicyjnym miałem, jak większość księży, cytat z Pisma Świętego, który niejako był moim mottem w kapłaństwie.

Zamieściłem tam słowa z Ewangelii wg św. Jana: „Nie wyście mnie wybrali, ale ja Was wybrałem i przeznaczyłem Was na to, abyście szli i owoc przynosili i aby owoc Wasz trwał” (J 15,16). No właśnie – mam świadomość, że kapłaństwo, to nie mój wybór. A dokładniej – nie tylko mój. Bo bez moich decyzji kapłanem bym nie został. Chociaż w życiu przed seminarium nie wszystko mi się układało, to jednak zapewne mógłbym być teraz zupełnie kimś innym. Zapewne także z zupełnie innym statusem materialnym. Podobnie, jak iluś moich kolegów studiujących w tamtym czasie ze mną informatykę.

Muszę stwierdzić, że za dużo oczekiwań nie miałem co do swojego kapłaństwa. Raczej pojawiały się obawy, że to nie dla mnie; że za mało we mnie duszy humanistycznej; że nie potrafię pisać wypracowań, a przez to będę miał ogromny problem z mówieniem kazań.

Pan Bóg jednak ładnie to wszystko poukładał. Pewne rzeczy pouzdrawiał. Dał umiejętność głoszenia, które do wielu ludzi trafia. Na pewno nie do wszystkich. I na pewno jedne głoszenia są lepsze, a inne gorsze. Ale jest ileś głoszeń, z których ja sam jestem mocno zadowolony. A do tego dostaję informacje zwrotne, że tamto głoszenie było naprawdę dobre i potrzebne.

Trochę inna sytuacja zaczęła mieć miejsce począwszy od drugiej parafii. Szedłem na nią z wielką niepewnością, wręcz niechęcią, znając co nieco tamtego proboszcza. Ale to właśnie tam wydarzyły się najpiękniejsze sytuacji w moim kapłaństwie. Tam ujrzałem rzeczy, o których nawet sobie wcześniej nie wyobrażałem. Cudowne uzdrowienia – nieraz bardzo spektakularne; doświadczenia kontaktu z osobami opętanymi, nieraz na tyle poważnymi przypadkami, że chociaż jestem już prawie 9 lat egzorcystą, to żadna z osób, które przez ten czas się do mnie zgłosiły, nie miała przypadku podobnego do tamtych, sprzed kilkunastu lat. W tej drugiej parafii także występowały pewne doświadczenia, które uznaję za mistyczne (albo pseudomistyczne). A o których kiedyś na tym blogu napisałem.

Widzę, jak tamte wszystkie doświadczenia miały ogromny wpływ na moje życie i kapłaństwo. Niewątpliwie przeniosły mnie one na inny poziom wiary. Ale spowodowały, że o ile wcześniej nie miałem oczekiwań co do swojego kapłaństwa, to od tamtego czasu jednak ileś oczekiwań jest. I tak sobie uświadomiłem tego 31 maja, że szczególnie od kilkunastu lat, moje motto kapłańskie zamiast mówić o tym, że to Jezus mnie wybrał, to powinno brzmieć tak, jak wypowiedź uczniów idących do Emaus: „A myśmy się spodziewali”. Spodziewałem się, że będę czynił wiele cudów uzdrowień, że z osobami opętanymi będę toczył ogromny – także fizyczny – bój o ich duszę. Oczywiście nie z tymi osobami, co ze złym duchem, który ich opętał. Miałem przekonanie, że moja wspólnota, którą zakładałem w tamtej parafii, a której kontynuacja jest poniekąd w obecnej, będzie się rozrastała. Przez pewien czas miałem różne wyobrażenia, co to z tego dalej będzie….

A tu co? Nic… Nic nie widzę. Co chwilę dostaję po głowie, (także od osób, które powinny mnie wspierać). W sumie nie bardzo wiem za co. Wspólnota się rozpada – trochę z powodu pandamii, trochę z powodu tego, że nie bardzo jest zgoda na ewangelizowanie przez nas, a trochę przez to, jaki jestem.

I nieśmiało pojawia się pytanie do Boga, o co chodzi. Nieśmiało, bo chyba czuję, że gdzieś coś przegrałem. Może przegapiłem właściwy moment na to, by powalczyć o siebie i swoich bliskich.

Ale może jednak jeszcze to, co najważniejsze, jeszcze przede mną. Nie wiem, czy ja w to wierzę, czy tylko chcę wierzyć. Niewątpliwie czuję się, jak ci uczniowie uciekający do Emaus. I może liczę, że dołączy się do mnie jakiś nieznajomy wędrowiec i wszystko mi objawi od początku. I może w którymś momencie poznam Go i klapki z oczu spadną. A ja z wielką radością pójdę na nowo głosić Ewangelię.

Tak sobie teraz myślę, że może nie przypadek, że chyba najsłabiej ze wszystkich kursów Szkół Nowej Ewangelizacji przeżyłem kurs „Emaus”. Dodatkowo to jest kurs, o który były największa walka, by się odbył 2 lata temu. A gdy w trakcie prowadzenia doświadczyłem kolejnych poważnych kłód pod nogi, to stwierdziłem, że we mnie coś pękło. I od mniej więcej tamtego czasu zaczęło się wszystko definitywnie sypać. Także kurs „Emaus” mieliśmy zrobić w ubiegłym roku w marcu. Ale z powodu pandemii został odwołany. I do dziś go nie zrobiliśmy… Nie wiem, ile w tym przypadku.

Może pozostaje wołać: „Zostań z nami, Panie, bo ma się ku wieczorowi”. Moje życie wygląda, jak zbliżający się wieczór i ciemność. I dlatego potrzebuję Pana, może bardziej, niż do tej pory.

Trudne to wszystko. Widzę, że czym większe mam oczekiwania, tym bardziej jestem zawiedziony i bardziej narzekam. I ogólnie jest coraz gorzej. Może czas zacząć wiele rzeczy od początku. Wrócić do czasu pierwszej zmiany parafii. Gdy jeszcze niewielu rzeczy się spodziewałem. A Bóg czynił rzeczy wielkie. Oby tak się właśnie stało… Ale zmiany na horyzoncie nie widać…

Jeden komentarz do “A myśmy się spodziewali…

  1. Aneta

    MNPJCh!
    A może najlepiej jak najwiecej czasu spędzić na Adoracji zamiast szukać nowych kursów, wspólnot itp?
    Tam wszystkie problemy zostają za nami.
    Wspólnota się kurczy. Pytanie, jest do niej zaproszona Matka Boża? 🙂
    Z Panem Bogiem i Niepokalaną

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.