Ponieważ po moim poprzednim wpisie pojawiło się ileś komentarzy i wątpliwości, więc stwierdziłem, że coś może wyjaśnię oddzielnym wpisem.
Zastanawiając się nad tym problemem trzeba mieć świadomość, że problem pornografii i masturbacji to nie tylko kwestia zależności: masturbacja jako skutek działania bodźca jakim jest pornografia. Sprawa jest oczywiście sporo bardziej złożona. Mój poprzedni wpis mówił, że zasadniczo nie da się uciec od grzechu masturbacji, jeśli będzie pornografia. Ale tak naprawdę nie zawsze te problemy idą w parze. Spróbuję w skrócie kilka kwestii tu nakreślić.
- Pornografia sama w sobie jest ogromnym problemem. I tu nie tylko o to chodzi, czy demony wchodzą w człowieka podczas oglądania. Ja nieraz mówię, że pornografia jest jak wirus, który człowiek wpuszcza do swojego życia – do swojej psychiki, do swoich emocji, swojej seksualności, do swojego sumienia itp. I ten wirus rozpowszechnia się w całym ludzkim życiu i „zaraża” całego człowieka. Siedzi on w głowie, w pamięci, w ciele. Ten wirus może oddziaływać, a dokładniej często to robi, na drugiego człowieka. Człowiek podniecony poprzez pornografię (niezależnie czy chwilę wcześniej oglądaną, czy w przeszłości), próbuje zrobić coś ze swoim podnieceniem. I ucieka w różnego rodzaju aktywności seksualne – czy to sam, czy z kimś innym. Co więcej często takiemu człowiekowi potrzeba coraz silniejszych bodźców (jak w przypadku narkotyków) i sięga po coraz silniejsze treści oraz coraz silniej wyraża swoją pożądliwość, będąc gotowym niszczyć innych wolność, czy też czystość ciała i sumienia. W kontekście tego, do czego może doprowadzić grzech wynikający z pożądliwości oglądania nagości, warto przyjrzeć się grzechowi króla Dawida. Zobaczył kąpiącą się kobietę. Wykorzystał władzę, aby ją – mężatkę – doprowadzić do zdrady, która doprowadziła do poczęcia dziecka. Potem pojawiły się intrygi, zabójstwo, a także wciągnięcie innych osób w to zabójstwo. Grzech z niby niewinnego spojrzenia i nieposkromienia żądz rozrósł się do makabrycznych rozmiarów.
- Ktoś mógłby mi w tym momencie zarzucić, że sprowadzam pornografię do jakichś poważnych nadużyć, czy wręcz przestępstw. To oczywiście nie tak. Ale nawet, gdy kochające się małżeństwo ogląda pornografię, by się bardziej rozbudzić – jako pewien element gry wstępnej – też nie jest czyste. Ileż to mężczyzn, albo kobiet pragnie aby ich partner był takim kochankiem, jak ten w filmie. Ale z drugiej strony często pojawia się pewne poczucie winy, że się nie domaga do bycia takim, jak na filmie. I zamiast być szczęściwym w pięknym darze, jaki poprzez seks Bóg dał małżonkom – wejścia w boski dar przekazywania życia – osoby w różnym stanie cywilnym zakładają pewne maski i wyobrażenia, by być nie tyle pięknym i pełnym miłości jak Bóg, ale by być jak gwiazda z filmów pornograficznych. A na dłuższą metę tak się nie da. Nota bene na krótszą metę też się nie da. Tylko łatwiej w krótkim czasie udawać. I wmawiać sobie, że jest się demonem seksu. A tak naprawdę dawać pole do popisu demonom.
- Masturbacja nie musi być oczywiście konsekwencją oglądania pornografii. Chociaż bywa tak, że oglądanie pornografii sprzed wielu lat może nadal oddziaływać na psychikę człowieka. Tak w ogóle, to nie zawsze musi chodzić o pornografię, a samo bycie świadkiem jakiejś nagości (jak u Dawida) lub szczególnie oglądania jakiejś akcji seksualnej. Masturbacja może być jednak wynikiem jakiegoś zranienia. Różnego. Np. w sferze seksualnej. Gdy ktoś był w jakiś sposób molestowany. Ale też może być wręcz przeciwnie, gdy nigdy nie doświadczał przytulenia ze strony rodziców. Gdy był bardziej bity, niż czule obejmowany. Mogą mieć też znaczenie różne traumatyczne wydarzenia, szczególnie takie, które bardzo pobudziły porządliwość (mogą się takie zdarzyć). Ale często jest to także efekt problemów emocjonalnych z sobą – poczucia niższości, poczucia bycia niekochanym, odrzucenia itp. Czyli to wszystko, co spowodowało, że człowiek poczuł brak czegoś, co mu jest, lub powinno być, potrzebne. I masturbacja jest pewnego rodzaju odebraniem sobie, to co się wydaje, że się mu należy. Wchodzi takie myślenie: „ktoś mi zabrał (lub nie dał) szczęścia, to ja sobie to szczęście sam osiągnę”. Bywa tak, że bodziec dawno już jest nieaktualny, a człowiek nadal grzeszy onanizmem. To wtedy najczęściej kwestia pewnego nałogu, przyzwyczajenia. Samo doznanie cielesne staje się kolejnym bodźcem. A do tego bardzo często pojawia się poczucie winy, które nadal skupia na swoich brakach i pociąga do kolejnych grzechów.
- To, co tu powyżej napisałem oczywiście nie odnosi się tylko do masturbacji. Ale do niemalże każdego grzechu nieczystego. Z tą jednak różnicą, że wiele osób nieśmiałych, albo po prostu z większą świadomością grzechów seksualnych, najczęściej sporo rzadziej przekroczą granicę grzechu z inną osobą i „zaspakajają się” grzechem onanizmu.
- Trzeba tutaj też wyjaśnić, że pornografia i masturbacja (albo inne grzechy nieczyste), choć są często ze sobą związane, to jednak to są oddzielne grzechy. I wcale nie jest oczywiste, który z tych grzechów jest trudniejszy i cięższy. Ważne, aby umieć oddzielić te dwa grzechy i nie łączyć ze sobą. Pan Jezus powiedział, że „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). Łącząc ze sobą dwa grzechy nie bardzo wiadomo, w którym jest większa istota problemu. Dla osób, które mają z tymi grzechami problem, ważne, aby jeden grzech automatycznie nie pociągał drugiego. To w ogóle jest ogólna zasada, by świadomość upadku w grzech ciężki nie była przyzwoleniem na inne grzechy. Bo o ile grzech, w który człowiek upada po długiej walce, może mieć mniejsze przyzwolenie na grzech, a więc i ciężar grzechu, o tyle grzech, na który sobie przyzwalamy, bo już i tak upadliśmy, staje się grzechem z pewną premedytacją. A ten już jest sporo cięższy i może być potraktowany jako grzech przeciwko Duchowi Świętemu.
- Miało być krótko, więc za dużo się nie będę rozpisywał, chociaż mam świadomość, że o tych grzechach można by napisać całe książki. Ale spróbuję jeszcze krótko wyjaśnić, jak sobie z tym radzić. Nie ma jasnej zasady. Bo ostatecznie też dużo zależy od Boga. Wszak Jezus mówił: „beze mnie nic nie możecie uczynić”. Zatem także zerwać z grzechem. Ale to, co potrzeba z naszej strony, to na pewno podjęcie walki z grzechem. Nie może w naszym myśleniu włączać się przyzwolenie na grzech. Po wtóre potrzeba znaleźć prawdę o tym naszym grzechu, co jest jego przyczyną. Tu sporo rzeczy opisałem w poprzednich punktach. Jeśli mieliśmy do czynienia ze zranieniami, to trzeba różnym osobom, a także i nam samym przebaczyć. Nieraz takie sytuacje są na tyle trudne, że potrzebna jest pomoc psychologiczna. Ale także ważną rzeczą jest uzdrowienie wewnętrzne. Warto bywać na Mszach i modlitwach o uzdrowienie i uwolnienie. Ale ważne także podjąć pewną formację w jakiejś wspólnocie, aby wzrastać duchowo, a Pan Bóg, by mógł z większą mocą nas uzdrawiać. Ważne jest także pozbycie się poczucia winy. To nie jest tak, że jeśli na drodze uzdrawiania człowiek kolejny raz upadnie, to znaczy, że albo Bóg mu nie pomaga, albo, żę wręcz przez Boga jest potępiony. Często jest to po prostu wyraz tego, że jeszcze w nas jest ileś zranień, braków w miłości i wierze. Trzeba taką sytuację (nie sam grzech, ale wychodzenie z grzechu), potraktować jak pewnego rodzaju zaproszenie od Boga, a nawet i Jego łaskę. Wszak św. Paweł pisał, że „gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (cytat z pamięci). Ważne zatem zaakceptować siebie jako grzesznika, ale współpracując z Bożą łaską i sakramentami nie poddawać się, tylko przybliżać do Bożego tronu z nadzieją, że przyjdzie moment, gdy Bóg oczyści nas i da radość pięknej i czystej miłości. Niezbędne bywa tu dosyć częste (nawet i w tygodniu) przyjmowanie sakramentów. Ważne też, aby uważać na to, czym karmimy zmysły. Warto coś dobrego czytać, czy nawet oglądać piękne filmy (a nie takie, które mają nas rozbudzać). Dużo Boga wielbić, przyzywając Ducha Świętego. A Jego miłość będzie się rozlewała w nas i nas oczyszczała i uświęcała.

Dziękuję za to szczegółowe wyjaśnienie! Ksiądz jest niesamowity! Bóg jest wielki!
Witam Księdza serdecznie
Będzie długo ( przepraszam) 🙂
Nawet nie wiem, czy z racji mojego wieku, powinnam się wypowiadać na zaistniały temat:) Ale… odpowiedzi na poprzedni Księdza post mnie przeraziły…Całe szczęści, że Ksiądz to wszystko wyprostował !!!w tym poście…Chwała Panu za to…bo byłoby mi nijak, jakby Ksiądz tego nie zrobił…
Moim zdaniem, wszystko na temat nieczystości jest w 16 r. Ks. Eziechiela, warto przeczytać, jak ktoś ma z tym problem… i czy chce żyć z Jezusem w sercu, bo jak nie , to i tak zrobi co chce, tak mi się wydaje…ja bardzo często czytam też sobie Księgę Przysłów R 6… i ważne jest to ,żeby sobie uświadomić, ze Jezus Chrystus był opluwany, bity, torturowany, przybity na Krzyżu za nasze grzechy, tak bardzo nas KOCHA… i jak sobie to uświadomię …po prostu… po ludzku nie chcę zadawać MU więcej bólu…grzesząc…
Byłam 02.02 na Mszy św. przepięknej, a później na spotkaniu grupy modlitewnej ( Ksiądz miał rację co do wzajemnej adoracji w tych grupach, niestety, to nie moja bajka..) Byli tam różni ludzie wiekowo…z przewagą ludzi młodych, zagubionych, niepewnych, zapadniętych gdzieś w sobie, oczekujących wsparcia, nie wierzących w siebie…tworzących wokół siebie mur, który uniemożliwia im otwarcie się na wszystko wokół nich, nie tylko na BOGA, ale też na innego CZŁOWIEKA…to byli normalni ludzie, bez jakiś traumatycznych przeżyć…i zadawałam sobie pytanie dlaczego tak jest?….Wyszłam z tego spotkania bardzo smutna i zamyślona tak, że pomyliłam autobusy, a padał deszcz i wyglądałam jak zmokła kura, bo oczywiście nie miałam parasolki, jak to ja…
Gdy już dotarłam do domu…zrobiłam sobie olbrzymi kubek gorącej herbaty z cytryną i miodem ,na wszelki wypadek konsekwencji przemoczenia 🙂
A dzisiaj przeczytałam (Ps 131,1) :” Nie gonię za tym co wielkie, albo co przerasta moje siły” Amen.
Na moim ulubionym talerzyku wylądował olbrzymi pączek polukrowany obficie. Wgryzłam się w niego z nadzieją dotarcia do powidły różanej ( takie pączki smażyła moja mama) ale niestety to nie było to…ale i tak był PYSZNY, bo słodki, a ja jestem ŁASUCHEM 🙂
Ostatnie dwa dni były trudne, bo smutne ( po grupie modlitewnej) , a ja NIE CHCĘ SIĘ SMUCIĆ…po prostu już nie mam czasu na to…smuciłam się przez ostatnie 20 lat mojego życia…to był mój wybór, niestety…i bardzo tego żałuję…to był stracony czas teraz już o tym wiem i właśnie to chciałabym powiedzieć tym wszystkim młodym, pięknym ludziom, którzy czują się samotni, a nie są, którzy czują się nieważnie, a nie są, że nie warto się zadręczać, że złe chwile są i będą, ale przeminą i że warto nauczyć się śmiać z siebie samego, bo to uczy nas dystansu do siebie… i do życia, a człowiek bez poczucia humoru, jak twierdził pewien filozof jest „tępy i cierpki „.
Widzę to ostatnio dokładnie. Jeden wybór, jeden grzech, który pociągnął za sobą kolejne i następne. I teraz ciężko wrócić na właściwą drogę.
Proszę Księdza znowu będzie długo…:)
Noc z 07.02./08.02 była dla mnie niesamowitym przeżyciem…we wspomnienie św. Józefiny Bakhity, patronki niewolników, była prośba od Ojców Dominikanów, aby wstać o godzinie 3.00 w nocy i modlić się KORONKĄ DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA ,za ofiary handlu ludźmi i ich sprawców…Przypuszczam, że mało kto dzisiaj zdaje sobie sprawę z tego problemu, że istnieją współcześni niewolnicy, którzy żyją w strachu i udręczeniu…gwałceni, przymuszanie do sprzedaży własnych organów, wykorzystywani seksualnie… Każdy myśli o sobie…swoim smutku, swoim osamotnieniu…i tak mi się wydaje, że to nasze OSAMOTNIENIE ( nie mylić z samotnością, bo to jest zupełnie coś innego, jak twierdzą psycholodzy) jest powodem naszych grzechów …różnych, wszelakich…WSZYSTKICH !!!!
Ponieważ mój budzik jest nastawiony na godzinę 5.20 ,więc sobie pomyślałam, że nie będę przestawiać (bo nie umiem 🙂 ) i jak się obudzę to się obudzę i będę się modlić…Oczywiście całą noc czekałam na TĄ TRZECIĄ i …nie wiem kiedy usnęłam…o 3.23 usłyszałam przez sen…”Już kończą „… całe szczęście , że trzymałam różaniec w ręku…zdążyłam i …jeszcze poczułam taką olbrzymią solidarność w tej modlitwie…w takich chwilach człowiek wie po co żyje…Budzik o 5.20 bardzo długo dzwonił, wcale nie chciało mi się wracać do rzeczywistości…to był dla mnie zupełnie nierzeczywisty świat….Amen.