Wczorajsze zamieszanie spowodowało, że sporo osób zajrzało na mojego bloga. Trochę się zastanawiam, czy przypadkiem nie umieszczać moich wpisów na fb. Ale nie zmienia to faktu, że, podobnie jak już nie raz, gdy coś tu napisałem, to ciągnie mnie, by zaraz znowu coś napisać. Tym bardziej, że mimo wszystko ileś pomysłów na wpis co jakiś czas się pojawia. A są tematy, które kiedyś obiecałem. Dziś jeden z takich tematów.
Co raz trafiają do mnie osoby, które kiedyś zabiły swoje dzieci przez aborcję. To niestety powoduje zagrożenie duchowe. Wszak jest to przywołanie (ducha) śmierci do swojej rodziny – szczególnie potomstwa. I znam ileś osób, które po aborcji nie mogły mieć dzieci. I to nie tylko z powodów uszkodzenia organizmu kobiety, które nieraz się zdarza. Czasami nie ma wytłumaczenia medycznego, bądź biologicznego. A bywa, że nawrócenie człowieka i modlitwy nad osobą zainteresowaną pomagają otworzyć się na nowe potomstwo.
Dosyć niedawno modliłem się nad osobą, która przed kilkunastu laty w brutalny sposób wywołała poronienie swojego poczętego dziecka. Do dziś nie może mieć dzieci. A do czasu mojej modlitwy przeżywała wiele koszmarów i lęków nie wiadomo z jakiego powodu. W sumie, to nie wiem, jakie są owoce modlitw o uwolnienie nad tą osobą. Ale miałem przekonanie, że ona zostanie jednak matką. Rzadko mam takiego typu przekonania, a zasadniczo w takich sytuacjach takie przekonanie okazuje się proroctwem. To jest o tyle prawdopodobne, że osoba, która się ze mną modliła, a przekazuje bardzo trafne światła poznania, powiedziała mi po modlitwie, że ma poznanie, że ta osoba będzie miała dwójkę dzieci. Kobiecie, nad którą się modliliśmy powiedziałem o swoim przekonaniu, ale przekazałem także prośbę, aby kiedy się dziecko urodzi (a przynajmniej pocznie), ma ludziom mówić o tym, jakie cuda zdziałał Bóg. Prosiłem, by kiedyś także nam dała znać. Wierzę, że tak właśnie będzie. A jak jeszcze będę prowadził tego bloga, to tu o tym napiszę.
Ale w sumie nie do końca o tym chciałem pisać. Chociaż także o aborcji. Wiele kobiet realnie przeżywa syndrom postaborcyjny – coś, o czym media nie chcą mówić. Część tych matek nieraz po wielu latach ma właśnie koszmary, albo problemy emocjonalne. Nieraz wręcz zapadają w chorobę psychiczną. Jak się rozmawia z taką kobietą, to bywa, że jest sporo płaczu, bólu, poczucia winy.
Jak takiej osobie pomóc? Nieraz dobrą pomocą jest terapia psychologiczna. Ale można ileś zrobić samemu. Kilka razy zachęcałem, by coś zrobić w kontekście przeżywania czegoś na kształt okresu błogosławionego – np. duchowa adopcja dziecka poczętego, dziewięć kolejnych pierwszych piątków miesiąca itp. Ale najczęściej zachęcam do kilku rzeczy, o których tu powiem, ale zacznę od wstępu dlaczego tak. Wiele takich rodziców (nie tylko kobiet) nigdy nie pożegnały się z dzieckiem. Z doświadczenia swojego oraz wielu ludzi wiem, że po śmierci bliskiej osoby najtrudniejszy jest okres do pogrzebu zmarłego. W zdecydowanej większości przypadków po aborcji nie było żadnego pogrzebu. Dodatkowo zasadniczo osoby poddające się aborcji nie nadają imienia dziecku, wręcz zapominając, że to jest człowiek. I to, co polecam kobietom (albo ogólnie rodzicom), to by tę godność dziecku przywrócić. Potrzeba nadać imię dziecku. I to nie najważniejsze, jaką płeć to dziecko miało. Nazwać tak, jak by się chciało nazwać swoje dziecko. Później potrzeba zrobić coś w stylu pogrzebu. Na wielu cmentarzach są groby dla nienarodzonych dzieci. Może trzeba pójść na taki grób, zapalić znicz. Zachęcam też do zamówienia Mszy św. w intencji tego dziecka – z imieniem (nadanym) i nazwiskiem. Oczywiście – wierzę, że te dzieci są w niebie i im modlitwa za nich nie jest potrzebna. Ale jest potrzebna nam – tzn. rodzicom zabitego dziecka. Takiego typu modlitwa się nie zmarnuje. To element świętych obcowania – my się modlimy za zmarłych, a oni modlą się za nas. I takie nadanie imienia, pomodlenie, a także przebaczenie sobie (nie zapominając o spowiedzi z grzechu aborcji), powoduje, że w psychice człowieka pojawia się takie przekonanie, że to, co mogli, to zrobili. A często Bóg w takich sytuacjach przychodzi z uzdrowieniem wewnętrznym. Pomocą mogą tu być także modlitwy o uzdrowienie – chociażby podczas Mszy św. połączonych z modlitwami o uzdrowienie i uwolnienie.
Dostawałem ileś informacji zwrotnych od osób, które mówiły, że te działania im naprawdę pomogły. Dużo się w nich uspokoiło, mniej rozterek, spokojniejsze noce. Tak było chociażby u pewnej pani. Po kilku miesiącach później, gdy spotkaliśmy się ponownie, ta pani powiedziała o czymś jeszcze. Zaczęła tak: „Nie wiem, czy księdzu to powiedzieć, bo ksiądz powie, że zwariowałam”. Powiem szczerze, że zaczynałem domyślać się, czego dotyczy sprawa. Okazało się, że pewnej nocy obudziła się i zobaczyła w pokoju pewne światło. Przecierała oczy ze zdumienia, by rozwiać wątpliwości, czy jej się to nie śni. Potem z tego światła wyszła mała dziewczynka, która była uśmiechnięta, z twarzą wyrażającą miłość i wdzięczność. Nie pamiętam, czy coś mówiła. Nie to jest najważniejsze. Powiem szczerze, że nie zdziwiła mnie ta historia. I chociaż wiele osób powie w takim momencie, że to się przyśniło, to ja miałem takie wewnętrzne potwierdzenie, że tak właśnie było. To ta dziewczynka, którą matka zabiła w aborcji, albo potem nadała jej imię i się za nią modliła, przyszła podziękować matce i dać znać, że jest w niebie i żyje (wiecznie).
Wiem, że nie wszyscy w tę historię uwierzą. Ale w trakcie kapłaństwa przynajmniej z kilkoma podobnie „dziwnymi” sytuacjami się spotkałem. A takiego typu wewnętrzne potwierdzenie, którego doświadczyłem, gdy mówiła ta kobieta, mało razu w życiu miałem. Ale nie pamiętam, by kiedykolwiek się nie potwierdziło.
Kończę, bo długi ten wpis. Nawet myślałem, by go podzielić na dwa. Ale podsumowując potwierdzam, że aborcja, to realne zabicie człowieka. A syndrom postaborcyjny realnie grozi rodzicom zabitych dzieci. Jednocześnie nawrócenie do Boga połączone z uznaniem zabitego dziecka jako człowieka z jego godnością, pomaga odzyskać pokój serca i radość życia, a nieraz otworzyć na nowe życie. Dzieci, które w tak makabryczny sposób umierają, trafiają do nieba i modlą się za rodziców, tylko na te wyproszone przez modlitwę łaski trzeba się otworzyć przez nawrócenie i Boże miłosierdzie.
Dzisiaj obok mojego Kościoła spotkałam dwóch młodych ludzi ubranych w koszulki ŚDM…byli tacy radośni, tacy ufni, tacy pełni wiary i siły…Niech Pan Jezus Was błogosławi w ten piękny czas…
Nie wiem proszę Księdza, czy to jest na temat, ale nie umiem sobie z tym poradzić…Początek lipca, młoda piękna dziewczyna, dbająca o swój stan błogosławiony, pełna radości oczekiwania, ufności…wszystko przyszykowane…pokoik, ubranka, zabawki…Po terminie od daty urodzenia …nagle cesarskie cięcie…martwica dziecka i słowa lekarza : „Nie ma sensu sztucznie podtrzymywać życia dziecka, poszczególne organy obumierają, dziecko nie ma szans na przeżycie, proszę się pożegnać”. Dziewięć miesięcy oczekiwania i czucia nowego życia w sobie…nie umiem sobie nawet wyobrazić bólu tej dziewczyny…Pożegnanie…jeżeli tak musi być…jest najważniejsze, bo bez niego nie ma przebaczenia…