Powoli do końca zmierzają Dni w Diecezjach, podczas których gościmy w naszej parafii sporą grupę osób z różnych krajów. Zastanawiam się, czy przypadkiem u nas nie jest największa grupa spośród wszystkich w Warszawie. A na pewno jesteśmy w czołówce. Liczba osób w tej chwili sięga około 270. A to jeszcze nie wszyscy. Niektórzy mają dopiero jutro przyjechać, przenocować i we wtorek jechać do Krakowa. Ba… z pewnych powodów spora grupa przyjedzie tu z powrotem po Krakowie, by czekać na wylot do siebie. Dla większości tych ostatnich nie mamy jeszcze noclegów. Ale szukamy.
W naszej parafii przebywają członkowie międzynarodowej wspólnoty Shalom. Głównie Brazylijczycy, ale także Węgrzy, Niemcy, Ekwadorczycy, mieszkańcy Izraela. Jest także jedna Włoszka, która jest odpowiedzialna za całą organizację przeżywania ŚDM ze strony ich Wspólnoty.
Dużym problemem spotkania ŚDM jest kwestia porozumiewania się. Nikt z tych gości nie zna języka polskiego. Część tylko zna język angielski. Ale nawet, gdyby oni wszyscy język angielski znali, to i tak trzeba by samemu znać ten język. Ja angielskiego się dośyć długo uczyłem. Ale zawsze brakowało mi wiary w siebie, praktyki itp. Więc marnie u mnie z porozumiewaniem się w tym języku.
Na szczęście ja tylko pomagałem ks. Marcinowi i wolontariuszom, ale czasami trzeba było też i samemu coś załatwić, coś wyjaśnić, w czymś pomóc. Jednakże jakoś udawało mi się porozumiewać z odpowiedzialnymi wspólnoty. Ba… przynajmniej kilka osób wyspowiadałem w tym języku. A wczoraj poprowadziłem uwielbienie (na którym było kilkaset osób – Polaków i zagranicznych gości) w dwóch językach – polskim i angielskim.
I ogólnie przypomniała mi się scena zesłania Ducha Świętego, gdy apostołowie mówili w językach, których nie znali. Bóg wie co robi. Daje dary i pomaga tym, którzy tego akurat potrzebują – szczególnie w kwestii ewangelizacji i okazywania bratniej miłości. Przypomniało mi się też, że w kontekście Ducha Świętego jest jeszcze jeden wspólny język – tzw. „języki” (albo inaczej glosolalia). Ja kiedyś tego nie cierpiałem. Ale teraz bardzo lubię się tak właśnie modlić. Tak swoją drogą, to zapytałem jednego z odpowiedzialnych wspólnoty Shalom, czy oni też się modlą językami, to dostałem odpowiedź, że ci odpowiedzialni (tzw. misjonarze) raczej tak. Inni niekoniecznie. Ale jak widać, Bóg potrafi i tak pomóc się porozumieć.
Bo prawdziwy wspólny język, to miłość oraz Duch Święty, przez którego ta miłość jest rozlana w naszych sercach.
PS. Być może kiedyś coś więcej napiszę tu o modlitwie językami. A teraz czas wracać do intensywnego czasu. Niedługo będzie u nas Msza św. transmitowana na cały świat przez TV Polonia.
Niesamowite 🙂 bo ja będąc na tym uwielbieniu i widząc, jak Ksiądz spowiada, pomyślałam sobie, że Ksiądz to musi bardzo dobrze znać angielski i biegle się nim posluguje 🙂
Przed przyjazdem gości, miałam obawy jak to będzie z komunikacją, moi rodzice nie znają angielskiego, więc cała komunikacja spoczela na mnie. Ja podobnie jak Ksiadz, uczyłam się długo, ale zawsze miałam opory przed rozmową. I unikalam wszelkich okazji. Wiec przed przyjazdem gości, poprosiłam Ducha Świętego, niech On działa, niech zesle na mnie dar mądrości, niech pomaga mi w komunikacji. I byłam bardzo zaskoczona jak rzeczywiście Duch Święty działał. Coś niesamowitego 🙂 i co najważniejsze była to komunikacja pełna ciepła i miłości 🙂