Od kilku tygodni mam główną część urlopu. Trudno powiedzieć, żebym odpoczywał, szczególnie fizycznie, ale mogę powiedzieć, że to trochę szalony czas. A w sumie taki czas lubię.
Obecną część urlopu rozpocząłem 5 sierpnia. Wyruszyłem po raz 24. na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy. Miałem ileś wątpliwości i oporów, bo wiedziałem, że w trakcie pandemii będzie inaczej, a raczej trudniej, niż zazwyczaj. Do tego w ostatnich latach coraz rzadziej wyruszam na pielgrzymi szlak. Chyba jedynym argumentem, który przeważył fakt, że mam pójść, była pewna obietnica złożona Bogu. Obiecałem, że przy pewnym warunku, ja pójdę. I ten warunek został spełniony. Chociaż nie jestem pewny, czy obiecywałem, że o ten rok chodzi, jednak stwierdziłem: „słowo się rzekło, kobyłka u płota”.
Dodatkowym argumentem było jednak to, że patrząc na całe moje życie, pielgrzymowanie miało ogromny wpływ na moje powołanie i kapłaństwo. I ogólnie dobre owoce wynikały chyba właśnie z moich pielgrzymek. W sytuacji, gdy ostatnio nie było najlepiej u mnie i wokół mnie, stwierdziłem, że warto iść.
Pewien problem pojawił się niewiele przed pielgrzymką, gdy okazało się, że powinienem pojechać na Seminarium Krajowe Szkół Nowej Ewangelizacji (SESA), ponieważ stan zdrowia dyrektor naszej SNE nie pozwalał jej pojechać. Problem w tym, że terminy częściowo się pokrywały. Spowiednik poradził, bym jednak przerwał pielgrzymkę po 7 dniach i pojechał na to Seminarium…
Ale w kontekście pielgrzymki i Seminarium pojawiły się te wspomniane na wstępie szaleństwa, a tak naprawdę różne fajne Boże sprawy. Pielgrzymka miała hasło „obyś na nowo rozpalił charyzmat”. To było coś dla mnie. Widzę, jak przez te 7 dni Bóg coś we mnie rozpalał. Czy to w głoszeniu kilku konferencji, czy rozmów, czy nawet modlitw indywidualnych nad ludźmi, czy też prowadzonych publicznie np. w ramach Apelu Jasnogórskiego.
Widzę wyraźnie, jak Bóg się upominał o to, by ewangelizować nie tylko poprzez słowo, ale także korzystać z charyzmatów w modlitwach. Wiem, że niektóre modlitwy wydały już dobry owoc. Niektóre możliwe, że też, ale nie mam kontaktu z tymi osobami od czasu przerwania pielgrzymki. Na niektóre owoce pewno przyjdzie poczekać nawet i rok.
Szkoda było zostawiać pielgrzymkę. Długo się zastanawiałem, czy to zrobić. Ale ostatecznie (na 24 godziny przed) podjąłem decyzję że jadę na wspomniane Seminarium. I pierwszego dnia było niemalże dopełnienie tematu pielgrzymki. Były konferencje Marcina Zielińskiego oraz jego modlitwy o nowe namaszczenie w Ewangelizacji (szczególnie w kontekście właśnie charyzmatów). Nie wiem, czy Bóg mnie jakoś obdarował, tym bardziej, że po modlitwie miałem jakieś niepokój. Chociaż czuję, że wynikający bardziej z nakręcenia się na to. Ale gdy następnego dnia udało mi się porozmawiać z Marcinem Z., jakieś uspokojenie wróciło.
Ważną rzeczą dla mnie, w trakcie modlitw Marcina, było przekonanie jego, że Bóg chce pewnymi łaskami obdarzyć kapłana (ewentualnie kapłanów), którzy w swojej historii mają ważną datę związaną ze świętem maryjnym. Podeszło nas tam około 5 księży. Kilku miało rocznicę urodzin, lub inne. Ja wymieniłem trzy daty maryjne (a potem przypomniałem sobie, że powinienem cztery): urodziny, pierwsza Komunia święta, święcenia kapłańskie. A do tego decyzję o wstąpieniu do Seminarium podjąłem po północy z 14 na 15 sierpnia w Kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej. Czyli de facto już w uroczystość Wniebowzięcia Maryi.
Prawdopodobnie Marcinowi chodziło o innego księdza (dyrektora SESA Polska), ale powiedział nam, że te daty nie są przypadkowe. I byliśmy wspólnie powierzani Bogu w modlitwie.
Następne 2 dni Seminarium były dla mnie niezmiernie męczące. I dochodziłem do wniosku, że niepotrzebnie opuszczałem pielgrzymkę. Wychodziło ze mnie zmęczenie z pielgrzymki, na której nota bene całym sercem bylem. A przez to nie potrafiłem się zaangażować w słuchanie konferencji. W swoistym szaleństwie, które się już wtedy pojawiało, chciałem w połowie nocy pojechać do Częstochowy, aby wejść z moją grupą przed obraz Maryi. Jednakże przed nocą zaskakująco opadłem całkowicie z sił. Nie pojechałem.
Następnego wieczora jednak odnalazłem sens, dlaczego miałem być na Seminarium. Z jedną osobą, która ze mną pojechała (myślę, że to też Boże dzieło) modliliśmy się nad kimś. Długa to była modlitwa. Po tygodniu dostałem maila, że ze zdrowiem tej osoby jest znacząca poprawa.
Tak mi się jeszcze w tej chwili skojarzyło… Hasłem tegorocznego Seminarium Krajowego SESA było „Miej(my) odwagę marzyć”. W poprzednim wpisie na blogu chyba wyraziłem swoje marzenie. Ewangelizować z wielką mocą, czyli potwierdzoną znakami. I daj Boże, niech to marzenie się realizuje. Tak pielgrzymka, jak i Seminarium, a także większość urlopu, w jakiś sposób w to marzenie się wpisują. Chwała Panu.
Rano po tej modlitwie miałem natchnienie, by się wprosić do ekipy kursu, który miał się odbyć w nadchodzący weekend. Ciekawe, bo zanim znalazłem dyrektora kursu, on sam mnie znalazł i dosiadł się do naszego stolika na śniadaniu. Bóg ułatwia realizację zadań, które są z Jego pomysłu.
Zanim znalazłem się na kursie znalazłem się w jednej z podwarszawskich parafii, zastępując chorego, bliskiego mi księdza, który rozchorował się, a nawet przez kilka godzin był w szpitalu. Pan Bóg też ciekawie to rozwiązał, bo terminy bardzo pasowały do siebie. Nic to, że w międzyczasie w dzień swoich imienin nie byłem w parafii i wiele osób nie mogło mnie odwiedzić, ale kilka osób znalazło się nawet w tej parafii, na której przebywałem. Ale w szaleństwie na chwilę pojawiłem się u znajomej Siostry Zakonnej w Warszawie.
Praca w ekipie kursu była dla mnie specyficzna. Bo pierwszy raz będąc w ekipie nie tylko nic nie głosiłem (poza dwoma homiliami), ale nawet nie miałem podręcznika, by śledzić treści kursu.
Jednakże był to czas niezliczonej liczby spowiedzi, rozmów. A nawet i pewnych modlitw. Wiem, że kilku osobom pomogłem.
I w ten sposób Bóg ponownie w te wakacje przypomina, że mam ewangelizować nie tylko słowem, ale i czynem (modlitwa, sakramenty). A w to wszystko wpisuje się dzisiejsze pierwsze czytanie. Św. Paweł pisze: „nasze głoszenie Ewangelii wśród was nie dokonało się samym tylko słowem, lecz mocą i działaniem Ducha Świętego”. Moc i działanie Ducha Świętego to właśnie znaki, cuda itp. I mam przekonanie, że właśnie to Bóg przypomina, bym o tym pamiętał.
W szalony sposób po kursie znalazłem się w Zakopanem. (Wyjeżdżając nie wiedziałem, dokąd dojadę oraz nie miałem umówionych noclegów) I w tym ciekawym Bożym prowadzeniu okazuje się, że zaraz spotkam się z tą samą Siostrą, którą odwiedziłem w moje imieniny, a która akurat w tych dniach w Zakopanem też jest.
Od kilku tygodni nie mam żądnych planów dłuższych niż kilka dni. Widzę, jak Bóg mnie prowadzi, przenosi z miejsca na miejsce i stawia na mojej drodze ludzi, z którymi mam się spotkać, a często pomóc. Fajny czas. Ale niedługo powrót z wakacji i… Wątpię, aby taki czas był nadal (chociaż nie będę Bogu blokował pomysłów). Dobrze jednak, że chociaż na sporym fizycznym zmęczeniu, to te wakacje są naprawdę interesujące i mobilizujące do dalszego działania. Mam nadzieję, że nadal w mocy Ducha Świętego.
Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus.
Niezmiernie mnie Ksiądz zasmucił tym wpisem o panu M. Zielińskim.
Jak można nie widzieć, że to nie jest Boże i Maryjne dzieło?
Życzę Księdzu wielu łask, a przede wszystkim powrotu do źródła prawdziwej wiary i odejścia od tego protestanckiego nurtu, który rozpycha się w Kościele Katolickim.
Z Panem Bogiem i Maryją.
A ja coraz bardziej jestem przekonany, że to Boży człowiek. I jego konferencje z mocnym podkładem Pisma Świętego mnie w tym utwierdzają. Ale nie ma obowiązku w to wierzyć. Ale zachęcam nie wydawać wyroków, według których niby widać, że to człowiek nie Boży. O Jezusie były podobne opinie. A potem się okazało, że Jedynego Sprawiedliwego ukrzyżowano. Proszę pamiętać taką prawidłowość, że to złodziej najgłośniej krzyczy „łapać złodzieja”. I pomyśleć, kto i dlaczego Marcina Zielińskiego najbardziej atakuje.
Czy ja pana Zielińskiego zaatakowałam? Wyraziłam swoją opinię, że trzymam się od jego nauk na odległość.
Nie sądzę również, że tego pana nauczanie jest zgodne z Nauką Kościoła Katolickiego. Głosi herezje i widać wpływ protestantyzmu.
Ma być głośno, wesoło, pomachamy rękami. Pytam się – po co to komu? Pewnie ludzie przyjdą, ale czy zostaną? Obroni się to?
Popieranie Toronto Blessing i jego wyznawców już wiele o tym świadczy. Nie sądzi Ksiądz?
Proszę wybaczyć, ale w tym temacie się z Księdzem nie zgodzę. Znam bardzo wielu Bożych, Maryjnych księży, którzy stanowczo mówią naukom tego pana nie. Wśród nich są również egzorcyści, jak Ksiądz.
Szkoda tylko, że Ksiądz tak bardzo jest nastawiony na te cuda, wskrzeszenia, a nie widzi np. że cicha adoracja Chrystusa w Najświętszym Sakramencie przyniosłaby o wiele więcej korzyści, niż te wszystkie szkoły, spotkania, grupy. itp. I co dalej? Wytrzymują one próbę czasu? Wszystko się pięknie dalej układa, czy raczej rozwala? Proszę sobie w cichości Swojego serca odpowiedzieć.
Nie widzi Ksiądz zależności?
Gdzie nie ma Matki Bożej, tak wszystko się sypie.
Modlę się o świętość oraz mocną, żywą wiarę w Chrystusa dla moich kapłanów, o kroczenie za Nim i nie uleganiom różnych dziwnym wpływom, które zalewają Kościół.
Błogosławionej nocy. Z Panem Bogiem i Maryją
Pani Aneto..
Pani powołuje się na jakichś ludzi, którzy wmawiają jakąś nieprawdę.
Natomiast stwierdzenie, że „jak można nie widzieć, że to nie Boże dzieło, czym jest, jak nie zaatakowaniem Marcina Zielińskiego, ale także mnie. Czyli Pani uznaje, że ja jestem zwiedziony. Albo coś podobnego. No cóż. Ma Pani takie prawo. Pani jest pewna, że to nie Boże dzieło. A jeśli ja widzę realizację zapowiedzi mesjańskich i tego, co jest opisane w Dziejach Apostolskich (w sumie też można by stwierdzić, że nie Maryjne dzieło, bo tam zasadniczo nie ma o Maryi), a Jezus mówi, że po owocach poznacie, to w taki razie, jeśli są dobre owoce, jeśli jest realizacja zapowiedzi z Ewangelii. To albo Ewangelia jest kłamliwa (nonsens), albo ktoś, kto tego nie widzi jest zwiedziony. Czy się Pani podoba, czy nie, zdecydowana większość egzorcystów wywodzi się z ruchów charyzmatycznych. A jeśli ktoś nie doświadczył mocy Ducha Świętego, nie bardzo powinien się wypowiadać na tematy, o których nie ma pojęcia. Na koniec tej polemiki zacytuję fragment Pisma Świętego (też być może nie Maryjny, bo zbytnio nie mówi o Maryi): „Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego pojąć, bo tylko Duchem można to zrozumieć.” (1 Kor 2,14)
Powołuję się na kapłanów, którzy trzymają się zdrowej nauki Chrystusa.
Kto kogo zaatakował? kto sie zdenerwował, że ktoś może mieć inne zdanie? Bynajmniej nie ja proszę Księdza.
No cóż, jestem Maryjna, czy to źle? A kto najbardziej nienawidzi Maryi? Obydwoje doskonale wiemy, więc po co ten sarkazm?
A zasadniczo proszę Księdza unikam wszystkiego, co ma pozory zła.
Gdybym sie pomyliła w tej spornej kwestii, proszę mi wierzyć, umiem sie do tego przyznać i przeprosić.
Po owocach ich poznamy, tzn. po tych naukach i konferencjach w/w pana.
Życzę powodzenia oraz spokojnej, błogosławionej nocy.
Z Panem Bogiem i Maryją
Pani Aneto, czytając Pani słowa o Marcinie Zielińskim zwłaszcza te o niezgodności jego słów z nauką Kościoła, odnoszę wrażenie, że Pani nie słuchała uważnie jego konferencji. Swoją drogą warto wiedzieć,że Marcin Zieliński nie maucza tyłko głosi. To jest bardzo ważne rozróżnienie ponieważ pomaga zrozumieć, że głoszenie jest przekazywaniem czegoś zgodnego z nauką a nauczanie jest kształtowaniem czegoś nowego lub wyjaśnianiem i tłumaczeniem konkretnych prawd. Patrząc powierzchownie można te dwa typy wypowiedzi utożsamić ale warto jer ozróżniać. Ja słuchałem kilku jego konferencji i, jako ksiądz czuły na ortodoksyjne przekazywanie wiedzy, nie słyszałem niczego co było niezgodne z nauką Kościoła.
Brawo Pani Aneto.
Ksiadz chyba nie bardzo sledzi media katolickie na YT i nie wie, lub nie chce wiedziec wiecej o Zielinskim.
Można odnieść wrażenie, że posługa drugiemu ma sens jak jest wielkie wow, fajerwerki i najlepiej od razu widoczne owoce.
Zastanawia też, skoro podczas modlitwy miał Ksiądz niepokój, to czy nie jest to kryterium, że nie było to Boże… myślałam, że owocem Ducha Świętego jest pokój serca…
Napisałem, że to pewien niepokój związany z nakręcaniem się. A więc tu chodzi o emocje. A nie o prawdziwy pokój, bądź niepokój. Nie można tego mylić. A w ogóle wczytując się w św. Ignacego z Loyoli, to często to co Boże pokój przychodzi później. Jeśli miałbym jakieś szczęście od razu, a potem by przyszedł niepokój, byłoby to bardziej podejrzane.
Ok. Czyli w sumie taka loteria. Trudno znaleźć jednoznaczne kryterium.
Myślę, że wyjaśniając takie pojęcia w kontekście bardzo konkretnych ich znaczeń warto zadbać o precyzję wypowiedzi żeby nie wprowadzać zamieszania pojęciowego u czytających. Czytając odpowiedź dla D. mam wrażenie, że pokój raz jest darem Boga a raz emocją. A to dwie różne rzeczy jednak. Może pisząc o niepokoju podczas modlitwy warto zadbać o precyzję pojęciową i nie nazywać tego niepokojem ale jakimś poruszaniem emocji.
Widzę, że Ksiądz skasował wszystkie nasze komentarze, a szkoda.
Proszę Księdza, bynajmniej nie było moim celem zdenerwowanie Księdza, tylko spojrzenie na tę kwestię osoby, która nauczaniem o Ewangelii Sukcesu, nie zachwyca się.
Kocham mój Kościół, szanuję wszystkich duchownych i każdego dnia modlę się w Waszej intencji.
Błogosławionej nocy
Bóg tak nas prowadzi i tak nam towarzyszy, żeby nas zbawić i żeby Jego Imię było uwielbione. Jego chwała nasza korzyść :). Oby w opisywanych wydarzeniach wzrastała Jego chwała a uczestnikom towarzyszyło doświadczenie Jego zbawczej łaski :).
Niech bedzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja Zawsze Dziewica.
….„Ty jesteś Piotr Opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą.“
O swoim zyciu moglabym napisac ksiazke, ile razy Bog , Jezus,Maryja , sw Jozef, wylawiali mnie z sidel zlego , kazdy kto doswiadczyl namacalnie dzialania szatana w swoim zyciu, nigdy nie opusci Boga.
Mam kolezanke ,byla niewierzaca, teraz uwaza ze sie nawrocila, kocha Boga, Maryje, zbiera ofiary dla bezdomnych po mszach swietych, ale zyje w grzechu, czesto narzeka na swoje zycie, ale uwaza ze tak chce Bog, ja jej mowie, „gdybys zerwala z grzechem, Bog prowadzilby cie inaczej“, z czasem zaczela opowiadac o tym co zlego dzieje sie w kosciele, ze papiez to sluga masonoow, ze ksieza zwodza ludzi….wiele innych podobnych historii, podkladala mi rozne ksiazki, filmy z ksiezmi mowiacymi o Bogu, ktorych kosciol odsunal od poslugi,zaczelam sie w to wciagac, bylam w rozsypce, pytalam Boga „kto mowi prawde,gdzie jest prawda, czy trzeba uwazac na papieza?czy ksieza maja racje mowiac ze kosciol upada, ze to koniec?“ codziennie w myslach prosilam Pana Boga, aby dal mi odpowiedz, i ktorejs niedzieli na mszy , uslaszalam glos w sercu, ktory utwierdzil mnie w przekonaniu:
„ sluchaj kosciola, tam jest Duch Swiety, nawet jesli ktorys z pasterzy/wiernych popelni blad, zgrzeszy, Bog wszystko naprawi, poniewaz w kosciele dziala Duch Swiety, tam nie ma porazek, tam nie ma przegranych“ czy np ks. Sopoćko (spowiednik sw.Faustyny) był mądrzejszy od Jezusa? Oczywiscie ze nie, a jednak swieta Faustyna usłyszała od Pana Jezusa: „Jego wola ponad wolę moją. Córko moja, wiedz, że większą chwałę oddajesz mi przez jeden akt posłuszeństwa niżeli przez długie modlitwy i umartwienia”.
Jesli przestaniemy sluchac kosciola, to kogo zaczniemy sluchac?
Czytajac dalej dzienniczki sw Faustyny:
„Większą nagrodę otrzymasz za posłuszeństwo i zależność od spowiednika aniżeli za sama praktykę, w której ćwiczyć się będziesz. Córko moja, wiedz o tym, że chociażby ta rzecz była najdrobniejsza, ale ma na sobie pieczęć posłuszeństwa zastępcy mojego – jest miła i wielka w oczach moich.” (Dz.932)
„Wtem ujrzalam Pana Jezusa, ktory stanał w drzwiach kuchni i powiedzialam Panu: Kazesz mi isc prosic o te umartwienia, a matka przelozona nie chce mi pozwolic. Wtem Jezus rzekl do mnie: Bylem tutaj podczas rozmowy i wiem wszystko, i nie zadam twoich umartwien, ale posłuszenstwa. Przez to oddajesz mi wielka chwałe, a sobie skarbisz zasługę. (Dz.28)
Kosciol nie zabrania dzialania i gloszenia slowa Bozego Panu Marcinowi Zielinskiemu, mysle ze ataki i oskarzenia w strone Pana Zielinskiego sa dzialaniem zlego, z pewnoscia to co robi bardzo nie podoba sie diablu.
-„Nie sądzę również, że tego pana nauczanie jest zgodne z Nauką Kościoła Katolickiego. Głosi herezje i widać wpływ protestantyzmu.“
Ciekawa jestem na co sie Pani Aneto , Pani powoluje , oskarzajac dzialalnosc Pana Zielinskiego.
Pewni ludzie spreparowali falszywy list niby z kurii w ktorym rzekomo kosciol nie popiera dzialalnosci Pana Marcina, oficjalnie jednak kanclerz kurii ks. Sebastian Wisniewski odpowidzial: „.. w przestrzeni internetowej pojawiły się informacje o rzekomym komunikacie kurii, zakazującym publicznych wystąpień na terenie całej diecezji, co jest nieprawdą i nadużyciem“.
Pani slowa Pani Aneto: „Życzę Księdzu wielu łask… i odejścia od tego protestanckiego nurtu, który rozpycha się w Kościele Katolickim.“ sa wyrzeknieciem sie posluszenstwa Kosciolowi, poniewaz Pani atakuje Kosciol, oskarza, przez to burzy.Osoba slabszej wiary czytajac takie slowa, calkiem oslabnie, nie wolno nam mowic o kosciele zle, poprostu nie wolno!
Pani Anetko, niech Bog obdarzy Pania pokojem serca i miloscia .
Pozdrawiam Ksiedza serdecznie , tez mialam byc w tym roku w Zakopanem,konkretnie Koscielisko- moim ukochanym zakatku na tym swiecie, niestety sie nie udalo.Ciekawa jestem czy slyszal ksiadz o ksiedzu Jozefie Szykowskim ktory zginal w jaskini mylnej w Zakopanem, bylam w tamtym roku w tym miejscu w jaskini zaniesc kwiaty , w tym roku chcialam odwiedzic grob Pani Fulli Horak,ktory znajduje sie na cmentarzu w Zakopanem, ciekawa osoba, polecam jej ksiazke „Swieta Pani”.
Szczesc Boze i Chwala Panu!
Ola