Po zakończeniu okresu kolędy, na początku intensywnego Wielkiego Postu, udało mi się dostać kilka dni wolnego. Z racji, że nie jestem narciarzem, postanowiłem pojechać w miejsca, gdzie mogę trochę odpocząć – tak fizycznie, jak i psychicznie – a jednocześnie może coś zobaczyć, gdzieś się wyciszyć, pomodlić. Niespełna dwa tygodnie temu wpadłem na szalony pomysł wyjazdu do… północnych Włoch. Znalazłem niezbyt drogie bilety na samolot. Kupiłem je, podobnie jak na ileś różnych środków lokomocji w Italii i… dosłownie za chwilę okazało się, że z powodu epidemii koronowirusa, północne Włochy, to niedobry kierunek na wyjazd.
Znalazłem się w północnej Polsce. Może po wielu latach zajrzę do Gdańska. Ale dziś odwiedziłem pewne sanktuarium połączone z kalwarią, na Kaszubach. Pogoda nie jest najlepsza na takie spacery. Do tego prawie wszystko było pozamykane. Tak kościół, jak niemalże wszystkie kalwaryjskie kapliczki. Jedynym wyjątkiem była kaplica-Pałac Piłata, będąca jednocześnie pierwszą stacją Drogi Krzyżowej.
Mimo wszystko przeszedłem po tych kalwaryjskich dróżkach, przechodząc od kapliczki, do kapliczki, od stacji do stacji. Najpierw odmówiłem bolesne tajemnice różańca. A potem rozważałem Drogę Krzyżową. Gdy schodziłem z dwunastej stacji na dół, zobaczyłem, że droga idzie pewnymi serpentynami ku kolejnej kapliczce. Jednocześnie zauważyłem, że wydeptana była droga na skróty. Zatem i ja tą drogą poszedłem. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy przy kapliczce było napisane „Grób Jezusa”. I na końcu opisu było „XIV Stacja Drogi Krzyżowej”.
Mocno mnie to zdziwiło. Zagubiła się trzynasta stacja. Stwierdziłem, że najwyraźniej moja droga na skróty ominęła jakąś kapliczkę, a przynajmniej stację. Zacząłem wracać na górę. Dokładnie przyglądając się temu, gdzie ta trzynasta stacja może być. A, że wiedziałem, że czeka mnie niekrótki kawałek drogi, postanowiłem, że w międzyczasie wypełnię swoje codzienne zobowiązanie. W ramach naszej Wspólnoty mamy jedną różę Żywego Różańca. W tym miesiącu przypada na mnie tajemnica „Ustanowienie Eucharystii”.
I w trakcie, gdy szukałem trzynastej stacji Drogi Krzyżowej, uświadomiłem sobie, że ta właśnie stacja ma mocny związek z Eucharystią. Oto Ciało Jezusa, umęczone, jest składane w ręce Maryi. Maryja, niewiasta, jest symbolem Kościoła, który przynosi światu Chrystusa. W trakcie każdej Mszy św. Ciało Jezusa biorę w swoje ręce. Ale…
… tu pojawiły się refleksje… Czy ja zawsze mam świadomość, że to jest to samo Ciało, które było na krzyżu? Ciało umęczone za grzechy moje i osób, do których Bóg mnie posyła… A czy w moim sercu jest taki sam ból i troska, jak Maryi, która to Ciało trzymała. Jednocześnie, czy jest we mnie taka nadzieja, jak w niej? Czy przy Eucharystii jestem jak św. Jan, który trwa przy krzyżu, czy też jak inni apostołowie, którzy się boją i uciekają? Na ile potrafię się odnaleźć w Nikodemie, bądź w Józefie z Arymatei, którzy troszczą się o Ciało Pana? A na ile zupełnie się tym nie przejmuję? Czy mam przekonanie, że o to Ciało należy się tak samo troszczyć, jak oni, zanim nie pójdziemy do grobu? Te i podobne pytania przeszły mi przez głowę.
Na tym blogu pisałem już o mojej identyfikacji z różnymi stacjami Drogi Krzyżowej. Teraz zbieg okoliczności kazał mi zwrócić uwagę na tę właśnie stację i na Eucharystię. Ciekawe to o tyle, że przeżywamy rok poświęcony Eucharystii. Nie wiem ile czasu będzie we mnie taka refleksja, że Bóg chce, abym się o Jego Ciało tak troszczył jak Maryja i najwierniejsi uczniowie. Ciało Jezusa jest bezwładne, całkowicie poddane wybranemu człowiekowi. Ale w Eucharystii jest nie tylko ludzkie ciało zmarłego człowieka, ale prawdziwy, żywy Bóg, któremu chwała i cześć na wieki wieków.
Po moich rozważaniach, połączonych z poszukiwaniem trzynastej stacji, okazało się, że trzynasta stacja była połączona z czternastą. A ja po prostu wcześniej nie doczytałem. Wierzę głęboko, że Bóg ukrył coś przede mną, bym czegoś ważniejszego poszukał. I, daj Boże, znalazł.
A Ty, drogi czytelniku… Z jakim szacunkiem i świadomością odnosisz się do Eucharystii?