Rozmowy i cytaty

Wizyty kolędowe naszej parafii zbliżają się do końca. Ale dają one wiele refleksji, przemyśleń. Próby odpowiedzi na pewne kwestie stają się pomocą w następnych rozmowach. I często idąc na jakąś rozmowę jestem bogatszy o doświadczenie poprzedniej. Inna rzecz, że ileś rozmów i problemów jest podobnych.

Niemalże zawsze pytam o wiarę ludzi. A jak widzę, że jest problem, próbuję mobilizować do zmiany życia. Naprawdę łatwiej rozmawia się z osobami, które z założenia są niewierzące. Gorzej, gdy człowiek twierdzi, że wierzy, a z jego postawy i wypowiedzi niewiele na to wskazuje.

Jakiś czas temu miałem pewną rozmowę, podczas której dawałem przynajmniej kilka cytatów z Pisma Świętego. Dla człowieka wierzącego powinien to być argument, którego należy się trzymać. Bo to, co mówi ksiądz, to może być jego opinią. Ale gdy cytuje Pismo Święte, to już nie można zostać obojętnym. Albo trzeba przyjąć z wiarą, albo stwierdzić, że jednak z wiarą nie wszystko jest w porządku.

W rozmowie użyłem, jak się nie mylę, pięć ważnych dla mnie cytatów z Pisma Świętego. A to o Eucharystii, a to o Panowaniu Jezusa itp. Chyba też elementy kerygmatu. Z czteroma z tych cytatów ten mój „wierzący” rozmówca się w ogóle nie zgodził. A w piątym powiedział „tak, ale”. Przykra taka rozmowa. Ale nie był to koniec rozmowy, bo pan, który najwyraźniej zauważył, że coraz mniej ma argumentów w rozmowie ze mną (na wszystkie właśnie dawałem fragment Pisma Świętego, który pokazywał, że pan jest w błędzie) przeszedł do ofensywy. I zaczął krytykować Kościół, oczywiście politykę itp.

Tak swoją drogą, to miałem napisać wpis pod tytułem „Kościół miesza się do polityki”. Bo zdecydowana większość ludzi, którzy przyjmują księdza po kolędzie, to członkowie Kościoła. I jeśli gdziekolwiek słyszę o polityce, to właśnie od takich osób. A jeśli moi rozmówcy, członkowie Kościoła, zaczynają mówić o polityce w Kościele, to właśnie sami mieszają się do polityki. I w ten sposób można by powiedzieć, że „Kościół [w tym przypadku moi rozmówcy, członkowie Kościoła] miesza się do polityki”.

Ale oczywiście nie obyło się bez ataku na pewną wypowiedź polskiego hierarchy, o której już wspominałem na blogu. Stwierdziłem, że rozumiem, że ten mój rozmówca najwyraźniej słuchał całego wywiadu i wie, że to, co podają media, to tylko wyrwane z kontekstu zdania. Mój adwersarz wyjaśnił jednak, że taki fragment wystarczy, by sobie wyrobić zdanie o całej wypowiedzi.

I w tym momencie nawiązałem do jeszcze jednego fragmentu Pisma Świętego. Oświadczyłem, że jeśli w oparciu o fragment wyrabiamy sobie zdanie o całości, to trzeba by powiedzieć, że Pismo Święte mówi, że nie ma Boga. Tak.. jest takie zdanie w Biblii. Tyle tylko, że wystarczy odrobinę większy fragment przeczytać, by się dowiedzieć: „Mówi głupi w swoim sercu: >nie ma Boga<” (Ps 53,2). Gdybyśmy sprowadzili całość Biblii do jej małego kawałka, to moglibyśmy dojść do głupoty.

Ale może warto pomyśleć, czy jeśli ktoś słuchając tylko fragmentu wypowiedzi metropolity krakowskiego (lub kogokolwiek innego), wyrabiamy sobie zdanie o całości, nie zasługujemy także na określenie „głupi”. Tego oczywiście mojemu rozmówcy, podeszłemu w latach, nie powiedziałem. Ale to niemalże był koniec rozmowy. Dodałem, że oczywiście nie ja jestem sędzią i nikomu drogę do wieczności nie zamykam, ale jednak zachęciłem by, spróbować zmienić podejście i myślenie. Mam wrażenie, że żona tego pana, mimo, że podobnie podchodzi do wiary, jak mąż, to jednak ileś razy przytakiwała mi i przyjmowała ze zrozumieniem. Daj Boże, że przynajmniej jej ta rozmowa pomoże. A nam pozostaje się modlić za takie osoby.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.