Poniższy wpis napisałem ponad rok temu. Ale nie upubliczniłem go. Może wydawał się trochę głupi. I może coś w tym być. Ale dziś, gdy przeglądałem szkice swoich nieopublikowanych, lecz nieskasowanych, wpisów (kilka jeszcze takich jest), to stwierdziłem, że jednak go umieszczę. Tym bardziej, że tematyka samochodu wokół mnie przewija się od początku miesiąca. Ostatni punkt jest dopisany dziś. Tak swoją drogą, to nie wiem, czy ogólnie nie powinno być tych punktów więcej. Nie pamiętam, co chciałem z tym wpisem zrobić.
Ostatnio wśród różnych porównań życia duchowego pojawiło się w mojej głowie skojarzenie z samochodem.
Podstawową zasadą działania samochodu jest jeżdżenie możliwe dzięki spalaniu paliwa. Nie ma możliwości, by co jakiś czas nie tankować auta. W innym przypadku paliwo się kończy. Można by to streścić w taki sposób, że samochód ma taką „naturę”, że zmniejsza się w nim ilość paliwa, a czasami się kończy. Ale związane z jego naturą jest w miarę systematyczne tankowanie paliwa.
W podobny sposób można powiedzieć o naturze człowieka. Mamy taką naturę, że żyjemy i funkcjonujemy dzięki łasce Boga. To On nas stworzył i podtrzymuje w istnieniu. Ale w naszej naturze jest, że poprzez grzech zmniejsza się nasze otwarcie na łaskę Bożą. A grzech ciężki jest całkowitym na nią zamknięciem.
I co wynika z tego porównania „natury” samochodu i natury człowieka?
- Podobnie jak samochód sensownie funkcjonuje, gdy ma w sobie paliwo, tak człowiek w pełni wykorzystuje dar swojego życia, gdy otwiera się na łaskę Bożą, czyli nie jest w grzechu ciężkim, a nawet unika grzechów lekkich.
- Samochód bez paliwa na dłuższą metę może być wykorzystany co najwyżej do celów innych, niż jest skonstruowanych. Tak samo człowiek bez łaski uświęcającej nie będzie żył tym, co jest zamysłem Bożym, a więc między innymi nie będzie w stanie kochać bezinteresowną miłością.
- Gdy zabraknie w samochodzie paliwa, szuka się możliwości, jak go najszybciej zatankować. Podobnie i człowiek po grzechu nie powinien w nim trwać, tylko jak najszybciej poprzez sakramenty powinien wrócić do łaski Bożej.
- Z innej strony – takiego samochodu, który nie ma w baku paliwa, nie wyrzuca się, bądź nie rezygnuje z możliwości zatankowania. Podobnie i człowiek, który kolejny raz upada w grzech, nie powinien rezygnować z walki z grzechem, ale kolejny raz wrócić do spowiedzi z wiarą i nadzieją, że kolejnym razem uda się nie wracać do tych samych grzechów.
- Nie jest najgorszą rzeczą, że w samochodzie zużywa się paliwo. Gorsze, że poprzez brak tankowania nie chce się z niego więcej korzystać. Podobnie nie jest najgorsze, że jesteśmy grzesznikami, gorzej, kiedy nic się z tym nie robimy i pozwalamy sobie na grzech.
- Inne porównanie życia duchowego do samochodu wynika z przeżytego niedawno wypadku. Grzech, to taki wypadek. Po wypadku samochód trzeba oddać do warsztatu. Człowiek, któremu zależy na samochodzie, szybko oddaje do naprawy, a potem z tęsknotą czeka na zwrot. Podobnie powinno być i z człowiekiem po grzechu. Jeśli człowiekowi zależy na Bogu nie będzie zwlekał z naprawieniem zerwania z Bogiem (czyli nawróci się i pojedna), a każdy moment na to oczekiwania będzie tęsknotą za ponownym pełnym spotkaniem.
Ludzie którzy zostali porwani przez Boga doświadczają takiej tęsknoty, która aż boli, a jednocześnie przynosi radość i ma się taką siłę, że można góry przenosić mimo swoje ułomności. Po ludzku nie do uwierzenia, a jednak się dzieje.