„Przypadki” z telefonem

W miniony weekend prowadziliśmy kurs „Bartymeusz”. Może jeszcze to jakoś opiszę, bo ogólnie piękna sprawa. Ale chciałbym podzielić się pewną historią, związaną z tym weekendem.

Po dojechaniu na miejsce zaczął mi szwankować telefon. Jakieś ustawienia na przemian się włączały i wyłączały. Ostatecznie okazało się, że mój telefon się zablokował. Tzn. jakimś „cudem” trzykrotnie został wpisany błędny kod PIN (chociaż ja nic nie naciskałem – pewno to chodziło o niezablokowaną klawiaturę, ale mimo wszystko to dziwne). I, aby odblokować telefon trzeba było wpisać kod PUK. Którego oczywiście przy sobie nie miałem. Nawet nie byłem pewny, czy i gdzie ja go mogę mieć w domu.

Zablokowanie telefonu karty SIM i telefonu spowodowało, że ja nawet nie bardzo mogłem dostać się do książki adresowej telefonu. Musiałbym wszystko otwierać, przekładać kartę SIM itp. Ponieważ na kursie nie było zbyt dużo wolnego czasu, postanowiłem tego nie zrobić.

Ktoś mógłby w tym momencie stwierdzić, że to nie problem nie mieć pod ręką telefonu. I niby tak. Można było pracować nad kwestią wolności w używaniu takich urządzeń i kontaktu z innymi. I tak starałem się to traktować. Jednakże wiedziałem, że muszę w niedzielę dotrzeć do parafii. Ale nie byłem pewny na którą. Wcześniej zapowiadałem, że będę na 15. Ale po pierwsze nie byłem pewny, czy proboszcz tę informację zakodował. (Po fakcie okazało się, że jednak nie do końca). A po drugie wolałem nie mieć konieczności dotrzeć na godzinę 15, tylko na 17. To była kwestia pewnego luzu w pakowaniu się po rekolekcjach, wyjazdu itp.

Chciałem zatem skontaktować się z którymś z księży z parafii, by potwierdzić, co i jak z moimi niedzielnymi posługami. Ale przez zablokowany telefon miałem z tym problem. Jednakże oddałem to Bogu, mówiąc, że On się tym zatroszczy.

I tak chyba trzeba to traktować. Ostatecznie udało mi się skontaktować z jednym z księży, bez rozbierania mojego telefonu, ani korzystania z pomocy innych ludzi. Jak?

Tu właśnie pojawiają się tytułowe „przypadki” z telefonem. Uświadomiłem sobie, że ja ze sobą mam drugi telefon. Ja ogólnie mam jeden telefon i nigdy nie miałem dwóch przy sobie. A tu się właśnie tak stało. Jak? Otóż jako jeden z odpowiedzialnych za obsługę przyszłorocznych Światowych Dni Młodzieży w naszej parafii, miałem do dyspozycji telefon, na który ludzie mogą dzwonić w tej sprawie. W sumie, to ten telefon powinien był być u ks. Marcina. Bo to on jest głównym odpowiedzialnym. Jednakże zbieg wydarzeń okazał się „przypadkowy”. Najpierw planowane było, że wykorzystamy jakiś jego stary aparat, by kupić starter pewnej sieci. Okazało się, że nie bardzo można tego startera kupić. Natomiast ja miałem też jakiś stary aparat, do którego można było włożyć starter dowolnej sieci. I taki też kupiłem. Włożyłem kartę i nie zdążyłem oddać tego telefonu ks. Marcinowi. Wyjeżdżając na weekendowy kurs w ostatniej chwili stwierdziłem, że może jednak się przydać (chociaż przez dwa tygodnie nikt nie dzwonił), więc go ze sobą zabrałem.

I w niedzielę rano mi się to przypomniało. Tyle tylko, że problemem mógłby być numer telefonu do któregoś z księży w parafii. Ale, że to był mój stary aparat, a ja wcześniej w miarę blisko znałem ks. Franciszka, to i jego numer się znalazł w książce telefonicznej. I w ten sposób udało mi się skontaktować z parafią.

I tak można powiedzieć, że to wszystko przypadkowo. To, że nie aparat ks. Marcina, tylko mój. To, że aktualnie ja miałem ten aparat. To, że w ostatniej chwili mi coś (KTOŚ) podpowiedziało, żeby ten telefon ze sobą zabrać. To, że znałem wcześniej ks. Franciszka i dlatego miałem jego numer. itp. itd. Ostatecznie, że zablokował mi się osobisty telefon. Ktoś mógłby stwierdzić, że to wszystko przypadki. A ja nie wierzę w takie przypadki. Ktoś nad tym czuwa. Pomógł mi powalczyć o wolność względem urządzeń elektronicznych (bo ostatnio różnie z tym u mnie było), a jednocześnie zatroszczyć się o to, bym jednak to, co konieczne załatwił, mimo (po ludzku patrząc) prawie beznadziejnej sytuacji.

Chwała Panu!

2 komentarze do “„Przypadki” z telefonem

  1. Justyna

    Chwała Panu!
    Piękne są takie świadectwa działania Boga w codzienności. Wzmacniają wiarę w to, że Pan naprawdę się o nas troszczy w każdej sytuacji. Oby każdy miał taką wiarę, by wypowiadać słowa: „oddałem to Bogu, mówiąc, że On się tym zatroszczy”…

    Odpowiedz
  2. jewka

    Witam Księdza serdecznie
    I widocznie tak miało być…I Chwała Panu…wszystko dobre, co się DOBREM kończy!
    Przecież „przypadki”podobno są tylko w gramatyce….!? I ja mam od jakiegoś czasu dziwne”przypadki”….i troszeczkę zaczynam się bać…ale modlę się o spokój myśli i ta modlitwa daje ukojenie…wiem, że nie jestem sama….Pozdrawiam.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.