Dosyć długo tu nic nie pisałem. Do tej pory cały czas coś się działo wokół mojej Wspólnoty i w sumie cały czas było sporo do zrobienia w niedalekiej przyszłości. Na dzisiejszy dzień, mimo tego, że jutro w mojej parafii rozpoczną się rekolekcje parafialne i będzie dużo pracy, mogę stwierdzić, że mam chwilę spokoju. Za mną (nami) prowadzone rekolekcje parafialne.
W życiu prowadziłem sporo rekolekcji – ale głównie dla zamkniętych grup. A to były kursy ewangelizacyjne, a to rekolekcje dla kandydatów do bierzmowania, ale też rekolekcje szkolne. Także kiedyś prowadziłem pseudo-rekolekcyjny cykl spotkań dla rodziców dzieci komunijnych. Pamiętam, że też w jednej z parafii, w której pracowałem, prowadziłem mini rekolekcje dla grupki młodzieży. Ale nigdy wcześniej nie prowadziłem rekolekcji parafialnych. Aż do teraz. Wprawdzie parafia była nieduża i miewałem już większe grona odbiorców (rekolekcje szkolne oraz nauki dla rodziców dzieci komunijnych), ale bardzo się cieszę z tego czasu. Wprawdzie Mszy św. nie było za dużo, jednakże nauki były dosyć długie. Do tego w poniedziałek i wtorek prowadziliśmy kilkudziesięciominutowe nabożeństwa. Muszę tu wyjaśnić, że rekolekcje prowadziłem z pomocą kilku osób z mojej Wspólnoty. Osoby te pomagały mi prowadzić śpiewy, nabożeństwa, mówiły swoje świadectwa. Dlatego też parafianie przez te dni bywali w kościele po około 2 godziny. Do tego, z racji na to, że to parafia, w której jest tylko jeden ksiądz, sporo czasu spędziłem w konfesjonale… A jednocześnie w te dni na roratach bywałem w swojej parafii.
Zatem naprawdę duże zmęczenie było przez ten czas. Ale nie żałuję. To, że ludzie tyle trwali, także na nabożeństwach (chociaż one nie były obowiązkowe) pokazuje, że im na tym zależało. Dostawałem także informacje zwrotne od ludzi, że to, czy tamto ich poruszyło, że były potrzebne te rekolekcje. Modlitwy, czy to o uzdrowienie (tak fizyczne, jak duchowe), czy o Ducha Świętego były połączone z przekazywaniem świateł poznania. I według tych Bożych natchnień wynika, że ileś osób zostało, albo zostanie uzdrowionych – nie tylko duchowo. Oczywiście – po owocach zobaczymy, co z tego wszystkiego wyjdzie.
Cieszę się także z takiego dobrze przeżytego czasu z tamtejszym proboszczem, z tymi kilkoma osobami z mojej Wspólnoty. Cieszę się też z tego, że ksiądz proboszcz poprosił, byśmy poprowadzili tam kolejne rekolekcje – tym razem czterodniowe w Wielkim Poście. Mamy już wstępnie ustalone, że poprowadzimy tam wieczór uwielbienia. Jest pomysł, byśmy tam zrobili Seminarium Odnowy Wiary, kurs Nowe Życie i… byśmy tam zakładali Wspólnotę – filię naszej SNE. Czy to nie radosne informacje? I chociaż niezbyt wygodnie jest tam dotrzeć, a mieszkańców nie za wiele, to chyba warto w tym zakątku naszej Archidiecezji się zaangażować.
Za mną (nami) pierwsze rekolekcje parafialne. Może nie ostatnie. Bardzo się cieszę i wychwalam Pana. Dziękuję też tym wszystkim, którzy za nas się modlili. Wiem, że sporo Sióstr zakonnych nas wspierało. Wspierała też moja Wspólnota. Za te wszystkie dary Bożej miłości mówię Bóg zapłać i Chwała Panu!