Od kilku dni chodzi mi po głowie napisanie tego tekstu. Mam pewne obawy, jak to będzie zrozumiane. Być może za chwilę ktoś rzuci podejrzenia, że mam coś na sumieniu, że próbuję się przed czymś wybielić. Albo po prostu kogoś chronię. Nic z tego. Jestem zdania, że przestępca (realny przestępca, a nie ktoś, kogo próbuje się wrobić) powinien siedzieć w więzieniu. Chociaż także nie zapominam, że każdy może liczyć na Boże miłosierdzie, o ile stanie w prawdzie, będzie żałował i zerwie z grzechem.
Mój wpis nie będzie dotyczył tego, kto według mnie jest przestępcą, a kto nie jest. Nie zamierzam polemizować, które środowisko ma większy związek z pedofilią, a które mniejszy. Będzie to raczej zestaw refleksji i pytań, na które nie ma jasnych odpowiedzi. Podzielę się pewnymi przemyśleniami, ale nie dam ostatecznych odpowiedzi. Ale według mnie samo postawienie pytań powinno pokazać, że rzeczywistość nie jest czarno-biała. Poniższe kwestie nie są uporządkowane według ważności. To trochę zależy od tego, co mi akurat się w głowie pojawi.
Pierwsza sprawa, która mnie intryguje, to kwestia wyrzucania ze stanu kapłańskiego. Jak bardzo ludzie świata chcą, by księdza, który dopuścił się czynów pedofilskich, nie tylko wsadzić do więzienia, ale także przenieść do stanu świeckiego? Oczywiście jestem za tym, aby jakikolwiek człowiek (niezależnie, czy to ksiądz, czy ktokolwiek inny), jeśli nie potrafi nie krzywdzić dzieci, powinien być od tych dzieci odsunięty na bardzo długo, albo na zawsze. Ale czy to musi znaczyć, że taki człowiek nie może już nigdy jako-tako żyć, np. jako kapłan? Oczywiście trudno żyć normalnie, gdy ktoś jest powodem poważnego urazu innego człowieka, a nawet zgorszenia. Jezus mówił o takich ludziach, że lepiej by było, żeby przywiązali sobie kamień młyński do szyi i rzucili się w morze. Ale czy taki ktoś musi być pozbawiony wszelkich możliwości dosyć normalnego życia? Mówię tu o sytuacji księdza, który narozrabiał w sferze moralności, odbył karę i… I właśnie co? Czy to znaczy, że już nigdy nie może być księdzem? Czy król Dawid, który wykorzystał seksualnie kobietę, zabił jej męża, został odstawiony od funkcji, którą sprawował? Czy Piotr, który zaparł się Jezusa, stracił możliwość być pierwszym papieżem? Ileż to podobnych historii zna Pismo Święte? Dlaczego Kościół musi zabronić człowiekowi być kapłanem tylko dlatego, że zgrzeszył? (powtarzam – nie mówię tu o ponownym dopuszczeniu do dzieci). Murarzowi, czy ogrodnikowi, który dopuścił się jakichś niemoralnych czynów nie zabrania się bycia murarzem, czy ogrodnikiem. Co najwyżej w oddzieleniu od dzieci. Dlaczego świat chce decydować o Kościele i pozbawiać kapłaństwa człowieka, który ma udział w wiecznym kapłaństwie Chrystusa?
Oczywiście wchodzimy tu w kwestię grzechu. Nikt nie jest bez grzechu. Także ja. I jakże nieraz boli to, gdy się upadnie. Ale tak naprawdę tylko ten grzech nie zostanie odpuszczony, do którego człowiek nie chce się przyznać (przed Bogiem) i nie chce zmienić życia. Ileż to różnych spowiedzi jako ksiądz słuchałem? Ile bólu serca? Jak nieraz człowiek potrafi wpaść po uszy w jakieś straszne rzeczy… Ale jak często widzę, jak piękne i ważne jest miłosierdzie Boże. Świat jednak się na tym nie skupia. Wykorzystuje walkę z pojedynczymi przypadkami pedofilii u księży, aby tych księży zabrakło, a jednocześnie, by pozwolić innym na niemoralność. Tu naprawdę przydałoby się zacytować słowa Jezusa „kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień”. Ale ja mam wrażenie, że o to chodzi, że świat bardzo chce rzucać kamieniami. Tylko nie ma formalnej odwagi zacząć jako pierwszy. I udaje, że robi coś dla dobra tych grzeszników, którzy są kamienowani. A przy okazji chce, aby ludzie z niezbyt dużymi grzechami zaczęli pierwsi rzucać. A potem, by w tych rzucających nie rzucać (np. słowami z ambony).
Kolejna sprawa, która mi przychodzi do głowy, chociaż domyślam się, że bardzo kontrowersyjna, dotyczy kalibru przestępstwa. Oczywiście każda pedofilia jest ogromnym złem. Ale mam takie wrażenie, że jednak nie jest tak samo traumatyczne dotknięcie w miejsce intymne, a brutalny gwałt w znaczeniu, jak rozumiemy przy osobach dorosłych. Pedofilią jest też np. przedstawianie nieletnim pornografii. Czyli jeśli ktoś pokaże niespełnapiętnastolatkowi pornografię jest tak samo pedofilem, jak ten, kto poda jedenastolatce pigułkę gwałtu i fizycznie ją wykorzysta. Czy to naprawdę trzeba tak samo traktować? Ja nie twierdzę teraz, że za te rzeczy są takie same wyroki sądowe (nie wiem), ale tu jest pedofil i tam jest pedofil. Ale czy mówiąc o problemie pedofilii powinno się wrzucać wszystko do jednego przysłowiowego wora? Czy każdy, który złamie prawo w kwestii pedofili, niezależnie od kalibru, musi przestać być księdzem?
Następna rzecz: Wiele spośród spraw, które są wyciągane na światło dzienne dotyczą przeszłości. Ja w tej chwili nie chcę nawet mówić o przedawnieniu spraw. Ale jeśli obowiązek doniesienia o pedofilii sięga ostatnich kilku lat, to dlaczego stawiane są zarzuty względem biskupa, który w ostatnich latach nie spotkał się z pedofilią, a te sprawy, o których wiedział się przedawniły? Świat naprawdę chcę wciągać Kościół w sprawy, które mają pokazać, jak źle działają hierarchowie, czy kapłani, aby móc rzucać kamieniami.
Inna jest jeszcze sprawa, która dużo wnosi i warto o niej mówić. Wiem z wiarygodnego źródła, że kilkadziesiąt lat temu w Stanach Zjednoczonych, gdy przyłapano żołnierza na pedofilii, oprócz zapewne jakiejś kary, wysyłano człowieka na pół roku terapii. A potem przesyłano do innej jednostki. Było takie przekonanie, że pedofilia jest pewnym zaburzeniem/chorobą, które można leczyć. I później było przekonanie, że taka osoba się nadaje do pracy i tak właśnie się działo. Co z tego wynika? Nie tylko w Kościele przenoszono pedofila gdzieś indziej. I nie piszę tego, aby pogrążyć amerykańską armię. Ale jestem przekonany, że takie standardy były w wielu instytucjach. Takie było wtedy prawo, taka była praktyka. Było po prostu przekonanie, że da się wyprowadzić człowieka na prostą, w której nie będzie krzywdzić innych. A pomocą miała być także zmiana otoczenia. Po czasie okazało się, że jednak ta praktyka była często nieskuteczna. Chociaż nie zawsze.
I, mam nadzieję, że w armii amerykańskiej już tego nie ma. I mam też taką nadzieję, że w tej chwili Kościele też tego nie ma, albo za chwilę nie będzie. Oczywiście oglądając ostatnio pewne filmy można dojść do wniosku, że jest inaczej. Ale może jednak to już jest przeszłość. Jestem przekonany, że Kościół jest tą instytucją, która jako pierwsza podjęła tak zdecydowane kroki, by zmienić swoje postawy. Kościół, składający się z grzeszników, jest prowadzony przez Ducha Świętego, który jak ogień wypala to, co złe. I Kościół obecnie chyba najmocniej uświadamia sobie, jak niewystarczające są ludzkie środki do tego, aby się samemu oczyścić. I w żadnej innej instytucji nie ma tak zdecydowanych procedur walki z pedofilią, jak właśnie w Kościele. Szkoda, że inne instytucje, inne grupy społeczne, tak nie walczą z tym problemem.
Ktoś mógłby napisać, że widać, jak sobie nie radzimy, jako Kościół. W stu procentach nigdy się nie uda. Nie wyeliminujemy ludzkich grzechów. Tym bardziej, że wiele problemów wychodzi poza kwestię duchowieństwa. Każdy kapłan jest „z ludu brany i dla ludu ustanawiany”. Tacy będą księża, jakie będą rodziny, jakie będzie społeczeństwo. Jak uda się, by procent przestępców wśród duchownych był zdecydowanie mniejszy niż w społeczeństwie, to trzeba się cieszyć. A na moją wiedzę tak właśnie jest. Przy czym nawet jeden przypadek pedofila, to zdecydowanie za dużo. Ale zadbajmy, aby społeczeństwo nie było otwarte na niemoralność. Dopóki pornografia nie przestanie być ogólnie dostępna, dopóki nie będzie bardziej zdecydowanej walki z aborcją (która zazwyczaj jest konsekwencją jakiejś niemoralności), dopóki będą lansowane treści skierowane na rozwiązłość, homoseksualizm itp., dopóty taki problem będzie się pojawiał. Jeśli chcemy, by w świecie było moralnie, to zmieńmy ogólnie postawy. I to nie w ten sposób, że znajdziemy takiego, czy innego księdza (a nawet biskupa), do którego można się przyczepić. Zacznijmy jednak walczyć o moralność naszych dzieci i całych społeczeństw, a i wśród duchownych będzie mniej nieczystości. My zaś, katolicy, jednocześnie módlmy się za kapłanów, aby nie błądzili w grzechach, ale by trwali przy Chrystusie, opiekując się Jego Owczarnią. Módlmy się także za ofiary wszystkich przestępców oraz o nawrócenie grzeszników.