Od kilku miesięcy w wolnym czasie – głównie w trakcie jazdy samochodem – słucham jako audiobooka tekst Pisma Świętego. Jestem aktualnie w trakcie Ksiąg Królewskich. Jednym z ważniejszych bohaterów tychże ksiąg jest prorok Eliasz. Jest on o tyle ważny, że należy go traktować, jako największego z proroków przed narodzeniem Jezusa. Potwierdzeniem tego faktu może być scena przemienienia na górze Tabor. Tam wraz z Jezusem objawił się Mojżesz i właśnie Eliasz. Pierwszy z nich był najważniejszym przedstawicielem starotestamentalnego Prawa, a Eliasz proroków.
Przyglądając się życiu Eliasza można dojść do pewnych wniosków. Okazuje się, że na kartach Pisma Świętego aż tak dużo wydarzeń z Eliaszem nie było. Zapewne wszystkie te opisy dotyczą przestrzeni kilku lat, w tym około trzech w domu wdowy w Sarepcie Sydońskiej.
Co takiego zatem zrobił Eliasz, że zasłużył na miano największego z proroków, mimo, że nie ma swojej księgi w Biblii? Pierwszą rzeczą była zapowiedź królowi Achabowi, że przez kilka lat nie będzie padał deszcz. Potem był żywiony przez kruki, a następnie przez wspomnianą wdowę w Sarepcie z niewyczerpującego się dzbana oliwy i garści mąki. W trakcie tego pobytu dochodzi do wskrzeszenia syna wdowy.
Kolejne, chyba jednak najważniejsze, wydarzenie to jeden z piękniejszych (według mnie) znaków w Starym Testamencie. To pewien pojedynek między Eliaszem a prorokami Baala, w którym Bóg słuchając modlitwy swojego proroka rzuca ogień i przyjmuje całopalną ofiarę. Znak ten był dla Izraelitów potwierdzeniem mocy Boga w przeciwieństwie do braku jakiejkolwiek mocy Baala. Konsekwencją tego wydarzenia było zabicie przez Eliasza 450 proroków Baala, a także wściekłość królowej Izebel. Nie jestem pewien, czy to zabicie pseudoproroków należy zaliczyć do całkowicie chlubnych dzieł Eliasza. Chociaż w tamtych czasach ten wielki prorok nie działał wbrew Prawu.
Wściekłość Izebel doprowadziła do ucieczki Eliasza. Można zapytać, czy taki wielki prorok, mający tak ogromną moc modlitwy powinien się bać jakiejś kobiety? Jak widać bał się, odechciało mu się robić różnych rzeczy. Chciał wręcz umrzeć. Jednakże został powołany przez Boga do kolejnych zadań, w tym namaszczenia kilku królów i proroka Elizeusza. Eliasz wypełnia te zadania. Po drodze coś jeszcze przepowiada Achabowi, prosi Boga o rzucenie ognia na kilka oddziałów króla Ochozjasza, uderza swoim płaszczem w rzeki Jordanu, a te się rozstępują, a ostatecznie ognistym wozem zesłanym z nieba odlatuje ku Bogu.
Czytając, co i jak tu napisałem, mógłby ktoś stwierdzić, że spłyciłem historię Eliasza. Nie wykluczam tego. Ale naprawdę tych różnych rzeczy nie było jakoś wyjątkowo dużo. Oczywiście sprawa wskrzeszenia młodego człowieka, zwycięski wspaniały pojedynek z prorokami Baala, spowodowanie rozstąpienia wód Jordanu, przekazanie kilku prawdziwych słów proroczych i zabranie przez wóz ognisty nie były błahymi sprawami. Jednakże w mojej głowie pojawia się taka myśl, że chyba nie aż tak dużo, by być uznanym za największego z proroków. Tym bardziej, że niektóre z jego działań w świetle obecnej wiary wydają się mało chlubne.
Ale może właśnie rzecz w tym, że to tylko kwestia mojego patrzenia na to. Może mam wyobrażenie, że Eliasz powinien zrobić więcej, dłużej działać itp., by zasłużyć na miano największego. Ale to tylko moje wyobrażanie. Dochodzę do wniosku, że to idzie w parze z moimi oczekiwaniami do tego, co Bóg ode mnie chce. Niewątpliwie jest w tym ileś przekonania, nota bene potwierdzonego różnymi znakami, że Bóg zaprasza mnie do jakichś wielkich rzeczy. Ale może moje wyobrażenia przekraczają sporo bardziej to, co samo w sobie jest wielkie. Kiedyś jeden ksiądz w spowiedzi mi powiedział, że przecież kapłaństwo już jest wielką rzeczą. A inny dodał, że bycie egzorcystą jest też czymś wyjątkowym. Ale mam wrażenie, że chyba mi mało. I chyba dochodzę w tej chwili do wniosku, że chyba obrazoburczo chciałbym być prawie tak wielkim jak Bóg. A to niemożliwe i mało pokorne z mojej strony. Nie ma co oczekiwać, że wielkie rzeczy, do których mnie Bóg powołuje, będą wyglądały codziennie jak wspomniany pojedynek Eliasza z prorokami Baala, albo, że tych w miarę dużych wydarzeń będzie tak dużo, że można wiele książek napisać. Eliasz zrobił dosłownie kilka mniej lub bardziej znaczących rzeczy na przestrzeni kilku lat. Więc większość tych spraw dokonywała się z niezbyt dużą częstotliwością. A do tego w międzyczasie chwilę po największych znakach, był moment w jego życiu, gdy miał wszystkiego dość.
Myślę, że spisane na kartach Pisma Świętego dzieje Eliasza, powinny wielu z nas dać do myślenia. Wielkim człowiek staje się nie przez nie wiadomo jak dużo zrobionych rzeczy, nie przez najwspanialsze znaki (chociaż one mogą o czymś świadczyć), ale przez wierność Bogu i Jego słowu. Nie przeszkadza nawet to, że po drodze może się wielu rzeczy odechciewać. Ważne jednak, by być gotowym odpowiedzieć na Boże wezwanie, a kiedy Bóg powie, co zrobić – wypełnić tak dobrze, jak się potrafi.
Witam Księdza serdecznie
Tak się składa,że parę dni temu też czytałam o Eliaszu i Mojżeszu z powodu Przemienienia Pana Jezusa na górze Tabor. Chciałam zrozumieć dlaczego Bóg właśnie Ich zesłał w to miejsce. Obaj nie umarli zwykłą śmiercią, nigdzie nie ma ich grobów ?
Zarówno Mojżesz jak i Eliasz „rozpłynęli” się w niebie…Nie umiem odczytać tej symboliki
to jest dla mnie bardzo trudne !
Jeśli chodzi o Mojżesza, to w miarę jasna sprawa. Wielokrotnie w Piśmie Świętym – także w Ewangelii – pojawia się sformułowanie „Prawo i Prorocy”. Mojżesz niewątpliwie jest największym „prawodawcą” – w znaczeniu praktycznie całe Prawo Żydów Bóg przekazał właśnie przez Mojżesza. A Eliasz był największym z proroków. I to chyba jednak chodzi głównie o ten pojedynek z prorokami Baala. Także o Eliaszu była mowa, przy zapowiadaniu przyjścia św. Jana Chrzciciela. On miał przyjść w mocy Eliasza. I to Jezus potwierdził. A, że o Janie Chrzcicielu Jezus mówił, że to największy z narodzonych z niewiasty, więc jeśli był on porównywany do Eliasza, to znaczy, że Eliasz naprawdę był wielki.
Dziękuję
Czyli jednak oczywista oczywistość…Mojżesz jako przedstawiciel Prawa,a Eliasz-Proroków, a człowiek doszukuje się nie wiadomo czego…
Niech Bóg Księdzu obficie błogosławi, obdarza potrzebnymi łaskami i umacnia na drodze kapłańskiego powołania 🙂
Dziękuję za dzielenie się wiarą na tym blogu i pomoc w rozwiązywaniu różnych trudności 🙂
Wielka Sobota…pamiętam mojego ukochanego księdza i przewodnika duchowego, którym był ks. Roman Trzciński…Na święceniu pokarmu, a było to bardzo dawno temu…
nie wytrzymał…i powiedział: ” nie machaj tak rękoma , nie jesteś jajem”…Dzisiaj jest tak samo…i to jest bardzo smutne…albo w Wielki Piątek jakaś pani pyta się mnie : czy będzie msza o 9….? Odpowiadam,że dzisiaj nie ma żaddnej mszy i słyszę : jak to ?…Wiem potrzeba cierpliwości i wiary…Alleluja
Witam Księdza serdecznie
I bardzo dziękuję….ta poprzednia myśl była zupełnie NIEPRZEMYŚLANA…czasami bloga postrzegam jak maila i stąd taka myśl i szczerość… Pozdrawiam
Witam Księdza serdecznie
Alleluja…mam z tym problem…właściwie nie lubię tego słowa…może nie tak….kojarzy mi się z amerykańskimi filmami, a nie z Jezusem…ale jest radosne…daje siłę….
To jest bardzo fajne ….że Księdza blog, ostatnio istnieje bez Księdza udziału, ale w Księdza intencji…jednak…Chwała Panu….Pozdrawiam