Na razie lepiej

W ostatnich tygodniach miałem dużo trudności – nie wiem, czy bardziej z sobą, czy z otoczeniem. Ileś czytelników tego bloga dostrzegło to i docierało do mnie ileś głosów podnoszących na duchu. Dziękuję za te słowa, za wsparcie.

W ostatnich dniach dostrzegłem jednak, że chyba troszkę ze mną lepiej. Chociaż nie potrafię powiedzieć, czy te wnioski powinienem wyciągać po wczorajszym późnym wieczorze, ale to już szczegół. Co się stało, że jest lepiej? Trudno stwierdzić. Na pewno jest w tej chwili mniej zajęć niż w pierwszym tygodniu września. (Chociaż nadal jest dużo, w tym praca w gimnazjum.) Mam szansę być bardziej wyspany i wypoczęty.

Kolejna sprawa, to pewne rzeczy na obecną chwilę się poukładały i mniej rzeczy mnie zaskakuje. Zauważyłem, że najtrudniej mi kiedy jest ciężko fizycznie, a jeszcze ktoś dokłada zupełnie nieplanowane dodatkowe zajęcia, szczególnie w sposób niekoniecznie sprawiedliwy. W ostatnich dniach tego nie było.

Kolejna sprawa, to powrót do spotkań Wspólnoty/SNE. Bardzo pomocna jest wspólna modlitwa, a także bycie wśród ludzi, którzy są dla mnie ważni, a także dla których ja jakoś jestem ważny. To niewątpliwie jest istotny aspekt. Wprawdzie człowiek jest ważny i kochany przez Boga, ale nieraz po ludzku potrzebne jest poczucie bycia potrzebnym innym. I taką możliwość daje bycie we wspólnocie.

Kolejna sprawa, to wspólna posługa ewangelizacyjna. Nic tak wspólnoty nie jednoczy, jak wspólne zaangażowanie w ewangelizację. Zaczynamy się szykować do kursu Nowe Życie, do tego kilka dni temu Msza św. z modlitwami o uzdrowienie i uwolnienie, a także kwestia wspólnych modlitw na egzorcyzmach. Bywały przed wakacjami takie sytuacje, gdy niemalże nie było z kim się modlić i posługiwać. A teraz lepiej się to zaczęło.

Można by tu jeszcze ileś rzeczy wymieniać. Ale myślę, że jest jeszcze jedna rzecz, zupełnie inna. W wakacje słuchając po drodze różnych nagrań – także audiobooków o. Szustaka – dochodzi do mnie, że tak naprawdę, aby zwyciężyć, zbliżyć się mocno do Boga, potrzeba dać się wyniszczyć, dotknąć dna. I chyba gdzieś na to przyzwoliłem sobie i Bogu. Zawsze można narzekać, zawsze można znaleźć jakiś rąbek spódnicy, który baletnicy przeszkadza. A może po prostu trzeba pozwolić działać Bogu. Modliłem się o to, by Bóg mnie oczyszczał, oświecał, modlę się o świętość. I może Bóg dał jakiś przełom. A może po prostu Bóg daje chwilę wytchnienia. To nie jest tak, że jest idealnie. Ale potrzeba umieć cieszyć się nawet drobną radością. Nie skupiać się i nie nastawiać na złe rzeczy. One zawsze będą. Ale dać się Bogu poprowadzić mimo krzyża. Bo krzyż jest po to, by razem z Chrystusem obumrzeć, a potem zmartwychwstać i wydać plon stokrotny.

Podejrzewam, że jeszcze wiele razy będę tu wracał w smutnej atmosferze. Ale trzeba cieszyć się życiem i tym, co Bóg w tej chwili daje. A On będzie to oczyszczał i uświęcał, by ludzi do Boga pociągać – na Jego chwałę.

3 komentarze do “Na razie lepiej

  1. jewka

    Księże Jacku
    Najbardziej lubię pierwszą Mszę o uzdrowienie i uwolnienie po wakacjach….zawsze jest w Niej nadzieja i pokój i …Chwała Panu za to. Chciałoby się , żeby to trwało i trwało bez końca …ale trzeba wracać do domu…niestety.
    Bardzo się cieszę z moich decyzji bo wiem, że tak miało BYĆ. Amen.

    Odpowiedz
  2. Justyna

    Chwała Panu! Piękne i budujące wnioski! Dziękuję! A może właśnie Jezus ulitował się nad Księdzem na Mszy św. o uzdrowienie i uwolnienie? 🙂

    Radujmy się w Panu!

    Pozdrawiam,

    Justyna

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.