Moje problemy z wiarą, czyli o pewnej modlitwie

Jedna pani w trakcie kolędy pytała mnie, czy wierzę mocno, czy mam wątpliwości. Odpowiedziałem, że nie ma osób bez żadnych wątpliwości. Nie ma osoby dosknałej – także w sprawach wiary. Inna rzecz, że te wątpliwości mogą być na różnym poziomie.

Ja nie mam wątpliwości, że Bóg istnieje. Nie mam wątpliwości, że jest wszechmogący. Nie mam wątpliwości, że jest w stanie uzdrowić nawet z najcięższej choroby. Byłem świadkiem cudów, gdy w jednej chili, w trakcie modlitwy, dokonywały się niewytłumaczalne uzdrowienia. Ba… nie mam wątpliwości, że Bóg także i przeze mnie potrafi czynić te cuda. Bo już takie się działy.

Gdzie zatem moje wątpliwości? Mam wątpliwości, czy Bóg każdego człowieka chce uzdrowić. A w związku z tym, czy Bóg chce, bym się nad każdym człowiekiem chorym modlił o uzdrowienie.

Miałem w ostatnich dniach taką właśnie sytuację. Młody chłopak – od kilu lat chory na jedną z najcięższych odmian nowotworu złośliwego. I tak, jak niektórzy twierdzą, już cudem jest, że on jeszcze żyje. Od wejścia do mieszkania „korci” mnie, by się nad nim pomodlić. Domyślam się, że w nim jest ileś wątpliwości z wiarą w Boga, Jego moc i chęć pomocy. I mam rację. Nie proponuję (przynajmniej na początku) modlitwy. Opowiadam o różnych cudach – tak z Ewangelii, jak i z życia. Sugeruję, by kiedyś wyraził swoją wiarę poprzez poproszenie księdza o sakrament chorych. Co ciekawe – nikt w wierzącej rodzinie przez ostatnie kilka lat na taki pomysł nie wpadł…

Ale moje myśli, by jednak spróbować się pomodlić, nie zmniejszają się. Decyduję się zaproponować taką modlitwę z nałożonymi rękoma, jednocześnie oczekując na jego zgodę. Pomodliłem się – tak bardzo szczerze, jak potrafię. Ale nie wiem, co z tego będzie. Bardzo bym chciał, by Bóg tego chłopaka uzdrowił. Chciałbym, by był świadkiem działającego Chrystusa. Przecież próbując wejść w Bożą logikę, taki cud mógłby wiele chwały Bożej objawić. Ale nie wiem. Wątpię. Wiem, wierzę, że ta modlitwa mogła wyprosić Boże uzdrowienie. Ale czy ta moja słaba wiara wystarczy, by tak się stało? Czy ja naprawdę wierzę, że Bóg tak chce?

W takich momentach pojawiają się wątpliwości o sens takiej modlitwy. Czy możliwe takie uzdrowienie, gdy w moim sercu takie wątpliwości? A może to nie wątpliwości w wierze, tylko znajomość życia, że nie zawsze Bóg uzdrawia ciała, bo pragnie czegoś sporo większego? A może się po prostu wygłupię, rozpalając przynajmniej trochę nadziei? Może trzeba było zostawić to Bogu, który przyszedł by w sakramencie chorych, kiedy ten chłopak sam zdecydowałby się o to poprosić?

Ale pomodliłem się. Także powtarzając słowa pewnego ojca z jednej z Ewangelii: „wierzę, zaradź memu niedowiarstwu” (Mk 9,24). Myślę, że w takich momentach trzeba podejść do sprawy jak w kwestii głoszenia Ewangelii. Podstawowa przypowieść – pierwsza z kolei – o siewcy mówi, że ten siał. A owoce były różne. Także i Jezus odchodząc z ziemi mówił apostołom:Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15). Nie mówił im, by nawracali innych (chociaż było kiedyś takie niefortunne tłumaczenie Biblii), tylko by głosili Ewangelię. Chrześcijanie mają głosić, a Bóg niech daje łaskę nawrócenia. Tak samo, parafrazując, można i podejść do modlitw o uzdrowienie: módlcie się, na chorych kładcie ręce (por. Mk 16,19), a Bóg niech daje łaskę uzdrowienia.

Amen! Niech daję łaskę uzdrowienia. Tego chłopaka uzdrowia głównie na ciele, a mnie niech uzdrawia z wątpliwości w wierze i zapewne problemów z wiarą w siebie.

Ciebie, drogi czytelniku, proszę o modlitwę w tych sprawach.

Jeden komentarz do “Moje problemy z wiarą, czyli o pewnej modlitwie

  1. jewka

    Witam Księdza serdecznie
    Modlę się codziennie za Księdza i za to co Ksiądz robi dla ludzi i pewnie jest wiele takich modlitw, ponieważ Ksiądz jest otoczony wspaniałymi ludźmi, którzy wiedzą jak Księdzu pomóc…MODLĄC SIĘ!!!
    Nie wiem czy Ksiądz zna historię ojca Tardifa z Quebcu ?
    Otóż o. Tardif był misjonarzem w Zgromadzeniu Misjonarzy Serca Jezusa w Republice Dominikany.Pewnego dnia, gdy prowadził rekolekcje w Ruchu Rodzin Chrześcijańskich poczuł się bardzo źle i został odwieziony do szpitala. Myślał sobie wtedy:”medytowałem wielokrotnie na temat śmierci i głosiłem kazania,ale nigdy nie ćwiczyłem umierania ?!” Diagnoza brzmiała: ostra gruźlica płuc. Wrócił do Kanady.I gdy tam leżał w szpitalu poddając się badaniom, odwiedziło Go 5 świeckich osób z grupy modlitewnej Odnowy Charyzmatycznej. Były to lata 70 ubiegłego wieku, a więc tego typu modlitwy były rzadkie.Nawet sam ksiądz nie miał wiary w Odnowę Charyzmatyczną, choć nie był jej wrogiem. Osoby te powiedziały: za chwilę zrobimy to o czym mówi Ewangelia:” Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie”.Ksiądz nigdy nie widział czegoś takiego…nie podobało mu się to…czuł się śmiesznie. W czasie modlitwy poczuł silne ciepło w płucach.Pomyślał, że to następny atak gruźlicy i wkrótce umrze. Jednak Pan mówił: „Uczynię Cię świadkiem mojej miłości”
    Po 3 czy 4 dniach czuł się doskonale i wyszedł ze szpitala, wbrew lekarzom, którzy szukali gruźlicy, która zniknęła…
    Ojciec Emilien Tardif mówi : „Pan uzdrawia nas z taką wiarą jaką mamy. Nie chce od nas więcej tylko właśnie tyle”
    Niestety sakrament namaszczenia chorych, który kiedyś nazywał się ostatnim namaszczeniem przez swoją pierwotną nazwę budzi w wielu osobach lęki i obawy.
    Sama jestem ciężko chora, ale już wiem czemu Bóg zesłał na mnie ten krzyż.
    Chwała Panu.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.