W sumie, to ten wpis mógłby dotyczyć tylko moich parafian. Ewentualnie osób, których parafię niebawem nawiedzi obraz Matki Bożej Częstochowskiej.
Chodząc po kolędzie próbuję ludzi zachęcać do uczestniczenia w Nawiedzeniu Obrazu. I nieraz daję argument o tym, że gdy Maryja nawiedzała św. Elżbietę poruszyło się z radości dzieciątko w łonie Elżbiety. I to jest dobra szansa, by ludzie spotkawszy się z nawiedzającą parafię Maryją, także czegoś szczególnego doświadczyli – np. radości. Ale może po prostu coś ma się w tych osobach, bądź całej parafii, poruszyć.
Ale ostatnio pojawiło mi się w głowie kolejne skojrzenie. Związane z tym poruszeniem. Otóż gdy Jezus uzdrawiał nad sadzawką Owczą, spotkał człowieka, który czekał na poruszenie wody. Ale nie miał go kto wprowadzić do wody w trakcie poruszenia. Na swoją kolej czekał ponad 30 lat. I tu dochodzimy do kolejnego skojarzenia. Obraz MB Częstochowskiej w tej, poświęconej przez Prymasa Wyszyńskiego, Kopii poprzednio był w naszej parafii ponad 30 lat temu.
Może dla wielu ludzi jest to właśnie ten moment, by skorzystać z poruszenia. Jest Ktoś, kto chce nas doprowadzić do uzdrawiającego Jezusa. Maryja w obrazie (a dokładniej Ikonie) z Częstochowy, to tzw. „hodogetria” (z jęz. gr. wskazująca drogę). Ona pokazuję Drogę która prowadzi do Boga. A tą drogą jest Jezus Chrystus. (por. J 14,6)
Warto z tej drogi i tego poruszenia skorzystać. I być, przeżyć, doświadczyć. A najlepiej jeszcze się wcześniej do tego przygotować poprzez przeżycie poprzedzających misji. Daj się poruszyć Bogu i daj się poprowadzić przez Maryję do Boga…
PS1. W naszej parafii Nawiedzenie będzie w dniach 7-8 marca. Poprzedzą je misje począwszy od 1 marca. Zapraszam.
PS2. Być może kiedyś już pisałem, a jak nie, to napiszę, o moich bliskich relacjach z Matką Bożą z Jasnej Góry.
Witam Księdza bardzo serdecznie!
Pamiętam… było to bardzo, bardzo dawno temu. A ja byłam wtedy bardzo, bardzo młoda. Proboszczem, wtedy w naszej parafii był ks. Żochowski…i był tłum ludzi…
Niesamowite przeżycie…misterium…i radość uczestniczenia w Nim…takie zjednoczenie w miłości do Matki Bożej… Naszej Pocieszycielki i Orędowniczki, ale też…niestety sensacja z wydarzenia, co bardzo mi przeszkadzało… no cóż każdy ma swój sposób na przeżywanie wiary,nie nam to oceniać…
Czy mi się wydaje, że Ksiądz jest smutny ?! czy tak jest?…pewnie to tylko zmęczenie…Pozdrawiam
Dziękuję za troskę. Myślę, że to jednak raczej zmęczenie. I to nie tylko fizyczne. Trudne duchowe rozmowy odbierają dużo sił. I, o ile jeszcze widać, że komuś pomogłem, jest w tym ileś radości, a przez to mniej doskwiera zmęczenie, o tyle wiele rozmów na kolędzie potrafi człowieka jakoś zniechęcać.
Staram się nie zniechęcać, tylko robić swoje. Ale to zmęczenie się jakoś nakłada. I chciałbym, by kolęda się już skończyła.
Mi Ksiądz bardzo pomaga i dziękuję za to z całego serca 🙂 i na pewno takich osób jest całe mnóstwo, więc proszę się nie zniechęcać 🙂 a ja w modlitwie wspomnę o Księdzu 🙂
Ale ja się naprawdę nie zniechęcam. Żyję nadzieją, że już tylko 2,5 tygodnia kolędy. Są momenty, gdy chciałoby się zniechęcić. Ale się nie zniechęcam. To nie jedna z moich poprzednich parafii, gdy po koledzie chodziłem od połowy listopada nieraz do połowy marca.
A jak się ma odpowiedni punkt odniesienia, to naprawdę nie jest źle. 🙂
Nie twierdzę, że tak jest, tylko tak na przyszłość mówię 🙂 żeby tak nie było
A podejście prawidłowe 🙂
Wiem,że to dla Księdza trudny czas (po przeczytaniu archiwalnych postów),ale czas mija szybko i zaraz będzie po kolędzie…Uważam,że metoda:” nie zniechęcam się i robię swoje” jest bardzo dobra!!! Modlę się za Księdza o wytrwałość, siłę i cierpliwość,a także o radość
i chęć tworzenia Żywego Kościoła. Takie piękne rzeczy Ksiądz robi razem ze wspaniałymi młodymi ludźmi z zespołu „JOŁ” i trzeba o tym pamiętać podczas trudnych kolędowych
spotkań, tak myślę…a Duch Święty i tak pomoże, bardzo w to wierzę.