Księże Jacku, Msza to za mało?

Tytuł mojego wpisu jest pewną – skróconą – wersją tytułu jednego z komentarzy, który w ostatnich dniach pojawił się na portalu gosc.pl. Jego autorem jest Wojciech Teister.

Nie chcę tu zbytnio się odnosić do tamtego tekstu. Także nie chcę się zbytnio odnosić do głośnego w ostatnich dniach odejścia pewnego kapłana, skądinąd o tym samym, co ja, imieniu.

Prawda jest taka, że wspominany na wstępie komentarz poruszył moje serce. Może właśnie dlatego, że wielu ludzi zwraca się do mnie: „księże Jacku”.

Odejście kapłana zawsze jest smutne. Gorzej, gdy ktoś odchodzi i od razu atakuje Kościół, chyba próbując zrzucić z sumienia odpowiedzialność za wielką tragedię, która ma miejsce. Szkoda też, że w ostatnich tygodniach przynajmniej kilku księży porzuciło kapłaństwo. Szczęście w nieszczęściu, że nie zawsze są to takie publiczne odejścia.

Odejście księdza Jacka M., a także i mocno wołający tytuł komentarza, daje mi dużo do myślenia. Pojawia się pytanie, czy mi nie grozi odejście z kapłaństwa? Ja już kiedyś sobie uświadomiłem, że jednym z moich mott życiowych jest „nigdy nie mów nigdy”. Czym bardziej w przeszłości byłem czegoś pewny, jeśli chodzi o siebie, tym bardziej przekonywałem się, jak moje obietnice na nic się zdają. Sporo lepszym podejściem jest pokora i świadomość, że jeśli nie będę czujny, to mogę narobić głupot.

Muszę wyjaśnić, że będąc wewnątrz struktur Kościoła widzę, że dużo tu niedoskonałości, niemało grzechów. Przy czym proszę nie dopowiadać sobie, jakie to są grzechy. Bo każdy grzech jest bolesny i nie pozostaje obojętny dla całego Kościoła. Kościół jest święty, ale składa się z grzeszników. Jednocześnie jest pomocą, którą Jezus dał tym właśnie grzesznikom, jako narzędzie zbawienia.

Myślę, że pewnym ważnym darem, który bez pokory może stać się wręcz przekleństwem, jest ambicja. Ambicja ogólnie jest ważna. Trudno o postawę gorliwego księdza, gdy mu się nic nie chce, o nic się nie stara. Po prostu wegetuje. Trudno, by taki pociągnął innych ku Bogu. Ale ambicja bez miłości i pokory prowadzi często do pewnych podziałów w Kościele. Może to wynikać z zazdrości, zawiści, a szczególnie pychy. Nieraz bywa tak, że przełożeni nie lubią, gdy ich podwładni są bardziej hołubieni przez wiernych. Ale lubienie młodych i gorliwych księży zawsze było i pewno będzie. Ważne, aby schować swoje chore ambicje, by nie rozwalać jedności.

Ksiądz, który jest ambitny, chce szukać nowych pomysłów, na przyciągnięcie ludzi do Boga. I w sumie to nie jest złe. Gorzej, kiedy ambicja jest chora, a ksiądz zamiast szukać ludzi dla Boga, szuka w tym wszystkim siebie, swoich efektów, swojej popularności itp.

Niestety w takiej sytuacji, jeśli ksiądz tego wszystkiego nie zauważy może zacząć rozwijać się poważny problem. Szatan potrafi podpowiadać takiemu księdzu różne pomysły, które wydają się służyć dobru.

Tak mnie w tej chwili naszło a propos księdza Jacka. Ma pretensje do Prymasa Polski, że będzie uczestniczył w obchodach 500-lecia protestantyzmu. A właśnie uświadomiłem sobie, że to, co zrobił odchodzący kapłan, to prawie dokładnie to samo, co przed pięcioma wiekami Marcin Luter. I kto wie, czy jednemu i drugiemu nie chodziło o dobro Kościoła? Tyle tylko, że niewiele to się różni od „dobra”, które dla Kościoła życzy szatan. Nieprzypadkowo Jezus w trakcie Ostatniej Wieczerzy modli się o jedność Kościoła, pokazując, jakie to istotne. Warto sobie uświadomić, że nie będzie jedności Kościoła, gdy nie będziemy w jedności z przełożonymi. A nie można być w jedności z przełożonymi bez posłuszeństwa im.

W szczerości muszę stwierdzić, że w ciągu moich przeszło trzynastu lat kapłaństwa nie zawsze się zgadzałem ze swoimi proboszczami. Nieraz bezskutecznie próbowałem przekonać do swoich racji. Ostatecznie zostawałem przy decyzji proboszcza. Czy wyszło to na dobre? Różnie. Przynajmniej po ludzku. Po Bożemu na pewno z tego wyjdzie dobro. Nawet jeśli długo nie będę widział owoców. Wiem, że więcej dobra wypłynie z mojego posłuszeństwa, niż z mojego, nawet najwspanialszego, pomysłu.

Dlaczego? Bo to nie „mój” Kościół. Kiedyś wiele refleksji przyniosło mi rozważanie tematu „dzieło Boga, czy dzieło dla Boga?”. Wielu ambitnych księży – w swoim czasie i ja się musiałbym tu podpisać – myśli, że wymyśli wspaniałe rzeczy dla Boga. Tyle tylko, że wygląda to, jako wchodzenie w rolę inicjatora zmian w Kościele – czyli Ducha Świętego, bądź Zbawiciela. To na dłuższą metę nie może dać dobrych owoców. Chyba, że człowiek się nawróci i da się Bogu oczyścić. W momentach, w których zderzam się z niezrozumieniem, przypominam sobie, że to wszystko, to jest Kościół Chrystusa. On sobie poradzi. On pociągnie ludzi do siebie.  To dzięki Jemu bramy piekielne nie przemogą Kościoła. Chrystus w swoim dziele chętnie z naszej posługi skorzysta – wszak po to nas powołał. Ale sporo ważniejsze, byśmy robili to w jedności i posłuszeństwie.

W taki właśnie sposób działali św. o. Pio i wielu świętych. Nie ma jakiegokolwiek wielkiego dzieła Bożego bez trudności i przeciwności. Nawet kłód rzucanych pod nogi przez ludzi Kościoła, którzy zasadniczo powinni nas wspierać. Nieraz gdy za łatwo coś idzie, to zastanawiam się, czy nasze działanie jest naprawdę Boże. Bóg ma swój plan. Nieraz niełatwy. Ale gdy pozwolimy się Bogu poprowadzić, także poprzez posłuszeństwo, które nie zawsze jest łatwe, mamy szanse zobaczyć wielkie owoce. Często to jest tak, że czym większe trudności, tym większe owoce naszego działania.

Trochę się rozpisałem, a w sumie nie doszedłem do tego, co chciałem. W skrócie powiem szczerze, że wspomniany komentarz pana Teistera. dał mi do myślenia, czego szukam w kapłaństwie. Ile chcę robić rzeczy, by przyciągnąć ludzi do Boga? A jak moje podejście do tego, co najbardziej kapłańskie – czyli sakramentów? Myślę, że ktoś, kto śledzi moje wpisy na tym blogu wie, że jednym z moich problemów jest kwestia częstego zmęczenia. I nieraz mam takie myślenie, że gdybym miał np. mniej spowiedzi, to mógłbym wiele dobrych rzeczy zrobić. Ale cała ta sprawa przypomniała mi, czego Bóg chce. To Jego Kościół i jeśli chce, bym dużo był w konfesjonale, to pewno ma w tym jakiś sens. I chociaż w nadchodzącym tygodniu czeka mnie około 16 godzin spędzonych w konfesjonale, to warto podjąć to wyzwanie. Pewno będą znowu narzekał w okolicach piątku, ale wierzę, że w tym wszystkim jest wola Boża.

Tak na marginesie, to sobie uświadamiam, że w moich poprzednich parafiach suma dyżurów w konfesjonale wszystkich księży, zasadniczo nie przekraczała tego, ile mnie czeka w tym tygodniu. Ale cóż? Więcej spowiedzi, to więcej kapłaństwa i więcej naśladowania Chrystusa. A, że nie będzie łatwo? A kto powiedział, że ma być łatwo?

Kapłaństwo nie jest łatwe. I mogą być momenty, w których wszystkiego się odechciewa. Ale ucieczka od kapłaństwa byłaby ucieczką od Chrystusa i Jego krzyża. A przez to mocno by utrudniła dojście do Golgoty i Zmartwychwstania. Dziękuję Panu Wojciechowi z Gościa Niedzielnego za swoje refleksje. Bo mnie poruszyły i pozwoliły pomyśleć o tym, co w kapłaństwie jest naprawdę ważne. A wszystkich proszę o modlitwę za kapłanów, nie tylko za mnie i nieszczęsnego mojego imiennika.

Jeden komentarz do “Księże Jacku, Msza to za mało?

  1. jewka

    Księże Jacku
    To jest piękne imię:) i ma pięknego, patrona w postaci św. Jacka ( bardzo Go lubię i… wiele dla mnie znaczy)…chociaż Jacek Jackowi nie równy!!! tzw. proza życia…ks. Jacek M…trochę mi przypomina św. Jacka…tyle tylko, że poszedł ( moim zdaniem, bo nie chcę oceniać) w złym kierunku…
    Dla nas parafian KOŚCIÓŁ to jest wdowa po Jezusie Chrystusie dla Was kapłanów to też jest i…urząd, który ma swoje prawa, nakazy, zakazy to jest Wasze (kapłanów) miejsce pracy jak każdego człowieka( bo kapłan to jest też zawód oprócz powołania), który musi się liczyć ze zdaniem szefa…i rzadko się zdarza , że jest ono sprawiedliwe…niestety…bo człowiek mający władzę po prostu ją wykorzystuje na swój sposób, jemu wygodny i tyle….jak w każdym miejscu pracy po człowieczemu tak się dzieje…
    Ja jednak wierzę w moc modlitwy (przedostatni post Księdza, który mnie bardzo ucieszył:)
    Wiem i wierzę bardzo mocno w to, że jest jeden kapłan Jezus Chrystus, a Księża mają wspierać nasze ( świeckie kapłaństwo) sakramentami. Amen

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.