Od kilku tygodni chodzi mi po głowie kwestia napisania pewnego wpisu. Ostatnio zazwyczaj mało czasu. Dziś zasadniczo też. Ale stwierdziłem, że nie ma co tego odkładać.
W jednym ze znanych fragmentów Ewangelii, o domach zbudowanych na skale i piasku, Jezus mówi: „Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.” (Mt 7,21). To może być o tyle istotna informacja, że przecież św. Paweł zapewniał, że „jeżeli ustami wyznasz, że Jezus jest Panem (…) osiągniesz zbawienie”. (Por Rz 10,9) Ale jak widać nie wystarczy tylko nazywać Jezusa Panem, ale coś z tego wołania ma wynikać. Mianowicie to wypełnianie woli „Ojca, który jest w niebie”.
Pojawia się zatem pytanie, jaka jest ta wola Ojca. Święty Jan przytacza słowa Jezusa: „Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym.” (J 6,39). Zatem wolą Boga Ojca jest zbawienie wszystkich ludzi. Zatem ten wypełnia wolę Ojca, który o te zbawienie wszystkich ludzi dba. Nie chodzi tylko o kwestię mojego prywatnego zbawienia. Ale WSZYSTKICH ludzi. Zatem wtedy możesz być spokojny o wejście do Królestwa Bożego, kiedy jesteś przekonany, że dokonałeś wszelkich starań, by zbawieni zostali wszyscy ludzie. Innymi słowy – problem zbawienia ludzi nie jest tylko ich problemem, czy też Boga – ale poniekąd i Twoim.
Ktoś zapyta: „A co ja w takim razie mam zrobić? Przecież nie jestem zbawicielem.” Owszem, ale Pan Jezus, który daje Ci zbawienie ma dla Ciebie ważne zadanie. Mówi o tym bezpośrednio przed wniebowstąpieniem: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15). Ważne, że Jezus nie wzywa do nawracania ludzi, tylko do głoszenia Ewangelii. To jest zadanie postawione przez Pana Jezusa wszystkim Jego uczniom. Przez wypełnianie tego zadania wypełniasz wolę Ojca, który jest w niebie. A dzięki temu, w oparciu o cytowane przeze mnie zdanie Jezusa, wejdziesz do królestwa niebieskiego. (Oczywiście o ile innych rzeczy nie zawalisz i sam od Boga nie odejdziesz).
Próbowałem odnaleźć pewien cytat. Ale nie jestem pewny jego brzmienia, a nawet czyjego jest autorstwa. Mam przekonanie, że to papież Paweł VI (choć może już Jan Paweł II) mówił, że mniej się martwi o zbawienie tych ludzi, którzy nigdy nie słyszeli o Jezusie, niż o zbawienie tych, którzy o Jezusie usłyszeli, a nie głosili innym Ewangelii. Niech ta wypowiedź będzie dla nas przestrogą i wskazaniem, jak żyć. Prawdziwymi uczniami Chrystusa stajemy się, kiedy głosimy Ewangelię innym ludziom. I to nie jest zadanie tylko dla księży i sióstr zakonnych ale dla każdego chrześcijanina. Ważne jednak, by samemu wzrastać w wierze, współpracować z łaską Bożą, stawać się świadkiem żywej wiary. A potem swoim słowem i świadectwem życia pociągać innych ku Chrystusowi i Ojcu.
Zatem jeśli chcemy być spokojni w drodze do Królestwa Bożego, nie możemy z obojętnością podchodzić do postawionego nam zadania ewangelizacji. Dobrą pomocą są różnego rodzaju wspólnoty, które także jako zadanie mają przede wszystkim ewangelizację. A nie tylko dobro poszczególnych członków.
PS. Powstanie naszej Szkoły Nowej Ewangelizacji już coraz bliżej. Na obecną chwilę jednak zmienia się nasze podejście do nazwy i patrona Szkoły. Aktualnie najbliżej nam do bł. Ks. Jerzego Popiełuszki. Tym bardziej, że w ostatnich dniach dowiedziałem się, że jego życiowym mottem (zapisanym na obrazku prymicyjnym) była parafraza słów z Ewangelii św. Łukasza: „Posyła mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych”. A tym, co będzie głównym charyzmatem naszej Szkoły – oprócz głoszenia Ewangelii poprzez kursy ewangelizacyjne – także tematyka uzdrowienia i uwolnienia. Zatem patron oraz motto jak najbardziej pasują.
Witam Księdza bardzo serdecznie
I chciałabym życzyć w ten wyjątkowy czas BOŻEGO NARODZENIA, doświadczenia Boga, który się właśnie NARODZIŁ, czucia serca ,radość z głoszenia ewangelii i odnajdywania tego co wartościowe…
Bóg zapłać. Jeszcze nie myślałem, co w tym roku ludziom życzyć. Więc trudno na szybko coś odpisać. Ale życzę, by Bóg na nowo się rodził, by przemieniał życie i dał doświadczyć tego, po co przyszedł, czyli by owce miały życie w obfitości (por. J 10,10). Zatem niech Twoje życie będzie obfite, czyli takie, w którym niczego ważnego nie brakuje.
Bardzo, Bardzo… dziekuję
Dzisiejsza poranna Msza św. pomogła mi zrozumieć, że nie dam rady SAMA stanąć twarzą w twarz z BOGIEM… do tego potrzebna jest WIARA MODLITWA I …WSPÓLNOTA!!!
Ponieważ niedługo minie rok jak jestem na tym blogu, to sobie przeczytałam wpisy i…to był dla mnie piękny rok odkrywania na nowo Boga, Jego miłości…i uwierzenia w to, że ja potrafię kochać i przyjmować JEGO miłość…WIERZĘ, MODLĘ SIĘ…gorzej ze WSPÓLNOTĄ…bo ja taka trochę jestem „Zosia samosia”, ale wierzę że DUCHA Św. pomoże mi wybrać drogę, którą dla mnie przyszykował Jezus Chrystus. Amen
Myślę, że warto poszukać wspólnoty. I nie czekać długo. My, ponieważ zaczęliśmy formację, będziemy musieli niedługo powstrzymać się z przyjmowaniem nowych członków do formacji, by jednak wszyscy zaczynali na podobnym poziomie. Następne przyjmowanie do formacji będzie pewno dopiero po wakacjach. Więc warto nie odwlekać w czasie decyzji o wstąpieniu do naszej Wspólnoty. By później nie było jak z głupimi pannami z przypowieści o 10 pannach.
A Ksiądz, to jak zwykle w moim przypadku:)…kubeł zimnej wody na głowę (pewnie tak trzeba ze mną…tzw. trudny przypadek:)…ja sama jeszcze nie wiem…modlę się do św.Ojca Dominika, żeby mi pomógł i wierzę, że tak się stanie. Amen.
Jewka, mam ten sam problem… Mieszkam daleko od Ochoty i jestem bez samochodu i wszystko mam pod górkę… Ale wierzę, że Pan mnie pokieruje tam, gdzie chce, abym była
Szczęść Boże
A czy spotkanie jeszcze w tym roku jest czy dopiero w styczniu?
podpisano: jedna z tych odwlekających decyzję 😉
W tym tygodniu nie ma. Zatem spotkania dopiero po Nowym Roku.
Kiedy x.Jacek zaproponował mi, żebym przyszła na spotkanie Wspólnoty powiedziałam dokładnie to samo, że ja to taka „Zosia samosia”, że nie chcę żadnych grup wsparcia i w ogóle, że generalnie słaby pomysł.. 😉 X.Jacek powiedział, że nie namawia, ale zaprasza..więc skorzystałam z zaproszenia..bo czemu nie? 🙂 Po pierwszym spotkaniu nie było wielkiego „wow!!”, szczerze mówiąc czułam się jak kosmitka i zastanawiałam się, co ja tam właściwie robię??..ale z każdym kolejnym spotkaniem jest lepiej, a ja bardziej otworzyłam się nie tylko na ludzi ze Wspólnoty, ale na ludzi w ogóle..
Nic nie przychodzi jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a ja każdego dnia zmagam się ze „starą sobą”, czasem wygrywam, czasem przegrywam.. ale idę, a bywa, że nawet lecę jak na skrzydłach..;-) wcześniej stałam w miejscu,a o wzlatywaniu mogłam zapomnieć. Musiałam wyjść poza strefę komfortu, nie będę ściemniać, że nie bolało, bo bolało..ale było warto. Jest warto.