Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie

Dziś dzień dziecka. Można też powiedzieć, że to dzień chrześcijanina. Bo każdy z nas jest dzieckiem najwspanialszego Ojca w niebie. A także i najlepszej Matki, Maryi. Ważne jednak, by przychodzić do Chrystusa, bo On tego chce (jak w tytule tego wpisu). Dla naszego dobra.

Chciałbym podzielić się z Wami pewną refleksją związaną z dziećmi, ale coś mi mówi, że już gdzieś o tym pisałem. Chociaż nie znalazłem. No cóż… W razie czego przepraszam. Aczkolwiek „repetitio est mater studiorum” – czyli uczymy się przez powtarzanie.

Kilka lat temu modliłem się z ekipą nad pewnym człowiekiem – dosyć młodym, choć już mężem i ojcem kilkorga dzieci. Miał pewne problemy z sobą – ileś agresji, problemów itp. Okazuje się, że mieszka w okolicy mojej parafii. Niedawno podszedł do mnie po Mszy św. Powiedział, że po modlitwach nad nim bardzo wiele się zmieniło. Już nie jest taki agresywny itp. Poprosił jednocześnie o modlitwę nad jego najstarszym synem (około 5-6 lat), który zachowuje się podobnie jak wcześniej on sam. Zgodziłem się pod warunkiem omodlenia całej rodziny. Czyli w tym przypadku chodziło o żonę tego człowieka i wszystkie dzieci. Zatem także żona musiała się przygotować w kontekście tego, na co się otwierała w okultyzmie, komu być może musi jeszcze przebaczyć. Ostatecznie zaprosiłem ich wszystkich na modlitwę mojej ekipy. Kilka tygodni po modlitwach spotykam się z owym człowiekiem, a on mi bardzo dziękuje. Okazuje się, że chłopiec po modlitwach bardzo się zmienił. Jeden raz, po kilku dniach, miał jakiś atak agresji. Ale poza tym już przez przynajmniej miesiąc jest zupełnie inny.

Jaki z tego wniosek? Dzieciom też nieraz jest potrzebna modlitwa o uwolnienie. Jakże dużo dzieci jest agresywnych lub nadpobudliwych. I nieraz szuka się różnych przyczyn, które nie zawsze da się znaleźć. A często problem ma swoje korzenie w sferze duchowej. W filmach, które ogląda, zabawkach i grach, w które się bawi. A także często w problemach, które w jakiś sposób dotykają je ze strony rodziców i ogólnie przodków.

Oczywiście to nie znaczy, że teraz wszyscy rodzice powinni się ustawić z dziećmi w kolejkę do egzorcysty, ale warto się przyjrzeć problemowi. Jeśli sami otwierali się na działania okultystyczne, to powinni zrobić najpierw z sobą porządek, a przy okazji poprosić o modlitwę nad dzieckiem. Jednakże to, co przede wszystkim powinni zrobić, to zacząć inaczej żyć – miłością i wiarą. Niech stale błogosławią swoje dzieci i nie odkładają prowadzania ich do kościoła od najmłodszych lat. Żywa wiara, przesiąknięta miłością, połączona z sakramentami, jest sporo silniejsza niż działania nawet najstraszliwszych złych duchów. Wie o tym chociażby sam Pan Jezus i dlatego mówi: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie”. On jest najlepszym lekarzem i obrońcą. A rodzice są tymi, którzy mogą do Boga doprowadzić, albo oddać dzieci w ręce zła.

Kochani rodzice. Wybierajcie dobro i Bogu powierzajcie swoje dzieci.

5 komentarzy do “Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie

  1. jewka

    Witam Księdza
    I bardzo dziękuję za ten post, jako rodzic dziś już dorosłego dziecka…
    Niestety ja nie zdałam egzaminu…w pewnym momencie mojego życia coś innego niż Bóg było dla mnie ważniejsze i mój syn nie przystąpił do sakramentu bierzmowania…nie dopilnowałam tego…i bardzo tego żałuję…Dziś twierdzi, że nie wierzy w Boga…chociaż ja w tę jego nie wiarę nie bardzo wierzę…wydaje mi się, że on bardziej szuka niż nie wierzy..i tęskni za czymś co mu da pewność…Ta jego nie wiara zbiegła się z moim oddaleniem się od Boga…i dlatego tak bardzo ważny jest przykład rodziców ich wiary dla ich dzieci !!!Nie wolno zaniedbywać i odpuszczać sobie (przepraszam,ale tak jest) Boga!!!w relacjach RODZIC-DZIECKO. Chwała Panu

    Odpowiedz
  2. Lili

    *DZIECIĘCA NIEWINNOŚĆ†
    CHCĘ TU NAPISAĆ O SWOIM ŻYCIU I ZMIANIE JAKA W NIM ZASZŁA. PROSZĘ O OPINIĘ MĄDREGO CZŁOWIEKA !! Ja na przykład mam spore powody do złorzeczenia. Doświadczyłam wielu traumatycznych wydarzeń w życiu, wynikających m.in. z tego że zawsze byłam uczciwa, ale także i naiwna i w dodatku wrażliwa. Moja sytuacja była taka, że życia musiałam się nauczyć w kilka miesięcy. A teraz żyję otoczona tylko wspomnieniami tego co było, w 5 miesięcy hierarchia wartości jaką miałam zmieniła się nie do poznania, wszystko przez jedno wydarzenie. Mianowicie pobożni chrześcijanie(no wiecie cały czas do kościoła) uśmiercili mi pupila, który umierał przez kilka tygodni. Oczywiście jeszcze potem śmiali się, byli dumni z siebie. A wtedy akurat byłam bardzo blisko Boga i często się modliłam. Trochę czasu mi zajęło stanięcie na nogi. Wiele razy myślałam nad moim życiem, straciłam w końcu wrażliwość prawie zupełnie(z czego obecnie jestem bardzo zadowolona choć czasem lubię powspominać dawne życie i zdarza się zatęsknić) byłam także przez pewien czas odwrócona od Kościoła, a teraz to już sama nie wiem jak jest. Wiem jedno, że dzięki temu iż straciłam wrażliwość dużo rzeczy sobie poukładałam i jestem z tego dumna. Teraz zmieniłam się i żyje mi się lepiej. Widziałam też wiele razy, że moi rodzice, którzy wiele razy pomagali innym bezinteresownie, i mimo iż wiele razy w życiu się sparzyli nie zmieniali znacznie swojej postawy; jak byli traktowani przez innych źle. Cały czas żyli ideami, i mi też je wpajali, pracowali nie dla pieniędzy, a dla ogółu. Teraz w średnim wieku zrozumieli swój błąd i ja przynajmniej straciłam wrażliwość wcześniej i w młodych latach się sparzyłam. A na poświeceniach rodziców dla idei tylko ucierpiałam, o pieniądze nie walczyli, a czasu dla mnie nie mieli, a jak już to tylko wartości wpajali, teraz są rozgoryczeni, że tak a nie inaczej przeżyli część swojego życia.PS : nie wiem czy podałam dobry e-mail proszę o odpowiedź tutaj, mam kilkanaście lat.

    Odpowiedz
    1. ks. Jacek Fijałkowski Autor wpisu

      Nie wiem, czy jestem mądrym człowiekiem. I tak naprawdę do końca nie wiem, co Ci odpowiedzieć. Tym bardziej, że nie wiem, jakie jest Twoje pytanie, na które mam odpowiedzieć. Wiem natomiast, że niezależnie od tego, jak bardzo jesteś poraniona, jak wiele było zła, jak wiele ktoś wykorzystał Twoją uczciwość i wrażliwość, Bóg nie przestaje Cię kochać. I niezależnie od tego, jakie masz przekonanie, na Niego naprawdę można liczyć. Oczywiście On szanuje wolę człowieka i nieraz dopuszcza działanie zła względem nas. Dopuszcza, ale nie chce, by się to stało. To człowiek, który słabo współpracuje z Bogiem, krzywdzi innych. Wszak Jezus mówił: „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych moich braci najmniejszych, mnieście uczynili”. To człowiek krzywdzi człowieka, a jednocześnie jest w tym samym czasie krzywdzony Jezus. A nie On krzywdzi. Ale Bóg dopuszcza tylko te sytuacje, z których jest w stanie wyprowadzić dobro. Św. Paweł mówił, że „Bóg z tymi, którzy Go miłują współdziała we wszystkim dla ich dobra”. Czyli nawet trudne sytuacje służą jakiemuś dobru. Którego być może na obecną chwilę nie jesteśmy w stanie zobaczyć.
      Ale ważne, aby w relację z Bogiem wchodzić poprzez miłość. Bo Bóg jest miłością. W Bogu nie ma nawet odrobiny zła. I czym więcej w nas zła, złorzeczenia, braku przebaczenia itp., tym dalej jesteśmy od Boga. Jeśli chcemy doświadczyć Bożej miłości, potrzeba wypełnić słowa św. Pawła: „nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”. I nie ma lepszego rozwiązania, niż miłość i dobro. A, że ludzi to odrzucają i krzywdzą? Taki już ten świat jest, że Bóg zbawia świat przez krzyż. I nie da się dojść do zwycięstwa omijając krzyż. Ale ważne, by ten krzyż dźwigać razem z Jezusem, idąc Jego drogą i rozwiązując problemy tak, jak On by rozwiązał.
      Natomiast jest jeszcze jedna ważna rzecz. Pan Jezus mówił o tym, by nadstawiać drugi policzek. Ale jednocześnie kiedy został uderzony nie kazał się bić, lecz wręcz zapytał, dlaczego został uderzony. W chrześcijaństwie nie mamy dawać się wykorzystywać. Mamy kochać bliźniego jak siebie samego. Ale jeśli nie potrafimy siebie kochać i szanować, to nie będziemy potrafili kochać i szanować innych. Dlatego wrażliwe serce powinno być nie tylko na innych, ale także na siebie. I nie jest prawdą, że mamy tylko innych szanować, a sobą dać pomiatać. Bóg naprawdę chce, abyśmy mieli życie w obfitości i byśmy byli szczęśliwi.
      Już na zakończenie zachęcę, aby wrócić do Kościoła, by się zaangażować. Bóg jest miłością. I On jest nam potrzebny, byśmy potrafili kochać. Ale On trwa w sercu tego, kto przyjmuje Jego Ciało. Bez Eucharystii będziemy duchowo umierać. I trudno będzie o miłość i przebaczenie. Zadbaj zatem o Kościół, zadbaj o systematyczne przyjmowanie sakramentów, a wierzę, że Bóg będzie Cię prowadził. I z tego wszystkiego, co trudne przeżyłaś, naprawdę wyprowadzi dobro. Tego Tobie (i innym) życzę.

      Odpowiedz
  3. Reng

    Przed różnymi strasznymi wydarzeniami mam przeczucie, co się stanie, tak jakby ktoś mi to mówił, dlaczego tak jest??
    A kiedyś mój nieżyjący kot powiedział mi we śnie kto go zabił

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.