Awaria

Podobno elektryka prąd nie tyka… A czy informatyka potrafi ruszać obsługa strony internetowej? Owszem… Ostatnie 24 godziny były dla mnie bardzo trudne. Bo przez pewne prace przy obsłudze swoich stron na serwerze Bartymeusz.pl rozwaliłem bazę danych. Po długich walkach i ostatecznie trzydziestominutowej telefonicznej rozmowie z konsultantem udało się odzyskać większość danych. Z pewnym wyjątkiem – brakuje wpisów, komentarzy i statystyk z ostatniego tygodnia. Czyli na tym blogu to głównie kwestia wpisu „śpieszmy się kochać ludzi”. A na serwerze nagrań z ostatniej Mszy św. z modlitwami o uwolnienie (ale to akurat jakoś odtworzyłem z pamięci). No cóż… Lepiej, że tylko tyle, niż całkowite zniszczenie. Ale wszystko jest po coś.

Być może jest to dobry czas, by sobie zrobić rewizję życia, na czym buduję i co dla mnie jest ważne. W tym momencie przypomina mi się moja historia sprzed jakichś 15 lat. Byłem wtedy przed połową seminarium. To o tyle ciekawy moment, że dla wielu kleryków czas rozpoczęcia różnych kryzysów wynikających z oczyszczania decyzji pójścia ku kapłaństwu. Ja w tamtym czasie byłem na takim etapie edukacji, że bliżej mi było do magistra z informatyki na Uniwersytecie Warszawskim (po trzech latach studiów) niż magistra z teologii, a tym bardziej kapłaństwa.

Władza seminaryjna powierzyła mi opiekę nad wszystkimi komputerami w Seminarium. Ja też miałem swój sprzęt. Na nim było jeszcze sporo rzeczy ze studiów informatycznych – programy, opracowania itp. Wtedy mocno dbałem o kwestię bezpieczeństwa. Wszystkie dane miałem na dwóch różnych dyskach, by było bezpieczniej. Ale postanowiłem zrobić porządek na jednym z dysków. I przegrałem wszystko na drugi. A potem sformatowałem z opcją niemożliwości odzyskania danych… Niby wszystko w porządku, tyle tylko, że skasowałem nie ten dysk. Kiedy się zorientowałem w trakcie, było już za późno. I o to przez jedną chwilę cała moja historia z informatyką „przeszła do historii”. Chodziłem jak struty przez tydzień. Ale Bóg wiedział co robi. Pomógł mi spalić mosty, które trzymały mnie nie tam, gdzie trzeba. I dał mi ostatecznie w tym wszystkim dużą wolność.

Teraz, gdy niemalże straciłem całego bloga i kilka innych stron, to poczułem się trochę jak piętnaście lat temu. I może Bóg chce jednak mi coś na nowo powiedzieć. I oby tak się stało. Bóg czasami nam coś zabiera, by pokazać, że są rzeczy większe i ważniejsze. I obym nigdy o tym nie zapomniał.

Jeden komentarz do “Awaria

  1. Dominika

    Dokładnie. Trafne zakończenie. Ja akurat mam tak, że czasem Bóg mi „zabiera” pewne osoby, ale zazwyczaj daje w to miejsce inne, przez które coraz bardziej może działać (jak np. w przypadku spowiedników). Albo pozwala na pewną pustkę, by zwrócić uwagę na to, co, a raczej kto jest ważniejszy. Chciałam bardzo kogoś zatrzymać dla siebie, przez długi czas próbowałam targować się z Bogiem, ale jak oddałam go Bogu, tak całkowicie, to nagle zaczęły się dziać takie niesamowite rzeczy. Bóg przychodzi w tę „pustkę” i wypełnia ją Sobą 🙂 Jest WIELKI i DOBRY 🙂 Trzeba zaufać. Obym tylko potrafiła coraz bardziej Mu ufać i przestała skupiać się na sobie…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.