Autoantyreklama

Na tym blogu staram się pisać rzeczy o moim szukaniu Boga. Często te wpisy po czasie bywają dla mnie inspiracją. Zapewne dla innych osób też. Dziś jednak się podzielę czymś, co nie będzie taką inspiracją, której bym chciał. Co oczywiście nie znaczy, że ludziom nie może to pomóc. A może także kiedyś pomóc mi.

Stosunkowo niedawno napisałem tu na blogu o różnych modlitwach, ale także o nadziejach na to, że wspomniane modlitwy przyniosą owoce w postaci uzdrowienia i uwolnienia i wręcz wskrzeszenia dziecka obumarłego w łonie matki. Wspominałem także o wypadku, którego doświadczyłem po jednej z tych modlitw. I powiedziałem, że byłbym gotowy mieć taki wypadek, że samochód pójdzie do kasacji, o ile oczywiście nikomu nic się nie stanie, ale aby tamto dziecko odżyło.

Dziś jednak muszę tu napisać, że mało w tym wszystkim pozytywów. Osoba opętana, nad którą modliliśmy się 8 grudnia, zapewne nadal nie jest wolna. Dowiedziałem się także, że nie udało się uratować dziecka, nad którym się modliliśmy w ten dzień feralnego wypadku. Co ciekawe – dziś się dowiedziałem, że naprawa mojego samochodu jeszcze potrwa, a w ogóle orientacyjny koszt naprawy mojego samochodu to 17 tys. zł. A zatem zdecydowanie powyżej połowy wartości pojazdu. I tak naprawdę na moją wiedzę szkoda powinna być potraktowana jako całkowita. Czyli tak, jakby samochód miał pójść do kasacji. A owoców modlitwy nie widać.

Nie ukrywam, że nie jest mi za łatwo z tym. Tzn. może i tak łatwiej to przeżywam, niż jeszcze jakiś czas temu. Ale fajnie by było, gdyby jednak te owoce było widać. Stosunkowo niedawno jedna ze znajomych osób napisała mi: „zauważyłam u mnie pewną powtarzającą się prawidłowość, że Duch Święty przychodzi do mnie wtedy gdy najmniej (po człowieczemu) się Go spodziewam”. I chyba coś z tego jest także u mnie. Łączy się to też z opinią innej mojej znajomej, która napisała mi, że „Bóg może pokazuje to, że ksiądz nie ma wolności co do tych owoców i za bardzo chce je ksiądz widzieć i nie daje ksiądz Bogu działać po cichu, w ukryciu”. Ileś w tym wszystkim może być racji. Ja nie zamierzam przestać się modlić za ludzi. I kto wie, może kiedyś zobaczę większe owoce moich modlitw. Ale obecnie czuję się jakby mi ktoś trochę podciął skrzydła. Pan Jezus jednak mówił: „po owocach poznacie”. A jakie są owoce moich modlitw? Trudno stwierdzić. Nie twierdzę, że nie ma. Ale po ludzku chciałbym je widzieć. Fajnie, gdy na końcu nabożeństwa o uzdrowienie i uwolnienie na moje pytanie, kto doświadczył czegoś od Boga, sporo rąk jest w górze. Ale niemalże nie dostałem informacji zwrotnej, w której by coś się realnie zmieniło, uzdrowiło.

Mam świadomość, że najważniejsze jest to, co niewidoczne dla oka. I mam świadomość, że Bogu chodzi o serce. A jestem przekonany, że ileś serc Bóg w mojej modlitwie uzdrawia. Ale ja naprawdę chciałbym coś więcej. Choćby odrobinę. Czy aż nadto chcę? Wiem, że jest to prośba o wiele. I mnóstwo osób by chciało widzieć cuda namacalne. Ale momentami się zastanawiam, czy Pan Bóg chce, bym się modlił o coś więcej niż te dotknięte serca. Po prostu nie wiem.

No nic… nie zareklamowałem tym wpisem skuteczności swoich modlitw. I może tak ma być. Pewno będę się modlił nadal. Ale coraz trudniej będzie mi wierzyć, że Bóg chce przez moje ręce czynić spektakularne cuda uzdrowienia i uwolnienia. To, że może to zrobić, to wierzę, ale jak widać chyba nie bardzo chce. Przynajmniej na razie.

5 komentarzy do “Autoantyreklama

  1. Justyna

    Nie wiem, czy to Księdza pocieszy, ale u mnie jest podobnie. Nawet modliłam się do Ducha Świętego o dar uzdrawiania i niestety owoców nie widać. Modlę się (także charyzmatycznie) i nic się nie dzieje na poziomie fizycznym. Gdy mój tata miał od dawna rozpoznaną kamicę woreczka żółciowego, najpierw sama zabrałam go na Mszę św., podczas której gorąco modliłam się o jego uzdrowienie, by nie musiał poddawać się operacji. Wtedy mało nie padł z bólu w kościele… Potem mój mąż pojechał z tatą na Mszę św. o uzdrowienie i uwolnienie, gdzie też wydawało się, że Jezus dotyka tego woreczka żółciowego, bo tata z nagłego ostrego bólu musiał gdzieś usiąść, a jedyne wolne miejsce było przy konfesjonale… W związku z powyższym poczuł, że powinien się wyspowiadać 🙂 Ale kolejne badanie wykazało, że ogromny kamień nadal jest tam, gdzie był. Tuż przed planowanym zabiegiem modliłam się za tatę z wielką wiarą (również na Mszy św. na Grójeckiej)… A kamień nadal był i został wycięty wraz z woreczkiem. Niby Bóg nie wysłuchał mojej modlitwy o uzdrowienie, ale za to zadziałał na poziomie duchowym, jak również ochronił tatę przed ewentualnymi powikłaniami pooperacyjnymi. Chwała Panu! Drugi przypadek to modlitwa o wskrzeszenie dziecka w łonie matki. Gdy dowiedziałam się, że serduszko dziecka mojej serdecznej koleżanki przestało bić w 11-tym tygodniu ciąży, natychmiast zaczęłam modlić się o wskrzeszenie tego dziecka. Miałam nadzieję, że kolejne badanie pokaże bijące serduszko. Niestety w szpitalu potwierdzono obumarcie płodu. W dodatku stało się coś dla mnie niewytłumaczalnego – zabieg wyłyżeczkowania macicy zrobiono dopiero po 2 tygodniach od przyjęcia do szpitala z powodu problemów zdrowotnych koleżanki, a przed samym zabiegiem nie powtórzono badania usg! Dziecko, które wyjęto podczas zabiegu, miało 13 tygodni… Po ludzku załamałabym się. Ale Bóg dał takie Słowo dla mojej koleżanki: „Przyjdę o tym samym czasie, a Sara będzie miała syna” Rdz 18,10. Pan daje nadzieję. Jemu chwała i cześć na wieki!
    Podsumowując:
    „Bo myśli moje nie są myślami waszymi
    ani wasze drogi moimi drogami –
    wyrocznia Pana.
    Bo jak niebiosa górują nad ziemią,
    tak drogi moje – nad waszymi drogami
    i myśli moje – nad myślami waszymi.” (Iz 55, 8-9)

    Odpowiedz
  2. jewka

    I Chwała Panu, że Ksiądz nadal będzie modlił się nad ludźmi.
    Tak sobie myślę (skutek rekolekcji= bo ja sama to niewiele wiem) że podczas każdej Mszy św mamy łączność z Bogiem przez Pana Jezusa i to Pan Jezus zanosi nasze modlitwy do Niego. Jest jedynym pośrednikiem naszym z Bogiem: przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie. A kapłan użycza Jemu rąk i ust .
    I Pan Jezus również doświadczył milczenia Boga będąc na krzyżu. Jednak powiedział:(Łk 22,42) „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Jednak nie Moja wola, lecz Twoja niech sie stanie”. Gdy Był na krzyżu miał postać ludzką ze wszystkimi naszymi ograniczeniami (tak samo jak dobry i zły Łotr) Cierpiał ogromne męki, ale wola Boga, miała się wypełnić. Za życia Pana Jezusa na ziemi (33lata) zostały wskrzeszone tylko trzy osoby: Trędowaty, Młodzieniec z Nain i córka Jara (wg Ewangelii)
    Tylko od Jego woli zależy nasze uzdrowienie czy uwolnienie co nie oznacza, że prowadzone przez Księdza modlitwy są bezowocne, bo nie są. Modlitwa zawsze jest owocna bo przemienia życie, a z Księdzem jest łatwiejsza bardziej uporządkowana , w Prawdzie…nie mówiąc już o zespole „Wolę Niebo”, który przeżywa swój rozkwit…nie umiałabym tak sama wielbić i dziękować Panu, a przecież dziękczynienie jest najważniejsze, bo nic do mnie nie należy, wszystko dostałam od Boga.
    Cicha, cierpliwa cierpliwość …może to jest klucz do pokoju serca Księdza ?

    Odpowiedz
  3. Maciek

    Szczęść Boże:)
    Krótko zwięźle i na temat owoców księdza (i osób posługujących) modlitw:

    Przed modlitwami miałem problem z agresją do dzieci ( i nie tylko ten) . Po modlitwie na przestrzeni prawie 4 lat dałem chyba jednego klapsa:( – ewidentne dla mnie jest to Jezus przez księdza modlitwy dał mi tę łaskę.

    Mój syn miał problem z agresją( do mamy i braci,babci) przed modlitwą u księdza – po modlitwie tylko raz podniósł rękę na babcię. (Było to ok 2 lata temu). Tutaj taki sam komentarz jak w pierwszym przypadku:)

    Co więcej modlitwy księdza były dla mnie początkiem w pracy nad sobą – nad sferą duchowo -psychiczną.

    To tak na szybko:)

    Niech ksiądz w chwilach gdy owoce modlitwy są przed księdzem zakryte przypomina sobie chociażby takie świadectwa.

    Rozumiem księdza bo też chciałbym widzieć owoce moich posług – w małżeństwie, w wychowywaniu dzieci czy we wspólnocie albo ewangelizacji – często są one na długo przede mną zakryte po to żeby w odpowiednim momencie Bóg otworzył mi na nie oczy – pewnie to czas gdy jestem gotowy przyjąć je bez pychy (no może bez znacznego wpływu na jej wzrost).

    Chwała Jezusowi:)

    Błogosławionych Świąt:)

    Odpowiedz
  4. Rafał

    Mnie na początku pojawiania się nabożeństw, Pan Bóg w przedziwny sposób prowadził właśnie tam. Akurat miałem blisko, bo mieszkałem wtedy w akademiku, więc wejście nie stanowiło problemu, ale pamiętam przynajmniej 2 razy, jak poszedłem tam, w ogóle nie mając świadomości tego, że właśnie w tym dniu odbędą się nabożeństwa.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.