Ten wpis jest drugą częścią innego wpisu. Bardzo Cię proszę o przeczytanie najpierw tamtej części. Bo w niej ważne wprowadzenie. Ale jeśli bardzo nie chcesz, możesz przeczytać i sam ten wpis.
Bóg w ciągu kilku dni rozwiał wiele moich wątpliwości. Dał pewnego rodzaju znaki. Pierwsze dwa, to pewne maile, które dostałem ostatnio. O odpowiedzi na jednego maila już pisałem, chyba wczoraj. Pewna moja była uczennica dawno temu była mocno zbuntowana na Boga itp. Z wiarą kiepsko. Kilka tygodni temu napisała mi maila o swoich problemach itp. Ja odpisałem dopiero chyba przedwczoraj. Na co dostałem kolejnego maila, który mnie całkowicie zaskoczył. Wygląda na to, że ona się nawróciła. Wprawdzie jeszcze trzeba coś w tym wszystkim dodać, umocnić itp., to jednak jestem zszokowany pozytywnie tym, co ona napisała. Mój niedzielny wpis był częścią odpowiedzi na jej maila, ze wskazaniem, co i gdzie szukać dalej.
Dlaczego to dla mnie znak? Kiedyś, w tych sytuacjach, które pisałem w poprzedniej części wpisu, a które mnie strasznie nurtują, były pewne słowa, że ta dziewczyna się nawróci (czy jakoś tak). Modliłem się wtedy ileś o to. Później czasami też. Przez kilka lat nie miałem z nią kontaktu. W międzyczasie dwukrotnie zmieniałem parafię. A tu BUM… Jak grom z jasnego nieba. Szok… Czy to nie znak?
Kolejna sprawa, to też inny mail, prawie tego samego dnia. Od pewnego chłopaka, którego znam dłużej niż powyższą dziewczynę. Różne sytuacje jakoś nas oddzieliły od siebie. Chociaż bardzo mi zależało na bliskich relacjach z nim. To dobry chłopak. Chciałbym mu pomóc. Ale jakoś nasze drogi się rozeszły. Przez ostatnie lata kontakt była bardzo, a to bardzo sporadyczny. Ale kiedyś – w tych wątpliwych sprawach – była taka zapowiedź, że nasze relacje się poprawią. Być może nawet te drogi się zejdą. I chociaż na razie z tego maila i mojej odpowiedzi nie musi wynikać, że tak się to stanie, to dla mnie kolejny znak w bardzo krótkim czasie.
I dziś następny znak. Godzinę temu odbieram maila od pewnej kobiety, o której pisałem już kiedyś na tym blogu, we wpisie: Nowe życie owocem modlitwy o uwolnienie. Urodziła ona niedawno dziewczynkę. Ale rok temu – w lutym, tylko szkoda, że nie pamiętam dokładnie kiedy – modliłem się o jej uwolnienie. Przyszły mi wtedy do głowy takie słowa: „za rok, będzie mnie pani szukać, by powiedzieć o dziecku”. O tym, że jest w ciąży pisałem już jakiś czas temu. Jej komentarz jest też pod wspomnianym wpisłem. Ona też dowiedziała się, gdzie pracuję. Więc teoretycznie nie musiała mnie szukać. Ale dziś opisując swoją historię poprzez formularz kontaktowy na stronie www.bartymeusz.pl, zapytała mnie także o mojego maila, by móc wysłać zdjęcie dziecka. Czyli szukała adresu… Chwała Panu za to dziecko i za tę obietnicę, którą Bóg dał i ją wypełnił. I to bardzo dokładnie. Czyż to nie jest kolejny znak?
I jeszcze jedna sprawa tak na koniec. Może to nie znak. Ale wymowna sprawa. Dziś dostałęm zaproszenie na jutro do Radia Plus. Mam być o godzinie 23.00. Niedawno w trakcie modlitwy, a także moich przemśleń, przychodziło mi do głowy, że szykuje się pewien przełom. Może to właśnie czas. I nie chodzi tu o radio. Ale także i o te wszystkie znaki.
Piękną i ważną sprawą jest sam fakt tego, że Bóg przekazał, bym się nie zajmował przeszłością. Jak widać nie trzeba pewnych rzeczy strasznie rozpamiętywać, tylko zaufać Bogu, a On znajdzie rozwiązanie problemów.
No nic… Czas iść spać. Ale wielka radość jest w moim sercu. I chociaż być może w najbliższym czasie nie będzie znaków (a może właśnie zakończył się okres bez znaków), to wierzę, że na pewien czas pewnych potwierdzeń mi wystarczy. Ale znając siebie, to za chwilę znowu będę szukał kolejnych. Nigdy nie ma tak wielkiej wiary, by nie mogła by być większa. Więc już dziś mówię „Panie, przymnóż mi wiary”.
Cudownie, że radość zagościła w Księdza sercu! Parafrazując Mk 16,20, „Pan współdziała z Księdzem i potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły.” Chwała Panu! Cieszę się, że mogłam przyczynić się do tej radości także moim mailem 🙂 Od jakiegoś czasu szukałam Księdza adresu mailowego na stronach internetowych, bo nie wiedziałam, czy wiadomość wysłana z formularza kontaktowego dotrze do Księdza. Zatem faktycznie szukałam… A ja sprawdziłam, kiedy ostatnio się widzieliśmy – 6 lutego 2014 roku i wtedy otrzymałam od Księdza proroctwo, które się wypełniło i na świat przyszła moja córeczka 🙂 Niech dobry Bóg Księdza błogosławi!
Milo czytac takie świadectwa realnego działania Boga. Bóg jest Niesamowity.
A czy takie słowa, przesłania otrzymane na modlitwie wstawienniczej zawsze są proroctwem pochodzącym od Boga? Czy może to być tylko „wymysł” człowieka, który się nad nami modli?
Ostatnio na takiej modlitwie usłyszałam słowa, które dały mi nadzieję i zastanawiam się na ile mogę się cieszyć, że tak faktycznie będzie, bo to pochodzilo od Boga? Czy powinnam szukać jeszcze jednego potwierdzenia tych słów?
No właśnie nie zawsze musi to być takie oczywiste. Nie ma osoby doskonałej. I nie ma osoby, która doskonale przekazuje proroctwa. Ważne jest jednak, kto się modli, kto przekazuje te „światła”. Na ile to osoba w miarę sprawdzona. Ile w niej wiary i pokory… Ale nieraz to rozeznawanie zajmuje ileś czasu. Właśnie w tych dwóch częściach pisania o znakach – chociaż może w skomplikowany sposób – ale starałem się pokazać, że są rzeczy, o których nie wiadomo, skąd pochodzą. Bo znam sytuacje, które ktoś po prostu oszukiwał po ludzku. Znam także sytuacje, gdy szatan próbował się podszywać pod Boga i Jego natchnienia lub osoby święte. Ale, jak widać z tych tekstów, są też i pewne proroctwa, które najwyraźniej musiały być od Boga. Jezus mówił „po owocach poznacie”. I często potrzeba czasu na wypełnienie proroctw. Warto je jednak badać. I jeśli wyglądają wiarygodnie (a na pewno nie są sprzeczne z Pismem Świętym i nauczaniem Kościoła) przyjąć z wiarą i ufnością.
Dziękuję za odpowiedz.
Myślałam, że o kłamstwach pisał Ksiądz w kontekście osoby, nad którą się modlono, ze ona kłamała.
Kurcze, strasznie to wszystko skomplikowane, same niewiadome. I pisze Ksiądz, ze nawet szatan podszywa się pod Boga… to ja już całkiem się gubie w tym rozeznawaniu… jak tu nic nie jest pewne…
I na tej ostatniej modlitwie usłyszałam słowa, ze Bóg przekazuje mi pewne słowa. A tu się okazuje, ze może one w ogole nie pochodziły od Boga…
Tak… To dotyczyło osoby opętanej. A dokładniej kilku. Ale przez te osoby były mówione różne słowa. O których z perspektywy czasu trzeba stwierdzić, że niektóre były od Boga. I powiem szczerze, że to jest właśnie szok. A co do podszywania się pod Boga. Ojcu Pio szatan objawił się w ciele Maryi. Trzeba uważać. Ale, tak jak Maryja, w sercu rozważać. Bóg jak ma ważną sprawę do nas, to prędzej czy później do nas trafi.
Mam jeszcze jedno pytanie, jak się weryfikuje takie dary i charyzmaty jak dar proroctwa, modlitwy wstawienniczej itp.?
Jakiś czas temu podczas wylania Ducha Świętego dostałam słowo, prowadząca powiedziała, że otrzymałam dar modlitwy wstawienniczej. Przynajmniej tak rozeznala to słowo. I co dalej z tym? Ktoś to jakoś weryfikuje?
To nie jest takie proste. Sam bym chciał to z pewnością wiedzieć. Jezus mówił: „po owocach poznacie”. Jeśli Bóg chce, byśmy w taki, czy inny sposób posługiwali, to jeśli człowiek będzie współpracował z Bogiem, to prędzej czy później zacznie wypełniać wolę Bożą. Można też próbować się o to starać. Są różnego rodzaju pewne konferencje/seminaria, które do takiej posługi przygotowują. Często w trakcie takich prowadzonych seminariów bywa potwierdzenie charyzmatu. Trzeba pamiętać też, że często nawet, gdy jest rozeznany dany charyzmat, potrzeba dużo czasu, aby się przygotować do posługi tym charyzmatem. Albo w ogóle rozeznanie jest tylko potwierdzeniem pewnej możności, która kiedyś się zaktualizuje. Jeszcze jedna myśl. Każda modlitwa za kogoś innego jest wstawienniczą. Zacznij się za innych ludzi modlić. I być może dowiesz się, że Twoja modlitwa jest skuteczna, to będzie to jakieś potwierdzenie.
Dziekuje.
Ale ja się modle za innych, nawet różne osoby prosza mnie o modlitwe. Tylko po tych wszystkich postach, zastanawiam się czy może powinnam iść dalej, jakos to rozeznać czy robić coś więcej, bardziej się gdzies zaangażować.
Spokojnie… Bóg wie co robi… Potrzeba we Wspólnocie wzrastać, formować się itp. Bo rozeznany charyzmat, to często jest jak małe ziarenko zasiane w ziemię. Potrzeba się mocno troszczyć o środowisko wzrostu. Pamiętaj, że charyzmaty są dla wspólnoty (bądź wspólnoty Kościoła bezpośrednio, bądź poprzez małą, lokalną wspólnotę). Zatem wzrastaj we wspólnocie, trwaj, módl się… A Bóg w którymś momencie to wszystko wykorzysta… Bo to trochę jest tak, jak z powołaniem. To, że ktoś jest powołany do kapłaństwa, nie znaczy, że od razu ma odprawiać Mszę św. Trzeba się do tego przygotować.
A ja mam taki „sposób” rozeznawania: jeśli proroctwo trafia do mojego serca i właśnie albo daje nadzieję, albo po prostu sprawia, że inaczej patrzę na pewne sprawy, to wiem, że jest to prawdziwe słowo poznania. Czasem nawet od razu widać efekty. Np. kiedyś Jezus uzdrowił mnie na Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie w par. św. Andrzeja Boboli. Po słowach poznania, że są osoby uzdrawiane z chorób układu oddechowego, ustąpiły moje dolegliwości i z choroby trwającej kilka tygodni nie pozostał nawet ślad. Wtedy nie miałam wątpliwości, że słowa poznania były prawdziwe i skierowane do mnie. Natomiast są sytuacje – szczególnie podczas modlitw wstawienniczych prowadzonych przez osoby z Odnowy – że te proroctwa jakby przechodzą obok mnie, nie zakorzeniając się w moim sercu, a nawet w mojej pamięci. Wtedy nie jestem pewna, czy to są fałszywe proroctwa, czy też mój odbiór jest zaburzony. Ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że tylko słowa poznania zapadające głęboko w serce sprawdzają się.
Tu nie ma 100% reguły. Rzeczywiście nieraz człowiek wewnętrznie czuje, że go to jakoś dotyka. Nieraz potrafi się pojawić jakieś ciepło, nieraz jakieś łzy. Ale np. osoby z problemami emocjonalnymi/psychicznymi potrafią sobie coś wmówić, że poczuły. Często też się mówi o pewnym pokoju w sercu. Ale ja nigdy do końca nie wiem, kiedy jest ten pokój w sercu. Ale rzeczywiście nieraz się to jakoś czuje. Ja rzadko kiedy przekazuję jakieś światła poznania. Aczkolwiek, jak widać, czasami są trafne. Ale chyba nie zawsze. Nieraz może po prostu sam sobie coś dopowiadam, co bym chciał usłyszeć. Albo przekazuję coś, a te osoby nie przyjmują z wiarą tego słowa i to „nie działa”. Trzeba pamiętać, że Bóg daje człowiekowi wolność. I chociaż chciałby coś człowiekowi dać, to może człowiek mocno Bogu utrudnić te Jego działanie.
No rzeczywiście.
Sama ostatnio tego doświadczyłam. Jedna z osob, która się modlila nade mną, prosiła o łzy dla mnie, aby to co jest we mnie się oczyscilo. I myślę sobie, ze przecież tak się nie da, zacząć tak na sile płakać. Modlitwa owszem była ładna, ale nie do końca mnie to dotykalo, aż nagle druga z osób powiedziała jedno zdanie i łzy tak nagle popłynely. I wtedy faktycznie czułam, ze to jest to, ze moje problemy mogą wynikać z braku poczucia swojej wartosci. I przypomniały mi się słowa Księdza ze spowiedzi, ze może tam tkwi problem, ze faktycznie może chodzić o jakieś słowa, które mnie kiedys bardzo zranily. Nagle powstała pewna spójność. Więc muszę dalej poszukiwać i rozeznawac, az dojadę do źródła.
Dziękuję za wpisy na tym blogu, bardzo mi w tym pomagaja.