Wczorajszy dzień przejdzie zapewne do historii. Na pewno do historii Kościoła w Polsce, ale może także ogólnej historii Polski. Biskupi polscy przy obecności władz naszego kraju ogłosili Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Ogłoszenie Jezusa Panem i Królem jest poniekąd przywróceniem porządku świata, który został zaburzony przez grzech człowieka. Jezus, czy to się podoba wszelkim stworzeniom we wszechświecie, czy nie, jest Panem i Królem. Tyle tylko, że szatan oraz istoty, które zostały przez niego zbuntowane, nie chcą się zgodzić na panowanie Jezusa. Bunt części aniołów i grzech człowieka powoduje zaburzenie normalnego porządku w świecie. Przyjęcie Jezusa jako Pana i Króla dokonuje przywrócenie tegoż porządku. Święty Paweł pisał, że jeśli wyznamy językiem, że Jezus jest Panem osiągniemy zbawienie. Wierzę, że publiczny akt ogłoszenia Jezusa Panem i Królem doprowadzi do zbawienia Polski. Oczywiście przede wszystkim w znaczeniu odcięcia się od konsekwencji grzechu i otworzenia się na Bożą miłość. Ważne jednak, by poza aktem, także ludzie zaczęli inaczej żyć. Ale mam nadzieję, że już sam akt zacznie przemieniać ludzkie serca.
My, prowadząc, bądź uczestnicząc, w Mszy i modlitwach o uzdrowienie i uwolnienie, także uznawaliśmy Jezusa jako Pana i Króla. Zatem za nami ważny i piękny dzień. Piękny dla uczniów Chrystusa. Jednocześnie dzień ten bardzo nie podobał się złym duchom i tym, którzy z nim współpracują. Od rana doświadczałem, że dokonuje się walka duchowa. Obudziłem się nad ranem z bólem serca. Czułem, że coś ważnego się szykuje. Było tego dnia wiele spowiedzi, także takich, które wyraźnie były związane z wczorajszymi wydarzeniami, bądź to z kończącym się Rokiem Miłosierdzia. Jednak najtrudniejsza walka działa się w ostatnich kilkudziesięciu minutach przed wieczorną Mszą św. Okazało się, że na modlitwy nie dotarło ileś osób z naszej Wspólnoty (na które liczyłem). Sam nie wiem dlaczego. Ale potem wyszedł problem ze sprzętem. Przez kilkadziesiąt minut komputer nie chciał współpracować z rzutnikiem. Próbowaliśmy różnych rozwiązań. W międzyczasie przynajmniej 3 razy biegałem z kościoła do mojego mieszkania na trzecim piętrze. Byłem wręcz mokry – nie tylko od padającego deszczu. Próbowaliśmy podmieniać komputer, kable. Nic nie pomagało. Podjęliśmy intensywną modlitwę. Sytuacja się dużo nie poprawiła. Ale udało się doprowadzić do stanu, w którym slajdy było widać. A, że na jakimś „zaśmieconym” ekranie, to już inna kwestia. Widocznie Jezus – Król i Pan – stwierdził, że wystarczy takie działanie.
Oczywiście – ktoś mógłby stwierdzić, że niepotrzebnie piszę o tym ekranie, ale nie zdziwiłbym się, gdyby to jednak było elementem walki duchowej. Dlaczego sprzęt, który zawsze działał, wczoraj odmówił pełnej współpracy? Ja pamiętam, że gdy poruszam temat panowania Jezusa, to zazwyczaj różne trudne rzeczy się dzieją. Dlaczego miałoby nie być tego i tym razem?
Trudności przed Mszą św. poniekąd zapowiadały ważność tego, co miało być później. Tak w międzyczasie powiedziałem homilię, która wyszła krótsza, niż się spodziewałem. Okazało się później, że niezbyt długa homilia pomogła, by się nie przeciągnęła Msza św., gdyż bardzo dużo ludzi przyjęło Komunię świętą. Dużo także osób było u spowiedzi. Niektórzy księża spowiadali aż do godziny 21.
Także dobre rzeczy się działy w trakie nabożeństwa – modlitw po Mszy św. Momentami było słychać różne reakcje ludzi. To najwyraźniej objawy działania Boga z mocą. Także różne reakcje były w trakcie indywidualnej modlitwy nad ludźmi. Jedna z reakcji, to pewien spoczynek – zapewne w Duchu Świętym – którego doświadczyła czytelniczka tego bloga. Pewien pan podszedł do niej i koniecznie chciał ją cucić, wręcz pobudzić w niej krążenie krwi. Jakoś nie przyjął do wiadomości mojej uwagi, by zostawić tę osobę w spokoju.
Później też miałem ileś takich krótkich modlitw nad ludźmi, kiedy miałem względną pewność, że Bóg przychodzi z mocą: uzdrawiania, uwalniania, napełniania Duchem Świętym. Pierwszy raz mi się zdarzyło, że przy kilku osobach miałem mocne przekonanie, co jest problemem tej osoby i o co szczególnie trzeba się modlić. Kilku też osobom zasugerowałem, że trzeba by podjąć jakąś dalszą i pełniejszą modlitwę – głównie o uwolnienie. Innymi słowy Bóg mnie zaskoczył. Bo ja niemalże nie mam takich świateł poznania, co i jak komu pomóc. Zazwyczaj po prostu się modlę, korzystając ze świateł przekazywanych przez innych, bądź z takiego ludzkiego rozeznania. Tak przy okazji – wczoraj było bardzo dużo przekazywanych świateł poznania. I niektóre bardzo mocne, wręcz spektakularne. Ale jestem przekonany, że to Boże światła.
Jak widać, wczoraj Jezus – Król i Pan, okazał swą wielką moc. I rozpoczął ważny etap w życiu wielu ludzi obecnych na wczorajszych modlitwach, a także w całej Polsce. Wierzę, że tak właśnie się stało. A trudności po drodze niejako to potwierdzają. Obyśmy teraz tego, co się zaczęło na nowo, nie zmarnowali.
Jezus jest wielki! Msza św. i nabożeństwo z modlitwami o uzdrowienie i uwolnienie były tak pięknie przygotowane, że nawet przez moment nie pomyślałam, że mogło mieć miejsce takie zamieszanie, jakie Ksiądz opisał. Bóg działał z mocą, czego sama doświadczyłam. Jezus bardzo mnie dotykał na Mszy św. i podczas modlitw. Przyszłam wyznać jeszcze raz w moim życiu, że Chrystus jest moim Panem i Królem, a także oddać Mu wszystkie moje problemy. Czułam, że Pan zaprasza mnie do tego, bym wszystkie moje troski przerzuciła na Niego: „Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was” (1P 5,7). Wylałam dużo łez, otrzymałam łaskę przebaczenia tym, którzy mnie skrzywdzili, uwierzyłam, że wreszcie mogę się nie bać wracać sama późno do domu (o czym mówiło jedno światło poznania), czułam, że Jezus łamie moc przekleństwa, jakie mogło na mnie ciążyć, a podczas opisanego przez Księdza spoczynku po modlitwie z nałożeniem rąk Pan wlał w moje serce radość i pokój, co pozwoli mi przezwyciężać problemy, jakie nawarstwiły się w moim życiu. Chwała Jezusowi, mojemu jedynemu Panu i Zbawicielowi!
Oj tak!!!… piękna Msza i piękne modlitwy po Niej…zabrakło mi jedynie wspólnie odmawianej litanij do Serca Pan Jezusa o którą prosił papież Franciszek, żeby odmawiać w tym szczególnym dniu…
„Ważne jednak, by poza aktem także ludzie zaczęli inaczej żyć” Dla mnie właśnie te słowa Księdza są najważniejsze…tak mówiłby sam Pan Jezus, tak mi się wydaje, bo to jest przede wszystkim dzień oddania Panu Jezusowi swojego serca, tego że wszystko co robię jest podporządkowane właśnie Jemu…wiem że trudne, ale im trudniej tym lepiej…Amen
Też wyraźnie odczułem wściekłość i bezradność szatana. W nocy z soboty na niedzielę zostałem zaatakowany duchowo (coś w rodzaju dusiołka) . Mój synek też chyba to odczuł bo przez większość nocy był niespokojny i często się budził z krzykiem.