Wczorajsza modlitwa i rozważania dotyczyły w dużej mierze uzależnienia od alkoholu oraz konsekwencji tego nałogu. Wczoraj też zakończył się Tydzień Modlitw o Trzeźwość Narodu. Nie było by nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że myśl o tym, czego ma dotyczyć modlitwa przyszła mi do głowy jakieś dwa miesiące temu. Zazwyczaj temat modlitw pojawia mi się w głowie na miesiąc, dwa wcześniej. O tym, co będzie w Kościele w tym dniu, to wiedziałem tylko to, że Ewangelia będzie dotyczyła kuszenia Jezusa na pustyni. A mnie jednak naszło, by zrobić modlitwy o jedzeniu i alkoholu. Zupełnie nie wiedziałem, że to będzie ten tydzień modlitw o trzeźwość. Przypadek? Nie sądzę… Myślę, że po prostu Bóg jednak prowadzi te modlitwy i to On podpowiada, co ma być…
Chwała Panu!
No to nieźle 🙂 byłam pewna, że świadomie wybrał Ksiądz taki temat, w związku z tygodniem o trzeźwość. I jak tu nie wierzyć w Boże działanie i prowadzenie 🙂
A można zapytać, co będzie tematem następnej Mszy? 🙂
Dla mnie czas wczorajszych modlitw był trudny, jakoś wszystko mnie rozpraszało, irytowało. I tak jak miesiąc temu doświadczyłam dużej radości i pokoju, Bożego dotknięcia, tak wczoraj jakiegoś smutku i trudności. I wyszłam po tych modlitwach z pewnym „niedosytem”, ale dziś rano na modlitwie, przyszła taka myśl, że może muszę się zmierzyć i z takim czasem – pewnej „pustyni”, przestać w końcu uciekać od takiego czasu, przestać się buntować na to i złościć, tylko przyjąć ten czas jako dar.
Ja zasadniczo nie byłem też w 100% zadowolony. Ale nie ma idealnych modlitw. Może Twój nastrój wynika z braku modlitw z nałożonymi rękoma. Ja nigdy nie obiecywałem, że tak będzie stale. Nie chcę do tego ludzi przyzwyczajać. Co jakiś czas tak będzie.
Za miesiąc (jeśli nic nie wyskoczy) będzie kwestia cierpienia ludzkiego. Innymi słowy – krzyż Chrystusa, a krzyż człowieka.
Ja nie twierdzę, że zawsze musi być tak samo i nie powiedziałam, że ta Msza, czy modlitwy były jakieś gorsze. Absolutnie. Dla mnie po prostu był to trudniejszy czas, ale i takie doświadczenia są potrzebne. Może to wynikało z gorszego samopoczucia, albo po prostu. W końcu nie zawsze musi być radośnie i nie zawsze Bóg daje doświadczyć siebie tak bardzo namacalnie. Ale wiem, że był i działał także i na wczorajszych modlitwach.
I na pewno nie chodzi o nałożenie rąk, mówiąc szczerze, to dla mnie tylko dodatek na tych modlitwach, ale jakoś specjalnie tego nie szukam i nie czekam na to. Wręcz przeciwnie nawet. Średnio lubię ten moment na tych modlitwach, bo napawa mnie lękiem i przerażeniem, kiedyś byłam na takiej Mszy i modlitwach, gdzie gdy kapłan położył rękę na kobietą zaczęło nią rzucać, jakieś krzyki, bardzo mnie to przeraziło i od tamtej pory boję się, że znów coś takiego będzie miało miejsce obok mnie. Albo dużo ludzie padało na podłogę, co też jakoś mnie niepokoi. Więc jak nie ma nałożenia rąk, to czuję się spokojniej i bezpieczniej.
Już parę razy wysłuchałam tą Mszę św. i modlitw o wyzdrowienie i uwolnienie na Bartymeusz.pl i za każdym razem inaczej to odbierałam.Wydaje mi się, że tu nie chodzi o „idealność „modlitwy tylko o nastawienie człowieka i jego otwarcie się na Boga w danej chwili.
Ja znowu bardzo lubię modlitwę z nałożeniem rąk. Dla mnie to tak, jakby sam Jezus się nade mną modlił. Dłonie kapłana są namaszczone, przez nie spływa na nas błogosławieństwo.