Po kursie, czyli Nowe Życie

Dziś zakończyliśmy kurs „Nowe Życie”. Chciałbym się podzielić z Wami refleksjami z tego pięknego wydarzenia. Myślę, że za nami dobry czas. Potwierdzają to m.in. reakcje i osobiste wypowiedzi ludzi. Także spisane świadectwa, których kilka czytałem. Więcej świadectw zobaczę i zapewne niektóre umieścimy na głównej stronie naszej domeny pod koniec tygodnia, gdyż osoba odpowiedzialna, która zabrała te świadectwa, wyjechała na Ogólnopolską Szkołę Ewangelizatorów do Krakowa.

Wiem, że na kursie było kilka czytelników mojego bloga. Niektórzy bardziej jawnie, niektórzy mniej. Cieszę się, że byliście. I mam nadzieję, że nie żałujecie obecności. Wiadomo, że na takim kursie Pan Bóg na różne osoby różnie działa. I nie zawsze widać od razu owoce. Jednak wierzę, że można było doświadczyć działania Boga w różnych momentach i w różnych sytuacjach.

Chociaż może to dziwnie, zabrzmieć, to zakończenie Kursu częściowo mnie cieszy. Nie da się ukryć, że za nami kawał roboty, dużo zmęczenia i zawalonych nocy – tak w trakcie przygotowania do kursu, jak i w jego trakcie. Prawda też jest taka, że my, jako ekipa, przychodziliśmy wcześniej niż uczestnicy, a także każdego dnia godzinę, albo i dwie, zostawaliśmy po wszystkim. To był czas przygotowań i podsumowań. Szkoła Nowej Ewangelizacji, jak to sama nazwa mówi, jest szkołą, w której się uczymy. My, jako zdecydowana większość ekipy, dopiero się wdrażamy do prowadzania „Nowego Życia”. Robiliśmy różne kursy, ale w takim zakresie i takim gronie jeszcze „Nowego Życie” nie robiliśmy. Zatem trzeba się uczyć. I to wszystko powodowało, że sporo czasu nam to zajmowało. Jestem zatem nieźle padnięty. I czuję nawet, że to moje obecne pisanie jest nie do końca pełne ładu i składu. Ale nie ważne to. Ważniejsze to, że Bóg mnie kocha. I jestem świadkiem, jak wielu ludzi także tej Bożej miłości doświadczyło.

Zakończenie Kursu cieszy mnie jednak nie tylko z powodu zmęczenia, ale przede wszystkim dlatego, że dla wielu ludzi zaczęło się Nowe Życie. A także, jak wierzę, Nowe Życie zaczyna się dla powstającej w naszej parafii nowej Wspólnoty. Zobaczymy, co z tego wszystkiego wyjdzie. Ale, jak już jakiś czas temu zapowiadałem chcemy tworzyć Wspólnotę-Szkołę Nowej Ewangelizacji (o roboczej nazwie „Bartymeusz”). Chcemy wspólnie się modlić, wspólnie wzrastać w wierze i wspólnie ewangelizować głównie przez robienie kursów takich jak „Nowe Życie” i podobne. Jest pewne prawdopodobieństwo, że nasza ewangelizacyjna działalność może także obejmować aspekty uzdrawiania i uwalniania. Ale głównie jednak kursy oraz… to, do czego Bóg będzie nas powoływał. Bo wierzę, że to On podesłał ludzi na Kurs i to On chce tworzyć tę wspólnotę i to On chce ją prowadzić. A nam pozostaje w wolności Jego wolę przyjąć i, na ile potrafimy, dobrze wypełnić.

Podsumuję może pseudo górnolotnym (adekwatnym do poziomu mojego zmęczenia) stwierdzeniem: Skończył się Kurs „Nowe Życie” a zaczyna się Nowe Życie uczestników i wspólnoty. I niech to życie trwa.

PS. Ta Wspólnota wprawdzie będzie w swoich początkach oparta na osobach z tegoż Nowego Życia, jednakże drzwi do niej będą otwarte i dla każdego. Szczególnie dla osób zewangelizowanych i chcących innych ludzi przyprowadzać do Chrystusa. Tak mnie przed chwilą naszło (wbrew wcześniejszym planom), że jeszcze w tej chwili nie podam terminu spotkań. Uczestnicy zakończonego Kursu wiedzą, kiedy jest pierwsze spotkanie. I chyba chciałbym, by na pierwszym spotkaniu spotkać się wśród tych właśnie osób. A potem będzie ogłoszenie w parafii i na naszych stronach też. Ale początkowo dajmy się pocieszyć nie tylko Chrystusem, ale także i sobą wśród osób nowonarodzonych dla Chrystusa.

2 komentarze do “Po kursie, czyli Nowe Życie

  1. Aneta

    Szczęść Boże,

    wielkie Bóg zapłać za ten kurs! Każdemu z serca go polecam. Wiem jedno: Jezus jest miłością mojego życia, jedynym Panem i Zbawicielem i za nim będę szła do końca moich dni.

    Jeszcze raz – Bóg zapłać za ten wspólnie spędzony czas!

    Odpowiedz
  2. Agata

    Bóg zapłać Księdzu i Ekipie za wspaniały czas i Nowe Życie. Wiem, że głównym Gospodarzem był i jest sam Jezus. Wielka jest we mnie radość, że Bóg nie szczędził łask, że jest żywy, obecny, że mnie kocha. Przed kursem jak i w trakcie było bardzo dużo przeciwności w moim domu. Jakieś dziwne dolegliwości dopadły moje dzieci. Po modlitwie w nocy, po modlitwie wstawienniczej wszystko się uspokoiło, dzięki czemu ze spokojem mogłam czerpać z kursu.
    Wczoraj, przy okazji Święta Niepodległości zaczytałam się w Księdza blogu. Wciągnęło mnie na kilka godzin. Cudownie, że wśród wielu obowiązków znajduje Ksiądz czas na pisanie.
    Bóg zapłać.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.