Historia

Dzisiejszy dzień przechodzi do historii Polski. Pierwszy raz od 25 lat swoje prace rozpoczął parlament, w którym jedna z partii ma bezwzględną większość. To ważne wydarzenie. I duża odpowiedzialność. A jednocześnie duża szansa na przyszłość. Ważne, by Polacy i rządzący tej szansy nie zmarnowali.

Ale nie o tym chcę pisać. Tyle tylko, że mi się tak jakoś skojarzyło w odniesieniu do tego, co chcę opisać. Mam wrażenie, że Bóg z jakiegoś powodu stawia na mojej drodze ludzi z mojej przeszłości. Ponieważ nie wierzę w takiego typu przypadki, jestem przekonany, że jest to po coś.

Ale po kolei. Już na początku roku odszukała mnie, chociażby przez tego bloga, pewna osoba, której kiedyś pomagałem duchowo. Ale od około 6 lat nie mieliśmy kontaktu ze sobą. Ta długa przerwa ma pewno ileś powodów. A to moje decyzje miały na to wpływ. A to pewne terminy się nałożyły. A to relacje z innymi osobami utrudniły relacje nasze. I tak zapewne można by różnych argumentów szukać. Fakt jest taki, że po tych 6 latach się spotkaliśmy. I udało mi się ją podprowadzić pod bliską relację z Bogiem Ojcem, Jezusem i Duchem Świętym, w trakcie kursu „Filip”.

Kolejne spotkania po długim czasie, to kwestia ostatnich tygodni. Najpierw odezwała się do mnie moja koleżanka z liceum. Znam ją od 25 lat. Ale ostatnio pewno widzieliśmy się jakieś 18 lat temu. Chyba szukała egzorcysty, by o jakieś sprawy podpytać. I trafiła na moje nazwisko. Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy. Zaprosiłem ją na ostatni kurs „Nowe Życie”. Była razem z mężem. I chyba nie żałuje. Zobaczymy, co będzie dalej.

Na kursie pojawiła się także osoba, którą znam od prawie 5 lat. Ale od kilku lat nie mieliśmy kontaktu. W swoim czasie miałem przekonanie, że mamy kiedyś być we wspólnocie i współpracować. I tym przekonaniem się z nią podzieliłem, mówiąc, że to może jest jakieś proroctwo. Ja wtedy prowadziłem inną wspólnotę. Ona była w innej. Kiedyś ją nawet zaprosiłem na spotkanie wspólnoty. Chyba jej się podobało. Ale nie zostawiła swojej mojej wspólnoty. Nasze drogi się rozeszły. Doszło do mojego serca, że najwidoczniej moje przekonanie o współpracy, nie były proroctwem, tylko moim pobożnym życzeniem. Na zakończenie ostatniego kursu okazało się, że ona już nie jest w tamtej wspólnocie. I zasadniczo szuka chyba miejsca, gdzie mogłaby ewangelizować. Porozmawialiśmy chwilę. I… kto wie…? Może jednak to było proroctwo. To też jest tak, że ja niewiele razy w życiu w taki sposób przekazywałem moje mocne przekonania. A przynajmniej jedno (poczęcie i narodziny dziecka, o którym to kiedyś pisałem) się sprawdziło. Chociaż i z podobnym przekonaniem zapowiadałem poczęcie dziecka mojego brata i bratowej. Może rzeczywiście to jakieś proroctwa. I chyba fajnie by było, byśmy z tą osobą współpracowali.

I jeszcze jedna osoba. Wiem, że czyta tego bloga. Poznałem ją 12 lat temu. I uczyłem religii w pierwszym roku mojego kapłaństwa. Ta właśnie osoba podeszła do mnie po zakończeniu kursu. Nie była na nim, bo nie mogła się wcześniej w piątek wyrwać z pracy. Ale szukała mnie, bo czegoś potrzebowała. Okazuje się, że ona od długiego czasu śledziła, na jakiej jestem parafii, czyta bloga. Chciała wiedzieć, gdzie w jakiejś potrzebie mnie szukać. Czyż to nie piękne dla mnie? To jak wisienka na torcie. Człowiek robi różne rzeczy, stara się. Wychodzi mu lepiej lub gorzej. A ktoś inny przez wiele lat jest przekonany, że może na mnie liczyć. Chwała Panu. Kto wie, może też jakoś będziemy współpracować?

Te kilka przypadków spotkań z osobami z mojej historii chyba są nieprzypadkowe. Może Bóg chce pokazać, że uzdrawia moją przeszłość, moje zranienia. Może też jednak dopiero wskazuje, że chce coś uzdrowić. Widać jednak, że chyba coś szczególnego w tym momencie chce. Od jakiegoś czasu mam przekonanie, że coś przełomowego się szykuje. Ten Kurs, zakładana wspólnota, Szkoła Nowej Ewangelizacji… I do tego te wszystkie osoby. Teraz tylko tego wszystkiego nie przegapić i zrobić swoje. A Bóg będzie dalej prowadzić. Oby. Jezu Ufam Tobie.

4 komentarze do “Historia

  1. M.

    „Bywają takie dni i noce, które zmieniają wszystko. Bywają takie rozmowy, własne lub zasłyszane, które są w stanie wywrócić do góry nogami cały nasz świat. Nie możemy ich przewidzieć. Nie możemy się na nie przygotować. Czyhają na nas gdzieś, zapisane w łańcuchy pozornych przypadków, nieuchronne jak świt po ciemności.” A.Onichimowska

    Czy nie każdy nowy dzień może być dla nas przełomem..? Zgadzam się z tym, żeby teraz tego wszystkiego nie przegapić, choć jakoś szczególnie nie obawiałabym się zaprzepaszczenia szansy..bo Bóg, wie co robi. 🙂
    PS Rola wisienki na torcie jest całkiem przyjemna, muszę częściej w nią wchodzić. 😉

    Odpowiedz
  2. Justyna

    „Człowiek robi różne rzeczy, stara się.” To piękne, że Ksiądz wciąż się stara. Jak wielu kapłanów przestało się starać… Nigdy nie zapomnę jak Ksiądz patrzył na Jezusa przed ważną dla mnie modlitwą. Zupełnie jakby Ksiądz przechodził do innego wymiaru, by połączyć się z Nim… Chciałabym widzieć taką Miłość w oczach wszystkich księży. Ta Miłość Księdza prowadzi i przyprowadza do Księdza tych wszystkich ludzi, a wszystko to ku większej chwale Bożej. Niech ten ogień nigdy nie zagaśnie!

    Odpowiedz
    1. ks. Jacek Fijałkowski Autor wpisu

      Już tak nie słodźcie mi, bo wpadnę w pychę. A i tak w stronę pokory dużo mi jeszcze brakuje. Ale dziękuję. Tak swoją drogą, to nie wiem, czy się zorientowałaś, że w tym poście jest zdanie o tamtej modlitwie i przekazanych światłach? Natomiast chciałbym patrzeć stale na ludzi oczami Jezusa i Jego miłości. I nieraz się o to modlę. Ale taka postawa nie za często się zdarza.

      Odpowiedz
  3. Justyna

    O tak – Księdza proroctwo o poczęciu mojego dziecka to cudowny dar Ducha Świętego 🙂 Życzę Księdzu więcej takich świateł dla ludzi w potrzebie. A ja więcej już nic nie napiszę pod tym postem, bo mogę tylko słodzić 😉

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.