Za mną (i nie tylko) dwie grupy komunijne dzieci. Tak, tak… Odbyły się w trakcie beatyfikacji Jana Pawła II. Nie podejmowałem nawet prób zmiany terminu Komunii, bo zarezerwowany lokal na I Komunię dziecka, to rzecz święta – na pewno (w mniemaniu wielu rodziców) ważniejsza niż jedno z najważniejszych wydarzeń w historii Kościoła współczesnego.
W trakcie jednej z Mszy wydarzył się pewien incydent, który możliwe, że będzie dla mnie inspiracją do kazania – np. przy następnych dwóch grupach komunijnych (w najbliższą niedzielę). W procesji z darami przewidziana była świeca. Jedna z mam kupiła taką ładną – za 130 złotych. Trochę się zdziwiłem, że została przyniesiona w procesji nie zapalona. Gdy po Mszy zdziwiony zapytałem, dlaczego osoba odpowiedzialna nie zapaliła, dostałem odpowiedź, że były podjęte 3 próby zapalenia, ale bardzo szybko świeca gasła.
Pomiędzy kolejnymi grupami komunijnymi było jakieś pół godziny przerwy, więc podjęliśmy dochodzenie, o co poszło. Okazuje się, że ta droga świeca, to tak naprawdę lampka oliwna, tylko tak obudowana, że wygląda na ładną świecę.
I co? Domyślasz się czytelniku, jaki był problem? Oczywiście – świeca (lampka oliwna) była – tyle tylko, że bez oliwy.
Jaki stąd morał? I dlaczego można to użyć w kazaniu – szczególnie na I Komunię? Nieraz z ludźmi jest jak z tą piękna i drogą świecą. Wszystko ładnie, pięknie… Tylko w środku pusto. A niektórzy się dziwią, dlaczego w życiu tak mało dobrych owoców?
Nie potrzeba dziecku kupować pięknej sukienki, ani drogich prezentów na Komunię. Trzeba się zatroszczyć o wiarę dziecka oraz czystość serca i napełnienie Duchem Świętym. Bo inaczej, to nic dobrego z tej Komunii nie wyjdzie. Z pustego, to i Salomon nie naleje. A Pan Bóg za nas wszystkiego nie zrobi.
Co ciekawe – próba zapalenia pustej świecy sprawiła jeszcze większe spustoszenia – zniszczył się knot. Nie można udawać wiary, nie można uczestniczyć w sakramentach na niby, bo sieje to jeszcze większe spustoszenia.<br />Co więcej – napełnionej świecy też się nie da zapalić… zepsutą zapalniczką. Ale to już temat do rozważań na kolejnego posta… lub kazanie 😉
No to akurat prawda co Ksiądz pisze. Cały ten "szał" komunijny, drogie prezenty to smutne. Pisała już o tym matka Ledóchowska o jej współczesnych.
To trochę koresponduje z moimi własnymi przemyśleniami odnośnie bierzmowania mojego syna. Też było przy tym mnóstwo blichtru, a kiedy po próbie 3 maja rozpętała się śnieżyca nikt nie pomyślał, jak bez samochodu dotrę z niepełnosprawnym synem do domu, a to ponad cztery kilometry, kto miał samochód, wsiadł, odjechał… Ja nawet nie liczyłam, że mój syn będzie w stanie przystąpić do tego sakramentu